<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Bydgoski wydział lekarski szturmuje w tym roku sto procent chętnych więcej niż zwykle. Ta zła dla kandydatów nowina ma praktyczne wyjaśnienie - Collegium Medicum UMK dotąd wymagało wyboru nielubianej fizyki na maturze, czym naganiało chętnych Poznaniowi czy Gdańskowi (tam zdawało się popularne chemię i biologię), a teraz poszło w ich ślady.
Tak więc dla wielu maturzystów był to znacznie większy dylemat niż wprowadzenie obowiązkowej od tego roku matematyki. Pokazuje jednak z drugiej strony dobry trend wśród młodzieży. Umówmy się, niewielu z nich zrobi karierę dr. House’a, ale taka duża konkurencja sprawić może, że medycynę studiować będą najlepsi z najlepszych. Co dobrze wróży na przyszłość nam, pacjentom. Co pozostaje pozostałym? Mocne stąpanie po ziemi. Poszukanie kierunku, który nie będzie prostym przedłużeniem beztroskiej młodości, zgłębianiem przedmiotów lekkich, łatwych i przyjemnych, bo taki wybór ma nader krótkie nogi.
<!** reklama>Dotyczy to nie tylko tych o ścisłych umysłach, ale - przede wszystkim - humanistów. Tych, którzy może biegle piszą i czytają, są erudytami i duszami towarzystwa, ale... Rozmawiałam niedawno z dużą grupą studentów kończących magisterskie studia humanistyczne. Z jednej strony to bardzo zdeterminowani młodzi ludzie. Studiujący dziennie, często przy tym pracujący, by zarobić na własne utrzymanie i uczący się na drugim kierunku studiów. Z drugiej jednak wybierający kolejną, dość bezproduktywną specjalizację. Ilu z nich będzie prowadziło dochodowy gabinet psychologiczny? Ilu socjologów będzie miało własną pracownię badania opinii publicznej? Ilu pozostanie na akademii czy uniwersytecie w charakterze pracowników naukowych?.
Nadspodziewanie dobrze zdali przecież tę matematykę na maturze. Stare porzekadło mówi, że gdy się umie liczyć, trzeba liczyć na siebie. Dobrze by było, by zacząć już dziś.