<!** Image 2 align=right alt="Image 146174" sub="Dwóch wyrazistych polityków z naszego regionu: poseł Eugeniusz Kłopotek (po lewej) i szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Radosław Sikorski / Fot. Express">Niewyszczekany poseł jest dziś niczym bokser bez nokautującego ciosu. Nadrabia kondycją, odpornością, techniką i taktyką. Ba, często w dwunastu rundach wygrywa ze słaniającymi się pod koniec walki fighterami, ale wysokie kontrakty na walki podpisuje rzadko. Bo publika woli mniej utalentowanych wojowników, za to „z kopytem”. Poseł Eugeniusz Kłopotek kopyto między wargami ma przynajmniej od paru lat. Jest to obecnie bezsprzecznie najbardziej wyszczekana jadaczka ludowców, idąca w zawody z największymi harcownikami w parlamencie: Jackiem Kurskim (PiS), Jerzym Wenderlichem (SLD) czy Stefanem Niesiołowskim (PO). Janusza Palikota w tej wyliczance pomijam, bo według mojej oceny, gra on w innej, wyższej lidze - mądrych błaznów. Niestety, na razie jest to liga jednoosobowa. Bezosobowa zaś była do niedawna sejmowa liga macho, czyli gości gotowych posiekać każdego, kto nadepnie im na odcisk. To, jak sądzę, efekt szkoleń z kreowania wizerunku, na których kursantom wbija się w głowę, że w dyskusji ten, komu pierwszemu puszczą nerwy, przegrywa. Otóż nieprawda. Przynajmniej w mojej ocenie gorzej na ekranie wypadają osoby odpowiadające na obelgi promiennym uśmiechem, a na plunięcie w twarz mówiące, że deszcz pada. Osobliwie mężczyzna kiepsko się prezentuje z takim przyklejonym do twarzy uśmiechem.
<!** reklama>Jako bodaj pierwszy z pomazańców z Wiejskiej rady fałszywych proroków od public relations odrzucił właśnie były wicewojewoda bydgoski. Z piorunującym efektem. Komisje sejmowe do tej pory dla poselskiej autopromocji były czasem zmarnowanym. Choć aktywność w komisji to ponoć prawdziwa miara parlamentarnej pożyteczności, to tworzą je gremia obradujące w salkach, do których z rzadka zaglądają kamerzyści i reporterzy. Tymczasem o ostatnim posiedzeniu komisji skarbu państwa pełno w mediach, bulwarówek nie wyłączając. Wszystko za sprawą temperamentu macho Kłopotka. Tenże, miast krzywić usta w grymasie uśmiechu, kiedy były zomowiec, a obecnie prezes Krajowej Spółki Cukrowej, ośmielił się poddać w wątpliwość to, czy poseł zna się na handlu, ruszył z impetem na przeciwnika. Jak to dokładnie było, wie tylko kilka czy kilkanaście osób obecnych w sali. Może więc poseł rzeczywiście ruszył, a może tylko, jak czasem na podwórkach bywa, stał i krzyczał: „Trzymajcie mnie, bo go zabiję!”. Faktem jest, że media podały, że ruszył i że koledzy musieli go powstrzymywać, a przewodniczący komisji - ogłosić przerwę. I taka właśnie wersja przejdzie do historii. Sam bohater mówi teraz skromnie, że przecież do rękoczynów nie doszło, co jednakowoż sugeruje, że było do nich tuż-tuż. Z zainteresowaniem czekam na najbliższe sondaże notowań polityków. Gotów byłbym się założyć, że Kłopotkowi sympatyków przybędzie i wtedy na Wiejskiej może zapanować moda na macho. Ponieważ jednak na małpowaniu cudzych gestów nikt wielkiego kapitału politycznego nie zbije, tylko patrzeć, jak ktoś złapie adwersarza za klapy, inny wytnie policzek, jeszcze inny sprowadzi opozycję do parteru. Takie obrazki nie byłyby przecież w świecie czymś niespotykanym - od egzotycznego parlamentu tajwańskiego poczynając, na kulturalnych Włoszech kończąc.
Przypadek posła Kłopotka warto też poddać pod rozwagę innemu wyrazistemu politykowi z naszego regionu - Radkowi Sikorskiemu. Wszak panu na Chobielinie szlacheckie i oficerskie wzorce są szczególnie bliskie. Otóż panie pośle ministrze, człek honoru, chłop z jajami nie chodzi do dziennikarzy czy swojego szefa z płaczliwą skargą, że ten i ów obraził mu żonę, a pod nim samym kopie dołki w Internecie. Człek honoru, chłop z jajami takiemu ordynusowi co najmniej obcina wąsa karabelą. Ma pan rację, że prezydent może być niski, ale nie może być mały. Teraz natomiast czas pokazać, że przystojny prezydent nie musi być gładki jak porcelanowa figurka.