Rozmawiamy z parą bydgoskich szesnastolatków - Polą Anforowicz i Kubą Lipowskim - wicemistrzami Polski w tańcach latynoamerykańskich.
<!** Image 2 align=right alt="Image 127905" sub="Pola Anforowicz i Kuba Lipowski codziennie po kilka godzin spędzają w sali. Bydgoscy tancerze przygotowują się do mistrzostw świata w Szanghaju. Fot. Radosław Sałaciński">Będziecie reprezentować Polskę na mistrzostwach świata w Szanghaju.
P.A. - Tak, mieliśmy to szczęście, że już w pierwszym roku rywalizacji w kategorii Youth (młodzież, 16-18 lat) na mistrzostwach Polski pokonaliśmy starsze od nas pary i dzięki temu pojedziemy do Chin.
Wiem, że start na tym turnieju okazał sie pechowy, bowiem Kuba doznał kontuzji.
P.A. - Kuba wykazał się wyjątkowym hartem ducha. Przetańczył prawie cały - na szczęście już ostatni finałowy taniec - jive ze złamaną kością śródstopia.
K.L. - Przecież nie mogłem zaprzepaścić takiej szansy, Gdybym zszedł z parkietu, zostalibyśmy zdyskwalifikowani. Zresztą Pola na Grad Prix także pokazała swoją wytrzymałość, mimo że podarła się jej suknia, a czterdziestostopniowa gorączka dawała się we znaki, to dzięki wzajemnemu wsparciu ukończyliśmy finał z satysfakcjonującym, drugim miejscem. Mimo tych perypetii, które spowodowały dwumiesięczną przerwę w treningach, na mistrzostwach Europy uzyskaliśmy niezłą dziewiątą lokatę. To także zasługa naszych trenerów, którzy włożyli dużo serca i wysiłku w jak najlepsze przygotowanie nas do tego turnieju.
Na mistrzostwach Europy wyprzedziliści wiele starszych od siebie par. Pokonaliście także polskich mistrzów - znaną z serialu „Klan” Agnieszkę Kaczorowską i Pawła Milcarza.
P.A. - Wiek nie jest wyznacznikiem sukcesu. Wszystko zależy od pracy włożonej w treningi, nadania tańcowi wyrazu, oddania mu swojego serca, pokazania co tak naprawdę mamy w sobie. Co do Agnieszki i Pawła to oboje z Kubą bardzo szanujemy ich taniec oraz ich jako ludzi. Każdy może mieć gorszy dzień, a osiągane wyniki na różnych turniejach w dużym stopniu zależą od sędziów, jaki styl tańca preferują, co im się bardziej podoba.
<!** reklama>Jakich wyrzeczeń wymaga od was taniec?
K.L. - Jak każda dyscyplina sportowa, to przede wszystkim wielogodzinne treningi. Ból, pot, a czasem łzy. Równolegle chodzimy także do szkoły. Mieszkamy i uczymy się w Bydgoszczy, a na treningi jeżdzimy do Warszawy. Mamy bardzo mało czasu na zabawy i kontakty towarzyskie, jednak nie żal nam tego, dokonaliśmy bowiem świadomego wyboru i jesteśmy z tego dumni.
Taniec towarzyski jest chyba sportem dość drogim.
K.L. - Wszystkie wyjazdy, udział w turniejach, hotele, trenigi, obozy szkoleniowe opłacają nasi rodzice. Bez nich nigdy nie udałoby się nam zajść tak wysoko. Stroje ze specjalnych tkanin są szyte na miarę i nigdy nie przetrwają do następnego sezonu. Ulegają zniszczeniu, wychodzą z mody.
P.A. - Mogę dodać, że suknie muszą być dostosowane do stylu tańca, inne są do standardu, inne do łaciny. Naszywa się na nie mnóstwo kosztownych błyszczących kamieni, cekinów. Bywa, że cena jednej sukni dochodzi nawet do kilkunastu tysięcy złotych, chociaż ja takiej nigdy nie miałam. Najważniejsze jest, by sukienka odzwierciedlała charakter tancerki i jej tanecznego ruchu. I żeby dobrze się czuła w swojej kreacji.
Czy w związku z tymi wydatkami udało wam się znaleźć sponsorów?
K.L. - Kaźda dyscyplina nieolimpijska ma duży problem ze sponsorami. W niższych kategoriach to prawie nierealne. Mimo to jakiś czas temu wspomagała nas Wyższa Szkoła Gospodarki. Liczymy, że może w tym roku uda się kogoś pozyskać. To bardzo odciążyłoby nasze rodziny.
Czego życzyć tancerzom przed rozpoczęciem mistrzostw świata?
P.A. - Może po prostu wytrwałości w dążeniu do celu i radości z tego co robimy.
K.L. Albo połamania obcasów (śmiech).