W powiecie świeckim jest kilka przykładów spektakularnych karier. Gzella, Medeński czy Otlewski to nazwiska, które kojarzą się z zamożnością i sukcesem.
<!** Image 2 align=right alt="Image 63264" sub="W opinii przeciętnego Kowalskiego nadal dominuje nieufne podejście do ludzi bogatych, ale powoli to się zmienia. /Fot. Marek Wojciekiewicz">Centrum Badań Opinii Społecznej opublikowało wyniki ankiety, dotyczącej nastawienia Polaków do ludzi bogatych. Wynika z niej, że 44 proc darzy ich szacunkiem. To znacznie więcej niż jeszcze kilka lat temu. Mało pochlebną opinię o nich ma 38 proc. ludzi – zdecydowanie mniej niż w poprzednich badaniach.
- Przeciętnym ludziom powodzi się lepiej niż kilka lat temu i stajemy się coraz bardziej wyrozumiali. Tam, gdzie jest duże rozwarstwienie społeczne pojawiają się zawiść i rozgoryczenie. Kiedy natomiast pracownikowi żyje się nie najgorzej, to nie ma aż takich pretensji do swojego chlebodawcy, że ma on duży dom i luksusowy samochód – komentuje Maksymilian Rostankowski, kierownik Cechu Rzemieślniczego i Przemysłowo – Handlowego w Świeciu.
Kierownik Cechu krytycznie natomiast wypowiada się o działaniach rządu, który rozpoczyna rozmaite akcje pod hasłami walki z „oligarchami” i „układami”.
<!** reklama left>- Zwalczamy tylko tych, którzy doszli do majątku w nieuczciwy sposób. Te działania wymierzone są w konkretne osoby, które mają coś na sumieniu, a nie w cały świat biznesu – przekonuje Marek Kiełpiński, przewodniczący powiatowy PiS w Świeciu.
Z badań wynika, że aż 88 proc. Polaków nie wierzy w możliwość zrobienia w naszym kraju kariery „od pucybuta do milionera”. Kilka takich przykładów znalazłoby się jednak na naszym lokalnym podwórku. Być może niekoniecznie od pucybuta, ale na pewno wielu z nich miało bardzo skromne początki.
Mirosław Gzella zaczynał w połowie lat 80. od maleńkiej masarni w Osiu. Była to typowa manufaktura, gdzie słoninę kręcono w ręcznych maszynkach do mięsa. Zakład zajmował powierzchnię 60 metrów kwadratowych i zatrudniał kilku ludzi. Dziś ma nowoczesny zakład przetwórstwa mięsnego, którego budowa kosztowała ponad 40 mln złotych. Pracuje w nim ponad 200 osób, a we wszystkich jego firmach – około 1000.
Stefan Medeński też zaczynał od przetwórstwa mięsnego, ale potem przestawił się na produkcję tektury i opakowań. W byłym PGR w Polednie założył zakład, w którym początkowo pracowało 10 osób. Dziś – 350, a przychody ze sprzedaży wynoszą ponad 150 mln złotych rocznie.
Z kolei Krzysztof Otlewski działalność gospodarczą rozpoczął w1980 r., w odziedziczonym po ojcu, również stolarzu, małym warsztacie, wydzielonym z budynku gospodarczego. W tej chwili obecnej jego stolarnie w Osiu i Laskowicach zatrudniają ponad 400 osób.
