Wszystkie trzy pompy wszczepione przez doktora Sosnowskiego spowodowały infekcje w organizmach pacjentów.
<!** Image 2 align=right alt="Image 28503" >Na zdjęciu w kolorowym tygodniku doktor S. Sosnowski dzierży w dłoni mały krążek. To pompa firmy Medtronic. Doktor je wszczepia. - To technika przywracania funkcji życiowych naszym pacjentom - zachwala. Mąż Marioli Ulit znajduje tę gazetę w autobusie. - To jak dar z nieba - myślą sobie Ulitowie, chłonąc tekst o doktorze, który takim jak ich syn, zdrowie przywraca. Tyle złego ich w życiu spotkało... Radek urodził się z bliźniaczej ciąży, ale lekarze tego nie wykryli. Jeden płód obumarł po 6 tygodniach i Radek obok martwego brata wzrastał. Aż do porodu, który powinien być połączony z cesarskim cięciem. A nie był i Radek przyszedł na świat z porażeniem mózgowym. Jeździli z nim wszędzie, rehabilitacja, leki. I nagle pojawiła się prawdziwa nadzieja, że syn odzyska pewną fizyczną sprawność.
- Tylko pompa baklofenowa - te słowa Mariola Ulit usłyszała od dr. Sosnowskiego. - Od razu powiedział, ile będzie kosztować i że NFZ nie da na to refundacji. Suma 46 tys. zł bardzo mnie przeraziła, ale postanowiłam o zdrowie syna walczyć. W „Głosie Podlasia” zamieściłam apel. Była to właściwie opinia dr. Sosnowskiego, pod którą się podpisał. Jako prezes stowarzyszenia „Błękitna Pantera”:
„Jedynym sposobem leczenia, mogącym przynieść ulgę w cierpieniu oraz poprawieniu jakości życia tego pacjenta jest wszczepienie programowanej pompy baklofenowej firmy Medtronic, która jest jedynym producentem na świecie tego środka technicznego. Koszt takiej pompy, wraz z rocznym zabezpieczeniem leku, wynosi 46 000 zł - pisze dr. Sosnowski i dodaje: „Szczodrość darczyńców wynagrodzona zostanie uśmiechem pacjenta, a wpłaty proszę przekazywać na konto „Błękitnej Pantery” z dopiskiem...
„Dla Radka Ulity”
- I jakie były wpłaty? - pytam - Pan doktor powiedział, że nic nie wpłynęło - twierdzi mama Radka - Wydało mi się to dziwne, bo wiem, że chrzestna wpłaciła na to konto 500 zł., a inni mówili mi o 10- i 20-złotowych wpłatach.
Zaczęła szukać pomocy w fundacjach. Znalazła ją w tej im. Ireny Bobińskiej. - Zapłacili za pompę. Przekazali pieniądze na konto „Błękitnej Pantery”. Chciałam, żeby doktor Sosnowski dał mi jakieś pokwitowanie, ale powiedział, że to sprawa między stowarzyszeniem i fundacją i on sam napisze im piękne podziękowanie.
Przed nią było kolejne wyzwanie. - Musiałam zapłacić za próbę baklofenową. Doktor kazał przygotować 2 tysiące i to też się udało - wspomina spontaniczną pomoc kolegów Radka. Zebrali w szkołach do skarbonek 1250 złotych, ona wpłaciła 750 zł. - Wpłaciłam tę sumę na konto szpitala - mówi.
Wszczepienie pompy wyznaczono na wrzesień 2004. - Po operacji widziałam efekt jej działania - wspomina - Radek był rozluźniony. A po kilku dniach znów miał przykurcz w nogach.
Opowiada o niegojących się ranach i o cewniku, który trzeba było usunąć z kręgosłupa, bo ciało pod nim gniło. W przeddzień Wigilii go usuwali - wspomina. - A parę dni wcześniej robiono Radkowi...
zdjęcie z Kwaśniewskim.
Prezydent odwiedzał wtedy szpital, a przy łóżku Radka słuchał o wielkiej nadziei dla chorych, którym wszczepiono taką właśnie pompę. Radek dostał od prezydenta album i inne upominki. Parę dni później miał operację. Wyciągnięto mu cewnik, zostawiono pompę.
Wrócił do domu. Gorączkował, kolejne infekcje, znów pobyt w szpitalu i... - Zadzwonili do mnie, że pompę trzeba usunąć, bo syn ma gronkowca złocistego i dlatego wszystko tak gnije - wspomina - Natychmiast przyjechałam. Pytam doktora, czy to na pewno gronkowiec, a on mówi, że nie. Pompę usunięto, a w dokumentacji syna nie ma mowy o gronkowcu.
Gronkowiec był powodem usunięcia kolejnej pompy. Mieszkanka Gdyni wytrzymała z nią 1,5 miesiąca. To był jedyny przypadek, kiedy na ten rodzaj pompy pacjent otrzymał refundację. Wywalczył ją w sądzie, skarżąc odmawiający pomocy NFZ, mąż pani H. Mariola Ulit zna ten wyrok. To on zachęcił ją do walki. Wygrała sprawę, ale NFZ wystąpił o kasację. - Chcę, żeby pieniądze te wróciły do fundacji Ireny Bobińskiej - mówi - i pomogły innym. Ona też nie zamierza rezygnować z pompy dla syna. Ale znalazła inną i inne miejsce. Tam jej syn dostanie pompę za darmo. Zdradza nam, że tak pomagają chorym w szpitalu w Olsztynie. Dlaczego inni o tym nie wiedzą?
- My się nie reklamujemy - jasno stawia sprawę doktor Malinowski z olsztyńskiej lecznicy - bo dla nas...
szpital jak kościół.
- Ludzie potrzebują pomocy i u nas ją znajdują. Od 16 lat zakładamy pompy, z którymi nie ma większego kłopotu. Nie mają programatorów, ale podobną rolę spełnia przycisk. Płyn produkujemy na miejscu i jego wymiana nic pacjenta nie kosztuje. Próba baklofenowa trwa parę godzin i pacjent też za to nie płaci. Wszczepiliśmy 40 takich pomp i odrzuty były sporadyczne. Oczywiście, zawsze jest takie ryzyko, bo organizm chorego człowieka jest osłabiony, ale mamy pacjentów z tą samą pompą od 12 lat. Dodatkową ich zaletą jest to, że nawet gdy dojdzie do infekcji, można ją wyjąć, wyjałowić i ponownie wszczepić.
<!** reklama left>W tym roku szpital zakupił dwie takie pompy, a jak będą większe potrzeby wystąpi do NFZ o kolejne refundacje. - Bo choć - jak mówi - ta procedura finanasowo się nie kalkuluje - zdrowie pacjenta jest ważniejsze. Doktor Malinowski słyszał o różnych nowinkach medycznych i ich cenach. - Nie wszyscy muszą jeździć mercedesem - ocenia. - I nie wolno się dać zwieść reklamom, bo tam nie ma sentymentów, jest...twardy biznes.
Doktor Sosnowski twierdzi, że on pompy, którą wszczepiał nie reklamuje, ani nie narzuca. - To pacjent wybiera - mówi. - Ja przekazuje mu też informację o dwóch innych typach pomp, które są mi znane. Mówię o ich wadach i zaletach. I wszyscy są informowani o możliwości powikłań. - Przez długie lata nie bardzo wiedziałem, jak sobie poradzić ze spastycznością pacjentów. To, że ich rehabilitujemy nie znaczy, że uzyskujemy efekty. To rodziny chcą je widzieć i widzą oczami duszy.
Zobaczył, jak to robią na świecie. - Byłem na międzynarodowym przeszkoleniu w Oslo i Szwajcarii - tłumaczy - zapoznałem się z wynikami.
Preferuje te pompy, bo uważa je za najlepsze. - I niech pani nie sugeruje, że za tym stoi kasa, bo tak nie jest - uprzedza moje pytanie. Pytanie o to, gdzie pacjent wpłaca pieniądze i czyją właściwie własnością są pompy jest zasadne, bo Anna Stacherek - matka 8-letniego Jakuba, któremu 4 lipca usunięto pompę chciała to urządzenie odzyskać. I miała takie...
prawo.
- Drogo nas to urządzenie kosztowało - mówi - Najpierw zbieraliśmy pieniądze na pompę dla Jakubka na ulicy. Głównie w centrach handlowych. Do puszki.
Trzeba było zebrać 3 tysiące zł, bo tyle miała kosztować próba baklofenowa. Trochę zebraliśmy, resztę pożyczyła rodzina, bo my jesteśmy rolnikami z dwójką dzieci. Potem zaciągnęliśmy 18 tys. zł kredytu, bo więcej nam nie chcieli dać. 10 tys. dołożyła nam fundacja TV Polsat.
3 tys. zł pani Anna wpłaciła na konto „Błękitnej Pantery”. - Doktor Sosnowski wziął ode mnie pokwitowanie tego przekazu - mówi. - A pompę kupowaliśmy przez pana Roberta Pośpiecha, którego wizytówkę nam doktor dał.
Rodzice Jakubka mówią o gehennie, jaką przeżyli. - Próbę przerwano po czterech dniach, bo cewnik wypadł. Po przeszczepie nic się nie goiło, pojawiła się ropa. Zamiast wyjąć pompę, doktor usunął jedynie jej kapturek. Nie wiem, czy miał prawo? Zaszył, a pod skórą dalej pojawiał się płyn surowiczy. Uspokajał, że nic się nie dzieje. Kazał mi jeździć do Centrum Matki Polki na punkcje. Dopiero, gdy w brzuszku dziecka pojawiła dziura zdecydował o natychmiastowym usunięciu pompy.
Poprosiła o jej zwrot. - Doktor dwa razy mi odmówił, więc napisałam...
pismo do komendanta.
Z-ca komendanta szpitala Krzysztof Kasprzak przyznaje, że w tym przypadku nie miał wątpliwości, że pompa stanowi własność pacjenta.
A doktor Sosnowski tak się tłumaczy: - To wymagało zastanowienia, bo pompę wszczepiano w szpitalu i gdyby się okazało, że ma być ona np. dowodem w procesie - byłby problem.
Dlatego dwie inne pompy (tego samego typu), wyjęte w 2004 i 2005 r. szef paraplegii trzyma w spirytusie. Jeszcze nie zdecydował, co z nimi zrobić.
- Cała sprawa wymaga przeanalizowania - mówi. - Zadzwoniłem do firmy „Medtronic”. Powiedziałem, że jest problem. Nie mogli mi przysłać przedstawiciela, bo jest na zwolnieniu i jest czas urlopowy. Może te pompy ktoś powinien zbadać, ale to musi być decyzja szpitala lub firmy „Medtronic”.
Matki pacjentów, którym wszczepiano pompy mają pretensje do lekarza, że nie powiedział im o tym, że wszystkie poprzednie zabiegi z tym typem pomp kończyły się komplikacjami i usunięciem. Nawet po wyjęciu w ub. tygodniu ostatniej pompy, przygotowywał do wszczepienia kolejną osobę: 36-letniego mężczyznę, Wiesława D.
- Przez ostatnie pół roku nikogo do takiego zabiegu nie przygotowywałem - twierdzi doktor. Na pytanie, czy to, co się stało nie przekonało go do wszczepów, przynajmniej do czasu ustalenia przyczyny, mówi: - To trudne pytanie, wymaga zastanowienia, bo co innego można im zaproponować?
Rozmawialiśmy też z matkami Łukasza Dudka z Torunia i Krzysztofa Barczuka z Chełma. O ich „przygodach” z pompą i o tym, kto powinien sprawę wyjaśnić - już w przyszłym tygodniu.