Po Nowym Roku bez własnego wkładu raczej nie kupimy mieszkania lub domu. Banki chcą ograniczyć dostępność do kredytów. Czy czekają nas obniżki cen nieruchomości?
- Jedyna rzecz, która zawsze ma wartość, to nieruchomości - twierdzi pan Tadeusz z Fordonu, który przymierza się do zakupu mieszkania. - Chcę je wynajmować. W razie czego zawsze mogę je sprzedać. Taka inwestycja jest pewniejsza niż fundusze, akcje czy lokaty. Dużą część inwestycji chcę sfinansować z kredytu hipotecznego. Mam nadzieję, że go dostanę.
<!** reklama>
Będzie trudniej
Według ekspertów, za chwilę może to nie być takie proste. - Nowa rekomendacja, którą będą stosować banki, mówi, że licząc zdolność kredytową klienta powinno się zakładać, że kredyt jest zaciągany maksymalnie na 25 lat. W porównaniu do popularnego kredytu na 30 lat oznacza to spadek zdolności kredytowej klienta o około 10 procent. Poza tym, do tej pory łączna suma rat kredytów nie mogła zwykle przekraczać połowy dochodów. Nowa rekomendacja zmienia te proporcje w przypadku kredytów walutowych. Po Nowym Roku maksymalny odsetek dochodów przeznaczony na obsługę kredytów będzie mógł wynosić 42 procent.
Czy w związku z tym w grudniu deweloperzy spodziewają się większej liczby klientów? - Wiele zależy od tego, jakie konkretnie obostrzenia wprowadzą poszczególne banki - ocenia rzecznik Budleksu, Jarosław Nadolski. - Często, mimo zapowiedzi, rekomendacje nie powodują istotnych utrudnień dla kredytobiorców. Poza tym wachlarz ofert kredytowych jest bardzo szeroki. W grudniu nie spodziewamy się też szczególnie większego popytu. To stabilny miesiąc. Z naszych obserwacji wynika, że większy wpływ na liczbę sprzedawanych mieszkań ma coraz mniej czynników. W ostatnich latach była nim jedynie zapowiedź zmiany stawki VAT.
Bez strachu
- Nie otrzymywaliśmy od banków, z którymi współpracujemy sygnałów o nowych ograniczeniach dla kredytobiorców - mówi Zbigniew Sokół, prezes Fordońskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Jednak nawet po 2007 roku nie odnotowaliśmy znacznego spadku sprzedaży mieszkań. Trzeba się jednak liczyć z tym, że większość banków oczekuje własnego wkładu na poziomie 20 procent. Nie obawiam się specjalnie problemów ze sprzedażą mieszkań w dwóch powstających obecnie blokach.
Deweloperzy w grudniu kuszą jednak klientów wyjątkowo niskimi cenami. Część z nich schodzi do 4000 złotych za metr kwadratowy (stan deweloperski). Taką cenę w przypadku parteru można uzyskać nawet na najbardziej atrakcyjnych osiedlach. Spółdzielnie oferują ceny oscylujące wokół 4-4,5 tysiąca za metr, ale praktycznie oddają mieszkania, do których z marszu można się wprowadzić.
