61-latek zatrzymany przez bydgoskich policjantów okazał się też osobą poszukiwaną na toruńskim Rubinkowie za przestępstwa dokonywane metodą „na wnuczka”.
<!** Image 2 alt="Image 167022" >
<!** Image 3 alt="Image 167023" >
<!** Image 4 alt="Image 167024" sub="Najpierw dzwoni telefon, „wnuczek” bada, czy babcia da się nabrać na jego głos. Jeśli się uda, prosi o dużą pożyczkę na krótko (robi „interes życia”, ma wupadek lub musi opłacić lekarza). Za chwilę przyśle „kolegę” po pieniądze, bo sam nie może się oddalić (z miejsca dobijania interesu, wypadku, itd.)... Fot. Tymon Markowski">
Śledczy udowodnili aresztowanemu sześć oszustw. Przez półtora roku - w imieniu syna, siostrzeńca lub kuzyna - wyłudzał po kilkaset złotych, zawsze na pokrycie kosztów transportu rzekomo zamówionych za granicą mebli. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, mówi, że ostatnio najczęściej przestępcy wymyślają na użytek starszych ludzi historię o tym, że mieli niedaleko domu babci czy cioci wypadek i - chcąc jego skutki załatwić bez udziału policji - dogadują się z pokrzywdzonymi na odszkodowanie wypłacone od ręki...
- Mam 20-letniego wnuka, studiującego w Toruniu - to historia pani Hani z Fordonu. - Kiedyś zadzwonił do mnie młody mężczyzna, który podawał się za niego. Mówił, że może zrobić dobry interes na komputerach, ale musi szybko wyłożyć pieniądze. Prosił mnie, bo bał się wziąć od rodziców. Zdenerwowałam się i w tych nerwach na początku myślałam, że to rzeczywiście Tomek. Ale córka jest po rozwodzie, jej syn nigdy nie powiedziałby o „rodzicach”. Zrozumiałam, że ktoś mnie oszukuje i ten ktoś się od razu rozłączył. Oczywiście, moja rodzina nie miała o niczym pojęcia.
Podobną czujnością wykazały się w ostatnią niedzielę dwie mieszkanki Radziejowa, które nie chciały być „ciociami” wykładającymi pieniądze na pokrycie kosztów wypadku.
<!** reklama>
- Przestępca typuje osoby najczęściej z książek telefonicznych, starsi ludzie zwykle występują w takich spisach, mają charakterystyczne, dziś rzadziej występujące imiona. Tak prowadzi rozmowę, by ofiara podała jak najwięcej szczegółów na swój temat, na przykład, by sama wyjawiła imię wnuka, kwotę, jaką może dostarczyć - przestrzegają policjanci. - Absolutnie nie należy przekazywać żadnych pieniędzy. Przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji trzeba sprawdzić, czy jest to prawdziwy krewny, dzwoniąc do niego. O każdym podejrzanym telefonie lub wizycie pilnie informujmy policję (numery alarmowe 997 lub 112).
Często babcie i ciocie spieszą po pieniądze do banku. Musimy pamiętać, że po ich wypłaceniu i oddaniu sprawa jest beznadziejna (chyba że oszuści wpadną w ręce wymiaru sprawiedliwości, sąd orzeknie zwrot ukradzionej sumy, a złodziej jakimś cudem ją zarobi).
Jednak banki też starają się reagować prewencyjnie. Dla starszych osób przygotowały specjalny poradnik (można go znaleźć na stronie www.zbp.pl/porady - i tu pomóc może prawdziwy wnuczek), a w sytuacjach, gdy przy bankowych okienkach pojawiają się zdenerwowani seniorzy, próbujący operować dużymi kwotami, zalecają pracownikom delikatne instruowanie klientów o możliwości oszustwa. Jak podają bankowe statystyki, prób kradzieży „na wnuczka” jest z roku na rok zdecydowanie więcej. W Bydgoszczy w roku 2009 było ich 75, w 2008 - 21. W kraju złodzieje zyskali w ten sposób ponad 6 mln złotych! Średnio po 15 tys. na jednego „wnuczka”.
Złodziejowi z Rubinkowa grozi do 12 lat więzienia. Należy mieć nadzieję, że jego przykład podziała odstraszająco. Podobnie jak kara dla śląskich rekordzistów, którzy w pół roku oszukali w stolicy 66 staruszek na 900 tysięcy złotych...