<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/sobczak_i_szpak.jpg" >Są trzy rodzaje kultury: wrodzona, nabyta i nieosiągalna. Miłościwie nam panujący prezydent Przenajświętszej RP nr 4 Lech Aleksander Kaczyński najbardziej przywiązany jest do trzeciego rodzaju, więc trudno go na serio ogłosić arbitrem elegancji w dziedzinie zachowań. Wiedzieliśmy, że kultura wrodzona jak i wzrost nie są największymi atutami prezydenta, ale nie myśleliśmy, że aż tak małymi. Wszystko to za sprawą dwóch wydarzeń. Najpierw przyjrzyjmy się wypowiedzi Lecha Wałęsy, w której nazywa prezydenta Kaczyńskiego durniem. Obraźliwy to epitet, ale był on jedynie reakcją na równie obraźliwy raport. Dziennikarze, co zrozumiałe, natychmiast poprosili prezydenta o komentarz. I tu wyszła jego klasa. Pan prezydent uznał za stosowne powiedzieć, iż nie zniży się do poziomu Lecha Wałęsy…
<!** reklama right>To bardzo zabawne. Mówi coś takiego ktoś, kto zasłynął w Polsce odzywkami „spieprzaj dziadu” i „ta małpa w czerwonym”! Naprawdę trudno zniżać się do jakiegoś poziomu, kiedy samemu ten poziom sprowadziło się już do dna. To wyjątkowy cynizm i bezczelność. Idźmy dalej. Prezydent Kaczyński przedłożył własne obsesje i chęć zemsty ponad sprawowany przez siebie urząd. Władysław Bartoszewski, człowiek sędziwy, wielki patriota, lubiany i szanowany na całym świecie, obchodził swoje 85. urodziny. Otrzymał życzenia od prezydentów, premierów, nawet od papieża Benedykta XVI, tylko nie od naszego kulturalnego prezydenta, arbitra elegancji. Dlaczego nie złożył życzeń zacnemu Jubilatowi? Ano dlatego, że on, prezydent, nosiciel żoliborskiej kultury, nie utrzymuje kontaktów z ludźmi, którzy podpisali niemiły mu list. Człowieku, a co Polaków obchodzą pana kontakty, sympatie czy antypatie. Pan jest prezydentem Polski, kraju, którego wybitny obywatel obchodzi wspaniały jubileusz, więc pana zakichanym obowiązkiem jest złożyć Mu życzenia, czy się to panu osobiście podoba czy nie. Prezydent nie jest prywatnym człowiekiem, tylko głową państwa! Takim zachowaniem Lech Kaczyński niszczy autorytet urzędu prezydenta. Swoje dąsy i humorki niech pan zostawi w domu. Te nowe standardy, wyznaczane przez prezydenta Kaczyńskiego, może są godne jakiejś rewolucji moralnej i wyimaginowanej IV RP, ale nie Polski i Polaków.