<!** Image 1 align=left alt="Image 23826" >Śmiać się, czy płakać? Otóż senator Cugowski zademonstrował niepokorność i widowiskowo zawiesił swój mandat w ramach politycznego protestu. Może odwiesi, jak coś się zmieni. Problem w tym, że naszego życia politycznego nie zmieni to dokładnie w żadnym stopniu, tak jak dokładnie żaden jest wpływ senatora na życie polityczne. Czym zresztą frontman Budki Suflera wpisał się w cały ciąg herosów pop-kultury, którzy postanowili sobie popolitykować na koszt podatników.
Mam wrażenie, że niektóre gwiazdy pop padają ofiarą masowej sympatii, którą wywołują - w czym zresztą pomagają im dziennikarze, wypytujący o prawdy objawione, podczas gdy tak naprawdę to tylko (albo aż) faceci i panie, którzy świetnie śpiewają albo świetnie udają innych facetów i inne panie. To my doklejamy im całą resztę.
Senator Cugowski - człowiek przecież rozsądny, który niejedno już porzeżył - mówi dziś o swojej politycznej przygodzie tak, że żal serce ściska. Nie przyszło mu jakoś do głowy, że będzie to zmarnowany mandat, a zamiast kogoś sensownego, będziemy mieli w parlamencie kolejną osobę, z którą chętnie człowiek sobie zrobi zdjęcie, ale której nikt nie będzie traktował poważnie. I dziś pan senator odkrywa Amerykę, obwieszczając, że władze PiS traktują go nie jak polityka, a jak muzyka, który w polityce wylądował przypadkowo. Bo wylądował przypadkowo. I, miejmy nadzieję, szybko odleci. Ciekawe, czy pan Krzysztof traktowałby poważnie Rokitę, który z Filipkiem i Gosiewskim założyliby tercet wokalny.
Przestróg było zresztą wcześniej sporo - któż nie pamięta choćby nieszczęsnej Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, która wprowadziła do parlamentu m.in. Janusza Rewińskiego i Krzysztofa Ibisza. Miało to jeszcze jeden niesmaczek - nie dość, że była to grupa amatorów, to jeszcze za ich twarzami schowała się gromadka nieciekawych typów. Niestety, nawet to nie przekonało naszych gwiazd, że polityka to zawód jak każdy inny.
Nie mieliśmy w polityce, na szczęście, - przynajmniej na razie - gwiazd z innych szuflad, takich jeszcze bardziej pop, albo tych, z których wyskoczyła włoska Cicciolina. Ale wszystko nam się w Polsce tabloidyzuje, więc może w następnej kadencji o służbie zdrowia debatował będzie Liroy, a Doda coś doda. Na szczęście naród potrafi czasami ostudzić. Przekonał się o tym swego czasu Jan Pietrzak, któremu wyborcy pokazali, że kabaret kabaretem, ale bez przesady.