Jak przypomina Onet.pl, do zdarzenia doszło 3 lipca 2019 roku. Wieczorem mieszkańcy jednego z wieżowców w Zielonej Górze usłyszeli potężny huk. W wyniku zdarzenia ucierpiały cztery osoby - jedna z nich miała zawał, dwie kolejne podtruły się tlenkiem węgla. W sprawie dość szybko ustalono, że do eksplozji doszło w mieszkaniu 53-letniej Moniki P. i jej matki, 77-letniej Danuty P. Ich lokum w chwili wybuchu było puste.
Onet.pl donosi, że kobiety ukrywały się w lesie, znaleziono je 5 lipca. 53-latka i 77-latka usłyszały zarzut sprowadzenia katastrofy wielkich rozmiarów zagrażającej życiu wielu osób. Do winy przyznała się tylko Danuta P.
Kobiety trafiły do szpitala psychiatrycznego. Monika P. groziła odebraniem sobie życia. Biegli ocenili, że kobieta była niepoczytalna w chwili zdarzenia.
Psychiatrzy stwierdzili także, że przebywanie 53-latki na wolności może skutkować tym, że ponownie popełni podobny czyn - mówi Onetowi prok. Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Kobieta więc musi być odizolowana od społeczeństwa.
Jako osoba niepoczytalna nie stanie przed sądem. Jak tłumaczy prok. Zbigniew Fąfera, zamiast tego zostaną zastosowane środki zabezpieczające.
Źródło: Onet.pl
