Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzenia przy muzyce. Sebastian Gonciarz: W operze witają mnie „o Sylwester”

Magdalena Jasińska
Sebastian Gonciarz przyznaje, że spektakle sylwestrowo-noworoczne szyte na miarę nie tylko publiczności, ale i wykonawców
Sebastian Gonciarz przyznaje, że spektakle sylwestrowo-noworoczne szyte na miarę nie tylko publiczności, ale i wykonawców Magdalena Jasińska
Rozmowa z Sebastianem Gonciarzem - reżyserem koncertów sylwestrowo -noworocznych w bydgoskiej Operze Nova. Cała rozmowa do wysłuchania na antenie Polskiego Radia PiK w piątek o godzinie 21.07.

Tradycyjnie już spotykamy się przy okazji spektakli sylwestrowo-noworocznych w operze.
Jak tutaj ostatnio przyjechałem, stwierdziłem, że powinienem się nazywać „o Sylwester”, dlatego, że jak wchodzę do opery, to wszyscy mnie witają - nie, dzień dobry panie reżyserze, dzień dobry Sebastian, kiedy wchodzę to słyszę - o Sylwester.

Powiedzmy, że najczęściej wkraczasz tu w upalnych miesiącach roku.
Tak to prawda. Pierwsze pomysły i pierwsze idee, jeśli chodzi o koncerty sylwestrowe, naprawdę powstają pod koniec sezonu, czyli jest to czerwiec. Potem są wakacje i jest przemielenie sobie w głowie tych pomysłów i nadchodzi wrzesień - to już jest tak, że trzeba decydować się na różne utwory, piosenki, kto je będzie wykonywał, jak będą inscenizowane. Produkcja scenografii, kostiumów. No to jest wbrew pozorom dosyć duży kłopot.

Zapytam Cię wprost, czy to już nie jest nudne 9. raz, a pewnie i będzie 10., czego Ci życzę, a właściwie czego życzę odbiorcom, wymyślać koncerty sylwestrowo-noworoczne?
Myślę, że jest wręcz odwrotnie - im dalej w las, tym więcej drzew, a tym samym więcej możliwości. Ten zespół się rozwija, jest jak dom, który się buduje i wyposaża. Mówię tu o zespole Opery Nova i to jest tak, że są coraz to nowi ludzie, nowe inspiracje, jakby z nich, bo ja zawsze podkreślam, że jednak te koncerty są szyte na miarę i to na miarę nie tylko publiczności, ale szyte na miarę też wykonawców, którzy je potem wykonują, śpiewają czy w nich tańczą.

Jednak ten woreczek z utworami się kurczy. Skoro wyciągasz z niego co roku kilkanaście do kilkudziesięciu numerów, to jest coraz chudszy.
Nie powiedziałbym. Muzyka się też tworzy, tworzą się różne wariacje na temat utworów. Na szczęście jest tak, że nie robimy 200 piosenek na jednym koncercie tylko około 20-23, czasem jest mniej, czasem więcej. To tak wychodzi z matematyki , że udało nam się zainscenizować w ten sposób, teatralnie 200 utworów, a myślę, że jest jeszcze trochę piosenek, które warto sobie przypomnieć, odkurzyć, bo te koncerty są taką sentymentalną podróżą w czasie. Myślę że to jest trochę taki nieprzebrany worek.

Czas - to jest w ogóle słowo klucz tegorocznych koncertów.
Tak - czas w tym roku jest motywem przewodnim, w związku z tym przyszło mi do głowy, że może stałem się trochę sentymentalny. Rozmawialiśmy ze scenografem Mariuszem Napierałą i zawsze jest jakiś motyw przewodni, który najczęściej jest podkreślony w finałach. Mieliśmy finał w radiu, mieliśmy finał w kasynie, na statku, a tym razem postanowiliśmy być w środku zegarka. Przyjęliśmy sobie ze scenografem, że póki będziemy robić te koncerty, to te cyfry komunikujące kolejny rok będą zawsze pokazywane w jakiś niekonwencjonalny sposób.

Spójrz, jak opera się zmieniła pod względem technologicznym przez te 9 lat?
Prawda, zupełnie inaczej też wygląda scenografia. Jestem fanem w dobrym tego słowa znaczeniu techniki teatralnej.

Raczej gadżeciarzem!
Dyrektor Figas tak na mnie mówi, że gadżeciarz. A ja uważam, że dobre wykorzystywanie, oczywiście nie twierdzę, że dobrze wykorzystuję, mam nadzieję, że tak jest, ale to oceniają zawsze widzowie, jest czymś takim, co pomaga przedstawieniu, dramaturgii i mówię nie tylko o koncertach sylwestrowych, które są wycinkiem pewnych estetyk. Jeżeli jesteśmy w operze, to wiadomo, że to jest inna estetyka, jeżeli jesteśmy w konwencji współczesnych piosenek, to też zupełnie inna estetyka.

Wykorzystałeś obrotówkę.
Widzowie mogą troszkę być może nie zawiedzeni, ale była już obrotówka wykorzystywana w teatrze, która miała 25 lat i była też siermiężna jak Rudy 102, ciężka, nieruchoma po prostu oldschoolowa. Ta teraz jest nowa, bardzo lekka, delikatna, można ją sterować, więc zapadła decyzja, że robimy z obrotówką . Wykorzystałem ją, czasem się nią zabawiłem, w sensie takim, że aktorzy grają jakby z nią.

Często łapiesz focha w pracy?
Nie, nigdy.

No właśnie, obserwuję Cię od lat i nie widziałam Cię nigdy w takim szale.
No bo jak są dziennikarze, to nie wypada… (śmiech). Każdy człowiek ma swoje granice, swoją taką wyporność.

Zdarzyło Ci się przekroczyć tę granicę.
Wielokrotnie. Jeżeli coś, co budujesz przez tygodnie, miesiące w głowie i nagle brakuje tej jednej śrubki, której ktoś nie może przywieźć od trzech tygodni, no to jak mówi mój przyjaciel - dyrektor Kępczyński - wszystko naprawdę wszystko mi opada. To jest tak, że wtedy puszczają człowiekowi zawory, ale z drugiej strony, nauczyłem się, że nie mogę się denerwować za innych ludzi, bo bym już zwariował. Miałem coś takiego, że w pewnym momencie zostaje tylko krzyk, furia albo, że „ja was wszystkich pozabijam", ale postanowiłem, że nie mogę się denerwować, zatrzymać niesubordynację. Niemoc w polskich teatrach to dość popularna choroba, czyli brak wyprzedzania sytuacji o trzy kroki. Muszę powiedzieć, że w operze jest taki człowiek, który jest szefem sceny - nazywa się Jarek Gamszej i to jest genialny gość. On zanim mi powie, że to się da zrobić, wyprzedzi trzy kroki i mówiąc: „Poczekaj, muszę sprawdzić, czy się da”. A jak się nie da, to mówi, co zrobić, żeby się to udało.

Płaca minimalna wzrośnie od 2019 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Zwierzenia przy muzyce. Sebastian Gonciarz: W operze witają mnie „o Sylwester” - Express Bydgoski