36-letni Robert Stępniak jest prawdziwym człowiekiem z żelaza. Rywalizuje w najtrudniejszej z możliwych dyscyplin - triathlonie.
<!** Image 2 align=left alt="Image 3518" >W młodości uprawiał lekkoatletykę. W bydgoskim BKS-ie biegał na 400 m, legitymując się rekordem życiowym 48,11. - Kiedyś u schyłku kariery oglądałem na Eurosporcie zawody triathlonowe. Pomyślałem sobie, dlaczego nie spróbować? I tak to się zaczęło - powiedział „Expressowi”.
Na co dzień pracuje w Katedrze Kultury Fizycznej Akademii Bydgoskiej (już niebawem - uniwersytetu) im. Kazimierza Wielkiego i reprezentuje klub AZS AB. Każdą wolną chwilę poświęca na trening. A jest on - podobnie jak sam dyscyplina - niezwykle wyczerpujący.
Triathlon składa się w trzech rozgrywanych w ciągu jednego dnia po sobie konkurencji - pływania, jazdy na rowerze i biegu. W najbardziej ekstremalnym wydaniu (właśnie ironman) trzeba przepłynąć 3,8 km, przejechać rowerem 180 km i na koniec zaliczyć maraton (42,195 km).
W lipcu Robert Stępniak wystartował we Frankfurcie w Opel Ironman Germany, imprezie będącej jednocześnie eliminacją do słynnych zawodów na Hawajach, uznawanych za mistrzostwa świata. Uzyskał łączny czas 9:28.04 (56,46-5:05.24-3:21.04), co dało mu siódme miejsce w swojej kategorii wiekowej i czterdzieste szóste w klasyfikacji open.
Dzięki temu rezultatowi wywalczył prawo startu 15 października na Hawajach, wśród 1700 najlepszych zawodników na naszym globie.