Zmiany w zasadach szybkiej diagnostyki i leczenia nowotworów mogą nastąpić jeszcze w sierpniu

[break]
Niektórzy uważają, że pakiet onkologiczny wprowadzony w styczniu tego roku dyskryminuje chorych, u których nowotwór wykryto wcześniej. Inni twierdzą, że nadal długo czeka się na badania diagnostyczne, np. tomografię czy rezonans magnetyczny. Jeszcze inni, że uderza w szpitale i lekarzy specjalistów.
- W przychodniach nie ma już problemów - twierdzi Wojciech Pacholicki, wiceprezes Federacji Porozumienia Zielonogórskie. - Niektóre błędy - na przykład informatyczne - zostały naprawione. Docierają do nas sygnały o tym, że niektóre szpitale ponoszą straty. Od początku prosiliśmy ministerstwo o to, żeby wprowadzenie pakietu zostało poprzedzone pilotażem. Wtedy nie trzeba byłoby uczyć się na żywym organizmie.
Poseł Tomasz Latos, przewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia przypomina, że na zmiany czeka od marca. - Nic jeszcze nie zostało wykonane - mówi poseł Tomasz Latos. - Nadal pacjenci mają problemy z dostaniem się na diagnostykę. Nadal wymagane są badania histopatologiczne wtedy, kiedy nie można przeprowadzić biopsji i wykonuje się ją dopiero w trakcie operacji.
W pracach zespołu powołanego przez ministra zdrowia, który ma udoskonalić pakiet, uczestniczy Zbigniew Pawłowicz, były dyrektor bydgoskiego Centrum Onkologii.
- Obszerny raport leży już na biurku pana ministra - oświadcza Zbigniew Pawłowicz. - Mam wybrać z niego kilka najważniejszych punktów i przekazać ministrowi do szybkiego wykonania. Wybiorę te dotyczące pacjenta, czyli na przykład wynikające z kosztów leczenia szpitalnego oraz wykonywania pełnej diagnostyki.
Okazuje się, że niektórzy świadczeniodawcy podpisują umowy na badania z innymi placówkami, np. Centrum Onkologii i nie korzystają z nich. - Te umowy są martwe, nikt nie kieruje na badania pacjentów. Leczą ich niezdiagnozowanych
- podkreśla Zbigniew Pawłowicz.
Decyzje dotyczące pakietu mają zapaść w sierpniu.