Zły dotyk nauczyciela. Ile dzieci skrzywdził Piotr Sz.? Były dyrektor szkoły skazany na dwa lata więzienia.

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Małgorzata Oberlan

Zły dotyk nauczyciela. Ile dzieci skrzywdził Piotr Sz.? Były dyrektor szkoły skazany na dwa lata więzienia.

Małgorzata Oberlan

Piotr Sz., wieloletni dyrektor szkoły w gminie Kijewo Królewskie, przez trzy lata seksualnie wykorzystywał chłopca - uznał prawomocnie sąd w Toruniu i skazał go na 2 lata więzienia. Czy sprawcę można było ująć wcześniej? Czy ofiar było więcej?

Piotr Sz. dla chłopca był „wujkiem Piotrem”. Rodzice dziecka z Unisławia (Kujawsko-Pomorskie) dobrze znali pedagoga mieszkającego w tym samym miasteczku. Na korepetycje do niego wysyłali zresztą obu swoich synów. Jednak tylko młodszy z nich, Grzegorz, jako dwudziestokilkulatek postanowił przerwać milczenie i zgłosić wszystko prokuraturze. O tym, że najprawdopodobniej krzywdzony był też starszy brat, powiedział, uzasadniając wyrok, sędzia Jarosław Sobierajski z Torunia.

Nie każdy ma jednak tyle siły, by zmierzyć się po latach z własnym bólem i tajemnicą, opowiadać o tym ze szczegółami w prokuraturze i poddawać się badaniom psychologów, oceniających m.in. wiarygodność relacji.
- Nie żałuję. Mimo tego, że sprawa ciągnęła się ponad 6 lat. Mam nadzieję, że prawomocny wyrok dla Piotra Sz. doda sił innym ofiarom seksualnego wykorzystywania. I że przestaną się bać - powiedział pan Grzegorz 16 września po wyjściu z sali Sądu Okręgowego w Toruniu, w którym ogłoszono orzeczenie. Płakał. Płakali przytulający go rodzice i brat.

Nawet wtedy, gdy bolało

Co ustalono w toku kilkuletniego procesu przed Sądem Rejonowym w Chełmnie i podczas rozstrzygania apelacji w Toruniu?

Do seksualnego wykorzystywania chłopca dochodziło przez trzy lata: od 1998 do 2001 roku. W tym czasie Piotr Sz., nauczyciel biologii, był już dyrektorem szkoły publicznej w gminie Kijewo Królewskie (został nim w 1990 r.). Cieszył się powszechnym szacunkiem. Dla inteligenckiej rodziny Grzegorza był nie tylko człowiekiem godnym zaufania, ale i przyjacielem rodziny. „Wujek Piotr” - tak do niego zwracały się dzieci. Relacje były zażyłe. Nieżonaty i bezdzietny pedagog zdawał się idealnym korepetytorem. Kimś, kto nie tylko ma wiedzę i czas, ale i serce dla dzieci znajomych.

Grzegorz przychodził na korepetycje do mieszkania Piotra Sz. w Unisławiu średnio raz w tygodniu. Jak ustalił sąd, na przestrzeni wspomnianych trzech lat pedagog dopuścił się karygodnych czynów wobec chłopca kilkadziesiąt (tak!) razy.

„Od 1998 roku do czerwca 2001 roku wielokrotnie, w krótkich odstępach czasu, dotykał penisa pokrzywdzonego i masturbował go” - tak czyny Piotra Sz. opisał Sąd Rejonowy w Chełmnie.

Toruński sędzia Jarosław Sobierajski zaznaczył natomiast, że nauczyciel krzywdził chłopca nawet wtedy, gdy ten skarżył się na ból.

Piotr Sz. podczas rozprawy apelacyjnej w Sądzie Okręgowym w Toruniu, z adwokatem Janem Kwietnickim. Sąd wysłał go na 2 lata do więzienia.
Grzegorz Olkowski Piotr Sz. na sali rozpraw

Biegli psychiatrzy i seksuolodzy badali i diagnozowali nauczyciela. Stwierdzili, że nie jest klasycznym pedofilem. To zresztą przypadek najczęstszy - sprawcy podobnych przestępstw zazwyczaj nie są nimi wprost. Krzywdzą dzieci, dopuszczając się tak zwanych „zachowań zastępczych”. Najprościej rzecz ujmując, są heteroseksualni, ale z jakichś powodów akurat w tym momencie swego życia zaspokajają popęd seksualny, wykorzystując dzieci.

Pan Grzegorz, dziś mężczyzna koło trzydziestki, nie chce zdradzać, jaki impuls pchnął go do tego, by ujawnić tajemnice korepetycji u „wujka Piotra”. Powiedział o tym w prokuraturze i sądzie. Za zamkniętymi drzwiami, bo proces ze zrozumiałych względów miał wyłączoną jawność. Impuls był jednak na tyle silny, że po 12 latach od zakończenia korepetycji poszedł złożyć zawiadomienie o przestępstwie.

Ponad sześć lat do wyroku!

- Prokuratura Rejonowa w Chełmnie bardzo sprawnie przeprowadziła śledztwo - podkreśla dziś pan Grzegorz.

Rzeczywiście, śledczy zebrali w ciągu kilku miesięcy obszerny materiał dowodowy, który pozwolił im skierować po kilku miesiącach akt oskarżenia do sądu. To był 2013 rok.

Proces w Chełmnie miał ruszyć w styczniu 2014 roku, ale mijały kolejne miesiące i nic się nie działo. Piotr Sz. cały czas był wówczas dyrektorem szkoły podstawowej w gminie Kijewo Królewskie. Fakt oskarżenia go był kompletnym szokiem dla władz gminy i osób, które stopniowo dowiadywały się o zarzutach.

- „Taki dobry człowiek”, „Nie wierzę, że to zrobił” - takie opinie słyszałem od absolwentów tej szkoły, uczonych przez Piotra Sz. wtedy i słyszę do dziś, choć zapadł już prawomocny wyrok - mówi Mieczysław Misiaszek, będący wójtem Kijewa Królewskiego kolejną już kadencję.

We wrześniu 2014 roku, zaniepokojeni opóźniającym się startem procesu Piotra Sz., skontaktowaliśmy się z Sądem Rejonowym w Chełmnie. Okazało się, że nie odbyła ani jedna rozprawa. Powód? Przed oblicze Temidy nie mógł jakoś dotrzeć oskarżony.

- Nie odbyła się ani jedna rozprawa z udziałem oskarżonego, bo ciągle przedkładał zwolnienia chorobowe. Ostatnie jest zaświadczenie o hospitalizacji. W związku z tym podjąłem starania o przebadanie Piotra Sz. przez biegłych lekarzy, którzy mają orzec, czy stan zdrowia oskarżonego faktycznie uniemożliwia mu udział w rozprawie. Czekam na tę opinię - mówił nam wtedy sędzia Jakub Wąwoźny, przewodniczący II Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Chełmnie.

Ostatecznie, po kilkuletnim procesie, 31 października 2018 roku zapadł wyrok. Piotra Sz. uznano winnym seksualnego wykorzystywania chłopca i skazano na 2 lata bezwzględnego więzienia (groziło mu do 12 lat). Wydano mu też 4-letni zakaz wykonywania zawodu.

Apelację wniósł adwokat Wiktor Indan-Pykno, obrońca pedagoga. Dodajmy, że to sam dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Toruniu. Na rozprawę odwoławczą 12 września ten utytułowany prawnik nie przyszedł. 58-letniemu Piotrowi Sz. towarzyszył wówczas doświadczony adwokat Jan Kwietnicki.

Ogłoszenie prawomocnego wyroku, 16 września, obsłużono natomiast początkującym prawnikiem, który nie wiedział nawet, jak wygląda jego klient. „Pan Sz.?” - pytał grzecznie dziennikarzy przed salą rozpraw, podając im ręce.

Być może nikt z uznanych adwokatów nie chciał firmować własnym nazwiskiem klęski. Bo taką okazało się dla Piotra Sz. prawomocne orzeczenie. Wyrok pierwszej instancji podtrzymano w mocy, wysyłając „wujka Piotra” na 2 lata za kraty.

Grzegorz: Nie tylko ja

Piotr Sz. od samego początku sprawy do ostatniego słowa podczas rozprawy apelacyjnej nie przyznawał się do winy. - Załamało się moje życie. Żyję w ciągłym stresie. Coś strasznego dla mnie - mówił.

Załamało się moje życie. Żyję w ciągłym stresie. Coś strasznego dla mnie

Zupełnie inaczej brzmiały ostatnie słowa w procesie, wypowiedziane przez pana Grzegorza. „Od wydania wyroku w Chełmnie moje życie nabrało barw. Zacząłem normalnie żyć” - powiedział.

Nowe życie pana Grzegorza ma nie tylko więcej kolorów, ale i spokojniejszy oddech. Z tym spokojem i poczuciem, że można na tym świecie jednak dojść sprawiedliwości po latach, młody mężczyzna chciałby jeszcze coś ważnego zrobić. Zaraz po wyjściu z sali sądowej powiedział: „Chłopców skrzywdzonych przez Piotra Sz. było więcej”.

O takiej ewentualności świadczyć też może zgłoszenie, którego dokonał w 2013 r. pewien rolnik. Pan Ryszard miał syna uczącego się w kijewskiej szkole. Dowiedział się od niego, że „dyrektor zamyka się z chłopcami w klasie i dobiera się im do rozporków”. Uczniowie opisywali to m.in. w internecie. Władze gminy skierowały ojca do prokuratury. Ta sygnał sprawdziła, wysyłając na rozpytanie policjantów. Niczego nie znaleźli i sprawę zamknięto.

- Sprawa pana Grzegorza to sprawa korepetycji i Unisławia, a nie gminnej szkoły. U nas nic niepokojącego się nie działo
- mówi dziś wójt Mieczysław Misiaszek.

PS. Imię ofiary pedagoga zostało zmienione.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.