W niedzielę zakończyły się mistrzostwa Europy koszykarzy. Wśród miast organizatorów imprezy była także Bydgoszcz, gdzie odbył się jeden z dwóch turniejów drugiej fazy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 132544" sub="Paulina Rybak zakończyła przygodę z EuroBasketem. Kolejnym sportowym wyzwaniem będą przyszłoroczne mistrzostwa świata w biegach przełajowych Fot. Tadeusz Nadolski">W hali „Łuczniczka” rywalizowały Niemcy, Rosja, Chorwacja, Francja, Grecja i Macedonia. Główną odpowiedzialną za przygotowanie i przebieg turnieju była Paulina Rybak.
Kiedy rozpoczęły się przygotowania do organizacji EuroBasketu w Bydgoszczy?
Pracę rozpoczęliśmy w październiku ubiegłego roku.
Jak to wówczas wyglądało, jakie były pierwsze decyzje?
Nie zaczynałam od zera, pewne kroki już zostały zrobione. Najważniejszy był stały kontakt z FIBA, właściwym organizatorem mistrzostw Europy.
Delegacje FIBA kilkakrotnie przyjeżdżały do Bydgoszczy. Na co zwracały przede wszystkim uwagę?
Na wiele drobiazgów, o których by mi nawet do głowy nie przyszło. Na przykład kazano nam zakleić nazwy - nawet miniaturowe - producentów sprzętu wykorzystywanego w hali „Łuczniczka”. Przedstawiciele FIBA uważali, że jest to rodzaj reklamy, a federacja miała podpisane kontrakty ze swoimi sponsorami i tylko oni mogli być eksponowani wokół parkietu i w całym obiekcie. Jeśli natomiast chodzi o samą „Łuczniczkę” to nie było większych zastrzeżeń. Najpoważniejszą „inwestycją” było przygotowanie trybuny dla dziennikarzy, co wymagało między innymi zdemontowania części fotelików. Na bieżąco współpracowałam także z dyrektorem hali, Piotrem Drażdżewskim, który przyjmował nasze uwagi i na nie reagował. Myślę, że bydgoski obiekt był jednym z lepszych w kraju.
<!** reklama>Przy tak dużej imprezie niezbędni są wolonatriusze. Jak przebiegał proces ich naboru i ostatecznej weryfikacji?
Przede wszystkim nawiązaliśmy kontakt z bydgoskim uczelniami, bowiem impreza odbywała się we wrzesniu, wówczas, kiedy studenci maja jeszcze wakacje. W pierwszym etapie zgłosiło się ponad dwieście osób. Wszystkie przeszły cykl szkoleń i testów, w tym także ze znajomości języka angielskiego. Z tego grona pozostała setka. Było to trochę mniej niż zakładaliśmy, bo rozdział obowiązków przewidywał około 140 wolontariuszy. Mimo tej mniejszej liczby wszyscy radzili sobie doskonale, pracowali świetnie - jak wiadomo bez wynagrodzenia.
Przed i w trakcie EuroBasketu pojawiły się głosy, że impreza nie jest we właściwy sposób promowana.
Z tym nie mogę się do końca zgodzić. Na bydgoskich ulicach wiele było bardzo nowoczesnych w swojej formie i intrygujących plakatów. A w samym centrum na ulicy Mostowej ustwiona była olbrzymia piłka. O turnieju na bieżąco informowały też media. Taką strategię przyjęły władze miasta i jestem przekonana, że większość mieszkańców była dobrze poinformowana o imprezie.
Kibice - zwłaszcza polscy - uskarżali się na wysokie ceny biletów na ten turniej.
Ustalone one zostały w porozumieniu z FIBA i myślę, że warte były tego widowiska.
Rozumiem, że żadnych większych wpadek nie było - na przykład tak jak to się zdarzyło we Wrocławiu światło w „Łuczniczce” nie zgasło?
Nie. Jedyną chwilę grozy przeżyliśmy, gdy na obręczy zawiesił się grecki center (ciemnoskóry Sofoklis Schortsanitis waży ponad 140 kg), a cała konstrukcja kosza aż się wygięła. Na szczęście trwale się nie odkształciła.
FLESZ: Elektryczne samoloty nadlatują.