Złotka nie błyszczą

<!** Image 1 align=left alt="Image 37210" >Po trzech „planowanych” zwycięstwach w eliminacyjnej grupie japońskich mistrzostw świata (z Kenią, Koreą Południową i Kostaryką) coś się w drużynie naszych siatkarek zacięło. Polskie „Złotka” przegrały w ten weekend kolejno z Tajwankami i gospodyniami. Ostatecznie zajęły trzecie miejsce w grupie (uznawanej za najsłabszą na mistrzostwach) i awansowały do dalszych gier. Do drugiej rundy przystąpią teraz z miernym dorobkiem jednego zwycięstwa oraz dwóch porażek i perspektywą trudnych spotkań, kolejno z: Włochami, Serbią i Czarnogórą, Turcją oraz Kubą. Jedno jest pewne - trudno liczyć na to, że uda im się w obecnej, ośmiozespołowej grupie zająć co najmniej drugie miejsce, dające awans do półfinału. Postawa Polek nie jest jednak wielką niespodzianką. Biorąc pod uwagę to, co się działo przed mistrzostwami, nie można było spodziewać się niczego dobrego.

<!** reklama right>Odpadły bowiem z gry same gwiazdy. Dorota Świeniewicz, wybrana niedawno najlepszą siatkarką Europy, zdecydowała się na macierzyństwo. Konflikt innej liderki - Małgorzaty Glinki - z trenerem Andrzejem Niemczykiem zakończył się tym, że teraz w kadrze nie ma ani jej, ani jego. A niewątpliwie właśnie ten duet decydował wielokrotnie o zwycięstwach w ważnych meczach. Do tego doszły kłopoty zdrowotne Kamili Frątczak i Agaty Mróz, no i na skutki długo nie musieliśmy czekać. Trener Ireneusz Kłos jest, mimo wszystko, optymistą. I bardzo dobrze, bo - nie tylko w sporcie - nadzieja powinna umierać ostatnia. Gdyby jednak patrzeć realnie, podstaw do optymizmu nie ma. Szkoda, bo oprócz efektownych ujęć w magazynach dla panów i wydanym ostatnio kalendarzu, wolałbym obejrzeć „Złotka” równie efektownie grające na japońskich parkietach.