Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodziei ci u nas dostatek

Piotr Bednarczyk, Krzysztof Wypijewski
Sportowcy często padają ofiarami kradzieży. Ostatnio boleśnie przekonali się o tym żużlowcy GTŻ Grudziądz, którzy przed bardzo ważnym meczem w Gnieźnie stracili pięć motocykli.

Sportowcy często padają ofiarami kradzieży. Ostatnio boleśnie przekonali się o tym żużlowcy GTŻ Grudziądz, którzy przed bardzo ważnym meczem w Gnieźnie stracili pięć motocykli.

<!** Image 2 align=right alt="Image 129931" sub="Oliver Allen przed meczem z Marmą Rzeszów. Trzy dni później motocykla, który widać na zdjęciu, już nie miał... / Fot. Sławomir Pawenta">Sprzęt zginął z klubowego parkingu - ktoś w nocy włamał się do garaży zawodników. Co ciekawe - motocykle żużlowe są tak specjalistyczne, że dla innych celów praktycznie nieprzydatne. Można więc śmiało stwierdzić, że w sprawę kradzieży był zamieszany ktoś ze środowiska speedwaya.

Łup na Wschód?

Wydaje się, że skoro silniki motocykli są numerowane, to powinno być łatwo namierzyć sprawców. Ewentualny złodziej jadąc na kradzionym sprzęcie byłby przyłapany już przy pierwszym występie.

<!** reklama>- Złodzieje mogą przytrzymywać w garażach skradziony sprzęt przez dłuższy czas, a dopiero potem ewentualnie z niego skorzystać, jak sprawa przyschnie - mówi Jan Ząbik, trener Unibaksu. - Albo wywiozą go na Wschód i sprzedadzą, a tam już nikt nikomu niczego nie udowodni.

We wspomnianym Grudziądzu, w nocy z soboty na niedzielę przed meczem ze Startem Gniezno okradziono boksy Rory’ego Schleina i Olivera Allena, skąd zginęło pięć motocykli (po dwa wspomnianych zawodników oraz jeden Edwarda Kennetta) oraz narzędzia. GTŻ chciał przełożyć spotkanie, ale gnieźnianie się na to nie zgodzili. W efekcie grudziądzanie pożyczyli sprzęt od Marcina Jędrzejewskiego z bydgoskiej Polonii, ale i tak wysoko przegrali. Gdyby wywalczyli wówczas punkt bonusowy za zwycięstwo w dwumeczu (a była na to spora szansa, bo jechali z 16-punktową zaliczką), awansowaliby do play off i nie musieliby jeździć w spotkaniach barażowych o pozostanie w I lidze. Dodajmy, że kilkanaście miesięcy wcześniej w podobnej sytuacji byli gnieźnianie, którym w drodze na mecz na Ukrainie spaliły się motocykle - i wówczas mecz przełożono.

Sprawcy kradzieży są nadal nieznani.

<!** Image 3 align=left alt="Image 129931" sub="- Mam swoje podejrzenia, kto mógł wsypać proszek - mówi Tomasz Suskiewicz (z prawej). Obok Emil Sajfutdinow / Fot. Jarosław Pabijan">- Kompletnie nic nie wiadomo na ten temat - mówi prezes GTŻ Zbigniew Fiałkowski. - Policja przesłuchuje po kolei mechaników, zawodników, nadzór nad postępowaniem objęła prokuratura, lecz na razie motocykli jak nie było, tak nie ma. To wstyd dla całego naszego środowiska żużlowego. Ktoś musiał być doskonale zorientowany, bo inaczej jakim cudem włamałby się akurat do dwóch z 12 boksów, w których stały najlepsze motocykle? Dodam, że na polskie tory trzeba specjalnie „ustawić” sprzęt i zagranicznym zawodnikom zabiera to nieraz sporo czasu. Nasi akurat zdążyli dostroić motocykle i im je skradziono. Allen kupił nowy silnik, Kennet przywiezie z Anglii, a w tym tygodniu dostarczymy ze Szwecji sprzęt Schleina, ale nie wiadomo, jak on będzie się teraz spisywał w barażach.

Na własną rękę

Grudziądzanie podjęli też starania odzyskania sprzętu na własną rękę.

- Mam zapewnienie od wszystkich polskich mechaników, że jeśli kradziony sprzęt do nich trafi, to od razu dadzą mi znać, bo oni doskonale go rozpoznają - dodaje prezes Fiałkowski. - Rozmawiałem również z działaczami innych klubów, którzy obiecali, że jeśli tylko pojawią się oferty zakupu używanych motocykli, to też mnie poinformują. Oprócz tego „dogadałem” się z Nikołajem Kokinsem z Daugavpils, iż on porozmawia ze swoimi kolegami z Łotwy i Rosji, czy przypadkiem tam takie propozycje się nie pojawiły. Wiem, że taki sprzęt jest trudno ukryć, ale w naszym kraju wszystko jest możliwe, jak choćby zeszlifowanie numerów z silników i ram i „nabicie” nowych. Ale są i inne elementy motocykli, dzięki którym można je łatwo rozpoznać.

Dodajmy, że feralnej nocy włamano się dodatkowo do klubowego busa, skąd zginął m. in. komputer.

Proszek w baku

W bydgoskim parkingu do kradzieży nie dochodziło, ale w zeszłym roku odnotowaliśmy inny przykry incydent. Do baków dwóch motocykli Emila Sajfutdinowa ktoś wsypał... proszek do mycia rąk.

- Jeden z silników został przez to uszkodzony. Za remont zapłaciliśmy pięć tysięcy złotych - wspomina Tomasz Suskiewicz, menedżer i mechanik 20-letniego polonisty.

Inni też mają kłopoty

Jednak nie tylko żużlowcy mają kłopoty ze złodziejami.

- Nam pięć lat temu ukradziono silnik do motorówki, gdy byliśmy na zgrupowaniu w Rogóźnie Wielkopolskim - wspomina prezes AZS-u UMK Energa Toruń Henryk Boś. - Byliśmy wściekli, bo silnik był nowy, firmy Yamaha. Na tamte czasy kosztował nas naprawdę sporo. Policja podobno nawet wiedziała, kto był sprawcą, ale silnika nie odzyskała. Oprócz tego zdarzały się drobne kradzieże z naszej przystani w Toruniu.

Amatorzy cudzej własności odwiedzili również kadrę młodych hokeistów do lat 18, którą trenował torunianin Andrzej Makowski.

- Włamano nam się do szatni podczas treningu w Poznaniu - wspomina szkoleniowiec. - Zabrano pieniądze, a Zbigniewowi Juszczakowi jeszcze telefon. Nie wzywaliśmy nawet policji, potraktowaliśmy to jako incydent. Uczuliliśmy tylko zawodników, by byli ostrożniejsi. Innych włamań nie pamiętam, może dlatego złodzieje nas oszczędzają, że wiedzą, iż laskarze są biedni?

Hale też nie są bezpieczne

Do dziwnego włamania doszło kilka lat temu hali „Spożywczaka” w Toruniu. Z magazynu ekstraligowych koszykarzy AZS Elana zniknął komplet nowych strojów. Ciekawe, w jaki sposób złodzieje wykorzystali swój łup, bo stroje były oznakowane m. in. nazwiskami zawodników, numerami, nazwą klubu i sponsora. Praktycznie każde wyjście na ulicę lub próba zagrania w jakimś meczu wiązałaby się z dużym ryzykiem wpadki. Chyba że stroje trafiły do kolekcjonerów.

W bydgoskiej hali Astoria też dochodziło do włamań. Kilka lat temu na własnej skórze przekonały się o tym siatkarki Gwardii Wrocław. Kiedy grały mecz z Centrostalem złodzieje ogołocili ich szatnię, zabierając biżuterię, telefony komórkowe i ubrania. Koleżankom z Dolnego Śląska z pomocą pospieszyły wtedy bydgoszczanki. Pożyczyły dresy, a wrocławianki nie musiały wracać do domów w strojach meczowych.

Niestety, niemal regułą jest, że sprawcy pozostają bezkarni. Czyżby nad sportowcami wisiało fatum?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!