Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zanim poleje się krew...

Renata Napierkowska
- Tu dojdzie do samosądu - mówią mieszkańcy bloku socjalnego na Rąbinie. Dwójka lokatorów już się wyprowadziła, druga rodzina dostała propozycję przeprowadzki do kolejnego mieszkania.

- Tu dojdzie do samosądu - mówią mieszkańcy bloku socjalnego na Rąbinie. Dwójka lokatorów już się wyprowadziła, druga rodzina dostała propozycję przeprowadzki do kolejnego mieszkania.<!** Image 2 align=none alt="Image 204528" sub="- To za tymi drzwiami rozlegają się krzyki, ryki, dzika muzyka i padają wyzwiska pod adresem nas wszystkich - twierdzą zgodnie mieszkanki bloku socjalnego - Ewa Kuczyńska, Małgorzata Oliwkowska i Dominika Konopacka-Gimińska / Fot.: Renata Napierkowska">

Interwencje policji, wyzwiska, ubliżanie, awantury, a nawet rękoczyny - to codzienność w budynku na Rąbinie. Mieszkańcy dwóch sąsiadujących ze sobą klatek są już u kresu wytrzymałości. Normalne życie, jak twierdzą, uniemożliwia im jedna starsza kobieta z dorosłym synem.

Tego nie da się wytrzymać

- Mam najgorszą sytuację, bo mieszkam z tą panią przez ścianę. Wraz z sąsiadami przeżywamy gehennę, jak tylko ta rodzina się wprowadziła. Dorosły, prawie 50-letni, syn tej kobiety, który nigdzie nie pracuje, zakłóca nam ciszę nocną graniem głośnej muzyki, krzykami i trzaskaniem drzwiami. Kiedy raz zwróciłam im uwagę, to zostałam zaatakowana. Sąsiedzi też już boją się wzywać policję, bo po każdej interwencji jest coraz gorzej. Pod moim adresem z mieszkania tej pani wykrzykiwane są różne obelgi, wyzwiska, a nawet groźby, że nas zabiją. Jeden z sąsiadów, który mieszkał w tym budynku ze swoim starszym schorowanym wujem, już się wyprowadził, bo oskarżyła go o pobicie. Boję się o bezpieczeństwo swoje i mojej rodziny - twierdzi Dominika Konopacka-Gimińska.

To samo mówią pozostali mieszkańcy tej klatki oraz sąsiedniej.

- O pierwszej czy trzeciej w nocy rozlegają się krzyki, wyzwiska, trzaskanie drzwiami, rycząca muzyka. Wszystko tak słyszę, jakby to działo się w moim mieszkaniu. Dzieci się budzą w środku nocy i potem niewyspane idą do szkoły. Dlaczego miasto wprowadziło tutaj takich lokatorów, którzy innym żyć nie dają? - pyta Małgorzata Oliwkowska, kolejna lokatorka socjalnego budynku.

Widok policji już nie dziwi

To samo powtarzają pozostali lokatorzy. Policyjne interwencje w tym budynku nikogo już nie dziwią, bo stróżów prawa wzywają obydwie strony.

- Tylko od lipca 2011 roku do grudnia 2012 roku wymieniona osoba wzywała policję 30 razy. Dotyczyły one wielokrotnie gróźb kierowanych wobec tej pani przez sąsiadów i znieważeń. Problem nieporozumień jest znany dzielnicowemu, który na bieżąco odwiedza mieszkańców bloku prowadząc z nimi rozmowy. Ponadto inowrocławska policja prowadziła postępowania karne oraz dotyczące wykroczeń związanych z zachowaniem między sąsiadami. Interwencje są również zgłaszane przez sąsiadów mieszkanki, jednak trudno je oszacować, bo wzywają funkcjonariuszy różne osoby - tłumaczy rzeczniczka prasowa policji aspirant Izabela Drobniecka.

To wina prezydenta...

Kobieta, pod adresem której padają oskarżenia, twierdzi natomiast, że przyczyną konfliktów są szykany sąsiadów.

- Proszę pani, co ci ludzie tutaj ze mną wyprawiają. Nie piję, nie palę, nie sprowadzam do domu mężczyzn, a miasto wprowadziło tutaj pedałów i k...y. To wina prezydenta, że tacy ludzie tutaj mieszkają. Dwóch pedałów się wyprowadziło, ale reszta tej hołoty została - wykrzykuje na ulicy oburzona oskarżeniami sąsiadów lokatorka. Wcześniej kobieta z synem mieszkała przy Okrężnej, ale i tam wciąż dochodziło do konfliktów z sąsiadami, a interwencje policyjne były na porządku dziennym.

Wszyscy mamy się wyprowadzić?

Dominika Konopacka-Gimińska otrzymała od miasta propozycję przeprowadzki do innego, mniejszego lokalu. <!** reklama>

- Czy to znaczy, że wszyscy mamy się stąd wyprowadzić, a ta pani i jej syn są nie do ruszenia. Przecież to oni nam zakłócają spokój - oburza się matka dwójki dzieci.

Tylko sąd

Sąsiedzki konflikt już kilkakrotnie trafiał na sądową wokandę, jednak nadal pozostaje nierozwiązany.

- Jeśli władze miasta nie wyprowadzą stąd tej kobiety i jej syna, to tu w końcu dojdzie do samosądu i poleje się krew, bo dłużej tego nie wytrzymamy - twierdzi jeden z mieszkających w sąsiedniej klatce mężczyzn.

Władze miasta na razie nie widzą możliwości rozwiązania sprawy. Kobieta zresztą regularnie płaci czynsz i oskarża kolejnych lokatorów o znęcanie się psychiczne i fizyczne. <!** reklama>

- Konflikty międzysąsiedzkie to problem do rozwiązania przez sądy, a nie właściciela budynku. Zgodnie z art. 13 ust. 1 ustawy z 21 czerwca 2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego, jeżeli lokator wykracza w sposób rażący lub uporczywy przeciwko porządkowi domowemu, czyniąc uciążliwym korzystanie z innych lokali w budynku, inny lokator lub właściciel innego lokalu w tym budynku może wytoczyć powództwo o rozwiązanie przez sąd stosunku prawnego uprawniającego do używania lokalu i nakazanie jego opróżnienia - odpowiada urzędowo rzeczniczka ratusza, Monika Dąbrowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!