Oni żyją od kilku dni w strachu przed znalezieniem się na bruku. Ona chce, aby wreszcie ktoś uznał jej prawa. Toczą wojnę domową.
<!** Image 1 align=right alt="Image 3656" >Lokatorów, którzy od lat mieszkają w oficynie przy ul. Młyńskiej w Inowrocławiu, los zetknął z Wiesławą Lewandowską przed sześcioma laty. Od samego początku było im ze sobą źle.
W piątek z samego rana na Młyńską przyjechała ekipa, aby wyprowadzić mieszkańców oficyny. Chwilę później pod domem była już policja i regionalna telewizja, bo właścicielka kamienicy postanowiła sama pozbyć się lokatorów. Podczas wieczornych „Zbliżeń” można było zobaczyć meble Zenona Czachowskiego, stojące w nieładzie na środku podwórza i sąsiadów oburzonych najściem na dom pana Zenka.
- Uprzedziłam Czachowskiego, że się dzisiaj wyprowadza, to powiedział, że mam go pocałować w dupę - opowiada wzburzona Lewandowska. Kupiła tę kamienicę w 1999 r. za pieniądze z zaciągniętego kredytu. Zapłaciła 85 tys. zł. - Ten dom ma zapewnić byt mojemu niepełnosprawnemu synowi, gdy mnie zabraknie i możliwość leczenia, jeśli medycyna pójdzie do przodu i będzie można mu pomóc - mówi ocierając łzy.
Los, jak wyznaje, jej nie oszczędza. Pierwszy cios - choroba syna. Dwudziestopięciolatek od lat cierpi na schizofrenię. Wymaga stałej opieki. Drugi cios - nagła śmierć męża, który był jej ostoją i oparciem w trudnych chwilach - To był zawał, wszystko przez te nerwy z kamienicą i lokatorami - twierdzi Lewandowska.
Dom już przed sześcioma laty prezentował się nieciekawie, jednak przystępna cena, jakiej zażądał poprzedni właściciel, przeważyła szalę wątpliwości. Kupując go, nie spodziewała się, że ściągnie na siebie lawinę kłopotów. Jest jednak energiczna, trudności jej nie zniechęcają. - Pierwszy przestał płacić Czachowski. Wkrótce w jego ślady poszli inni. Z zawodu jestem księgową i wiem co to prawo, więc postanowiłam wyeksmitować tych, którzy nie płacą. Poszłam do sądu - mówi Lewandowska.
Wszyscy lokatorzy dostali wyroki eksmisyjne z prawem do lokalu socjalnego. Właścicielka kamienicy od 2 lat czeka, aż miasto zapewni dla nich jakieś lokum. Dopiero po wyeksmitowaniu pierwszego dłużnika znalazł się wolny kąt dla jednej rodziny.
<!** Image 2 align=left alt="Image 3657" >Lewandowska tłumaczy, że nie miała wyboru. Jej dom wymaga remontu. W najgorszym stanie jest oficyna. Kobieta jeszcze w tym roku chce wyremontować dach i mieszkania, obawia się bowiem, że budynek zawali się, a wtedy to ją oskarżą o narażenie życie lokatorów. Racje rozsądne. Należałoby się z właścicielką kamienicy zgodzić, ale... Po drugiej są oni - lokatorzy.
Zenon Czachowski, mężczyzna po pięćdziesiątce, od minionego piątku, po eksmisji, pomieszkuje kątem u rodziny.
Jest sam, jego żona zmarła siedem lat temu. Wcześniej pracował, jak mówi, w państwowym zakładzie. Kiedy żona zachorowała, przeniósł się do prywatnej firmy budowlanej, bo były potrzebne pieniądze na lekarstwa, jednak długo tam nie zabawił. Dziś utrzymuje się z pracy dorywczej.
- Z czego miałem jej płacić?- rozkłada ręce. - Czasami pomaga mi finansowo mama. Jak zarobię 50 złotych, to muszę kupić coś do jedzenia. Z poprzednią właścicielką kamienicy miałem umowę, jak nie miałem pieniędzy, to darowała mi czynsz, ja w zamian sprzątałem podwórko. Z tą też tak było na początku. Dopiero potem wprowadziła swoje rządy. Chciałem zresztą płacić i starałem się o przyznanie dodatku mieszkaniowego, jednak właścicielka się nie zgodziła. Od początku chciała się mnie i pozostałych lokatorów oficyny pozbyć - przekonuje Czachowski. Przyznaje, że był kłopotliwym lokatorem, nie dbał o mieszkanie, ale...- Jak miałem sprzątać, skoro 2 lata temu właścicielka odcięła mi wodę - tłumaczy. Sąsiedzi mówią o nim: „Lubi sobie wypić, ale libacji nigdy w domu nie urządzał”. Z całego dobytku zdążył podczas eksmisji zabrać tylko dowód osobisty. Zostało mu też ubranie, które miał akurat na sobie.
Małżeństwo Wizów też od kilku lat zalega z opłatami. Zuzanna mieszka w tym domu od 20 lat. Wcześniej z babcią, teraz z mężem. Oboje są bez stałej pracy. Nie mają wody ani prądu, bo właścicielka wszystko im odcięła. Wieczorem siedzą przy świeczkach, wodę noszą od sąsiadów.
<!** Image 3 align=right alt="Image 3658" >- Nie ma też toalety, bo właścicielka zamurowała ubikację w podwórzu. Załatwiamy się na strychu do wiadra. Mamy126 zł z opieki społecznej. Trochę pomagają teściowie. W sezonie nieraz pracujemy w polu, ale od kilku dni siedzimy bez przerwy w domu, bo boimy się, że ona nas też stąd wyrzuci - opowiada pani Zuzanna
Z trójki lokatorów w najlepszej sytuacji jest Maria Sawicka. Jej już bowiem eksmisja nie grozi. Jeszcze w piątek, gdy właścicielka wyprowadzała sąsiada z pierwszego piętra, w pośpiechu pakowała dobytek w kartony, bo dostała przydział lokalu w budynku komunalnym. Ma stałą pracę, jednak za mieszkanie też nie płaciła. Syn w wojsku, mąż odsiaduje wyrok za znęcanie się nad rodziną w więzieniu, ciężko...
Szeroka brama prowadząca na małe ciasne podwórko, ściany, z których zwisają płaty szarego tynku, wyzierające z każdego kąta bieda i opuszczenie - takich kamienic jak ta przy ulicy Młyńskiej w Inowrocławiu, są w każdym mieście setki. Lewandowska chciałaby zamienić ją w porządny i solidny dom, z lokatorami, którzy regularnie płacą czynsz, dbają o czystośćklatek schodowych i korytarzy. Ale to nie jest takie proste. Inowrocławska policja wszczęła dochodzenie w sprawie naruszenia spokoju domowego przez właścicielkę.
- Dzisiaj wyrzuciła jednego, jutro może wyeksmitować sąsiadkę, a pojutrze mnie z dziećmi. Była tutaj i powiedziała, że drzwi rozwali. Ta kobieta nie ma sumienia - skarży się Elżbieta Mrówczyńska, jedyna lokatorka oficyny, która regularnie płaci czynsz.
PS Niektóre nazwiska na prośbę zainteresowanych zostały zmienione.