W szkołach zawodowych więcej uczniów

Co dalej, skoro liczba instruktorów zajęć praktycznych maleje?

Z przeprowadzonych badań we wszystkich powiatach wynika, że od 8 do 9 proc. wzrosła liczba absolwentów zasadniczych szkół zawodowych i techników, a niekoniecznie nauczycieli zajęć praktycznych. Potwierdza się to przy okazji otwieranych nowych kierunkach.

- Dyrektorzy szkół radzą sobie z tym problemem. Przed otworzeniem nowego kierunku dyrektorzy wcześniej tworzą kadrę nauczycieli - mówi Maciej Długosz, wizytator Wydziału Kształcenia Ponadgimnazjalnego i Ustawicznego w Kielcach.

OBAWY DYREKTORÓW SZKÓŁ

- Boję się, że któregoś roku zabraknie w szkole instruktorów zajęć praktycznych. Obecnie jest ich dziewięciu. Z roku na rok jest gorzej, a uczniów przybywa. W ciągu dwóch lat zainteresowanie kierunkami zawodowymi wzrosło o 100 proc. Żyjemy w czasach budowlanego bumu i myślę, że potrwa on około 10 lat. Ponadto wielu fachowców wyjechało za granicę, pozostawiając lukę na rynku pracy. Przyczyną deficytu kadry zajęć praktycznych jest także niska płaca, dodatkowo muszą oni ukończyć kurs pedagogiczny - mówi Ryszard Mańko, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych przy ulicy Jagiellońskiej 90 w Kielcach.
- Młodzież po ukończeniu naszej szkoły jest rozchwytywana. Wielu absolwentów zostaje rekrutowana do prywatnych firm, bo chłopcy znają się na robocie. Żeby ich dobrze przygotować niezbędne jest wykwalifikowane oko instruktora. Rynek pracy oczekuje od pracowników wysokiej jakości usług, zatem normalnym jest, że ktoś ich musi tego nauczyć - informuje Julian Kuta, kierownik zajęć praktycznych.

Szkoły zawodowe często korzystają z nauczycieli, którzy gdzieś pracują. Mają swoje firmy budowlane, zakłady kosmetyczne, fryzjerskie, itd. Coraz trudniej pozyskać nauczycieli zawodu, ponieważ prowadzenie własnego interesu jest o wiele bardziej dochodowym zajęciem niż etat w szkole. Pracownicy z tytułem mistrza zarabiają około 1000 złotych brutto miesięcznie. To na pewno nie przekona wielu z nich do zajęć z młodzieżą w warsztatach szkolnych.

- Są problemy z brakiem nauczycieli i egzaminatorów poszczególnych zawodów, nie ma specjalistów. Niekiedy jesteśmy zmuszeni zatrudnić ludzi prowadzących własne firmy choć na kilka godzin tygodniowo. Nie jest łatwo ich zwerbować. Pracując w swojej firmie przez godzinę zarobią cztery razy więcej niż ucząc w szkole. Od trzech lat liczba uczniów jest porównywalna, jednak rysuje się lekka tendencja wzrostowa. Obecnie dysponujemy około 70 nauczycielami przedmiotów zawodowych - oznajmia Zbigniew Ciupiński, dyrektor Zasadniczej Szkoły Zawodowej przy ulicy Paderewskiego 55 w Kielcach.

Marek Sawadro, dyrektor Zasadniczej Szkoły Zawodowej nr 3 w Zespole Szkół Przemysłu Spożywczego w Kielcach mówi, że jakby nie stara ekipa nauczycieli zajęć praktycznych trudno byłoby mu pozyskać nowych. - To jest ich styl bycia, przyzwyczajenie. Nie obawiam się, że mogą zrezygnować z pracy w szkole. Problemy mogą nastać, jeśli odejdą na emeryturę, bo uczniów jest coraz więcej. Obecnie kształcimy 923 osób.

WOLĄ ZAWÓD

Wielu młodych ludzi uważa, że wybór szkoły zawodowej to ich przyszłość. Chcą nie tylko dobrze zarobić, ale również zmienić coś w Polsce, bo jest co robić. Wyuczony zawód to gwarancja godziwego życia. Nie jest już dziwne, że studenci po otrzymaniu dyplomu stają się malarzami bądź murarzami albo zasilają rzeszę bezrobotnych. Ludzie myślą racjonalnie, chcą się uczyć tego, co może im się przydać w życiu.

- Jestem uczniem drugiej klasy kierunku posadzkarz. Nie żałuję tego wyboru. Wiem, że po ukończeniu szkoły szybko dostane pracę w zawodzie. Nie wyobrażam sobie, że bez dobrze przygotowanych nauczycieli mógłbym osiągnąć to wszystko - mówi Radek, uczeń Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Kielcach.