Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkopostne recepty ojca Jana

Redakcja
- Ludzie, przestańcie biadolić i narzekać. Po co się tak ze swoim nieszczęściem obnosicie? Że zostaliście zranieni... Każdy z nas został zraniony, przez matkę, ojca, męża, żonę, przyjaciela... Zabandażować się i przyjść do Jezusa - nawołuje chrześcijan dominikanin ojciec Jan Góra. - On jest naszym lekarzem.

- Ludzie, przestańcie biadolić i narzekać. Po co się tak ze swoim nieszczęściem obnosicie? Że zostaliście zranieni... Każdy z nas został zraniony, przez matkę, ojca, męża, żonę, przyjaciela... Zabandażować się i przyjść do Jezusa - nawołuje chrześcijan dominikanin ojciec Jan Góra. - On jest naszym lekarzem.

<!** Image 2 align=right alt="Image 146855" sub="- Lednica? Mój udział? Mój? Żaden! - mówi zniecierpliwony zakonnik. - Jana Pawła II pomysł. Opisał go
w adhortacji Tertio Millenio. Pisał, że trzeba postawić bramę
i ja ją postawiłem, jak kazał. / Fot. Radosław Sałaciński">To już czwarte rekolekcje ojca Jana Góry w Bydgoszczy. Improwizuje czy leci z kartki? Trudno powiedzieć. Kartki leżą obok, na ołtarzu. Ksiądz przeplata poszczególne wątki dygresjami. Jak to rasowy

gawędziarz.

Odpływa w pozornie odległe tematy, np. chwali się otrzymaną przed laty nagrodą, wspomina wzruszenie związane ze śmiercią Jana Pawła II, dzieli się historią o odnalezionym po latach zapachu dzieciństwa, mówi o kąpieli i niezapomnianej woni mydła „Siedem kwiatów”, by wreszcie spiąć całość najważniejszą klamrą tych rekolekcji. - To Jezus jest najważniejszy! - grzmi z ambony bydgoskiego kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa. W tym roku ojciec Góra powtarza to około 5000 osób. Posłuchać dominikanina przyszli śpiewacy, muzycy, lekarze, starzy i młodzi...

<!** reklama>Po raz czwarty. Czy jest trudniej? Co z rutyną? - To nie jest pytanie do mnie! - oburza się ojciec Góra. - Przyjeżdżam do Bydgoszczy jak do domu. Ja jestem żołnierzem. Dla żołnierza Chrystusa nie ma żadnych trudności.

Mówi jasnym językiem. Nie szafuje teologicznym słownictwem. Często się powtarza. Głosi proste prawdy. Czasem

tak oczywiste, że aż trudne.

- Pewnie niektórym nie będzie odpowiadało to, co mówię, może mnie nie zrozumieją - usprawiedliwia swoją retorykę zakonnik. - Chciałbym nawiązać dialog, wejść w ścisły kontakt. Nie każdy to potrafi przyjąć. Nie zrozumieją mnie ludzie żyjący płytkimi doznaniami, których codzienne rozmowy są jedynie wymianą informacji, komunikatów: tam byłem, tu pojadę, to bym sobie zjadł... Oni nigdy nie zaznali rozkoszy prawdziwej rozmowy. To jest poważne ograniczenie człowieka.

Dialog z ojcem Górą nie jest łatwy. Ten „przeciwnik” nie przyjmuje usprawiedliwień, nie słucha żalów, za nic ma spadki nastroju i wahania formy - na te ludzkie przypadłości trzeba machnąć ręką. Na zadane pytania odpowiada krótko. Właściwie do każdego pytania pasowałaby jedna odpowiedź: - Z Jezusem mogę wszystko.

- Po to mamy Pana Jezusa, żeby pomógł - powtarza dominikanin. - Ja nie posyłam ludzi do psychologa czy do psychiatry. Posyłam do Pana Jezusa, który jest lekarzem dusz. A że nie każdy uda się na wizytę... No różni są ludzie - kiwa głową dominikanin. - Mają tylko kochać Pana Jezusa i chcieć przyjąć Jego miłość i coś na nią odpowiedzieć. To wystarczy. Młodzi mogą żyć po swojemu i nikt im nie będzie nic mówił, ale życie po swojemu jest miałkie. Trzeba od Jezusa uczyć się miłości. Tym wzrosła Europa i tym wzrosła Polska. Robienie z siebie dzisiaj kogoś nadzwyczajnie mądrego, mądrzejszego od tej prawdy jest lekko śmieszne...

Ojca Górę bawi emocjonalny, teatralny stosunek do religii. - Co z tego, że babcia czy mama się wzruszają się, płaczą... Wiara nie polega na emocjach. Jak młody chłopak, ścisły umysł, student jakiegoś technicznego kierunku ma pojąć istotę wiary, jeżeli w domu nie ma wzoru do naśladowania, jeżeli widzi jedynie kolorowe obrazki? Wiara to konkret! Gdy byłem dzieckiem, w szkole słyszałem, że wierzy w Boga tylko ciemnota i starsze kobiety. To było w latach 60. Dziwiłem się potem, gdy widziałem moją matkę klęczącą na modlitwie... Wracajcie do domu, idźcie do rodziców, dajcie im siebie. Może być tak, że im trzeba zmieniać pampersy. Dosłownie zmieniać, ale to także pewna metafora. Opowiedzcie rodzicom o sobie. Jeśli nawet trudno było z nimi żyć, też jedźcie. Dajcie im najpiękniejszą cząstkę siebie. Zmieńcie starego pampersa...

Ojciec przekonuje, że zawsze można się zmienić. Wystarczy dojrzeć coś więcej niż czubek własnego nosa, stać się darem dla innych. Ksiądz wskazuje na obecnych w kościele seniorów. - Starsi ludzie dużo narzekają. Mówią: „Za moich czasów wiekowy człowiek był traktowany inaczej...”. Nie marudźcie, nie biadolcie. Ja wiem, że jest wam ciężko, że chorujecie, że cierpicie na różne niedostatki i doceniam, że potraficie być pogodni. Jesteście bezcenni. Waszą godność osoby starszej macie wypisaną na twarzy. Nie musicie o tym mówić. I nie pielęgnujcie nienawiści. Ona jest trucizną, która rodzi choroby...

Jan Góra dla wielu młodych ludzi jest ojcem. Jego dzieci mają już wnuki. Przyjeżdżają na Lednicę, na Jamną. Wracają do niego. - Staram się być dobrym ojcem. Zawsze zdarzają się niepowodzenia, gdy młodzi wybierają konsumpcję, przyjemność zamiast służby wartościom i bezinteresowności. Stale przegrywam z ich przyjemnością. Jak oni mogą wygrać? Muszą uświadomić sobie, że stoją przed nami zadania,

poważne zadania,

a nie tylko płytkie doznania... Ale żeby sobie to uzmysłowić, trzeba mieć wielki kaliber człowieczeństwa. Są ludzie i ludzie...

Po ostatniej porannej nauce ojca Góry przy stoliku z książkami robi się zamieszanie. Ludzie łapią ostatnie egzemplarze książki „Krzyżu święty nade wszystko!”. Ustawia się kolejka po podpisy. Starsza pani poruszająca się o kulach zapowiada. - O nie, nie pozwolę mu się podpisać zwyczajnie: „Ojciec Jan Góra”. Musi napisać: „Dla kochanej pani Eli...”. Proszę nie stać bokiem do ołtarza - seniorka upomina niesforną kolejkę. - Pan Bóg to nie jakiś byle kto. Nawet Gandhi powiedział, że gdyby katolicy naprawdę wierzyli, z kościoła wychodziliby tyłem...

Książki podpisane. Może teraz uda się zapytać o Lednicę i ośrodek na Jamnej. Ojciec Gora nie ma czasu na rozmowy. Grafik bydgoski jest napięty. Koło dominikanina już wyrasta elegancki mężczyzna w czarnym płaszczu. Niecierpliwi się. Ponagla: - Czas to pieniądz, proszę ojca.

- A może ojciec Jan ma dużo czasu? - rzuca młody człowiek, też czekający na „audiencję”.

- No dobrze, szybko, szybko - ponagla zakonnik. - Jamna? Napisałem o tym w kilku książkach. Moje inspiracje, natchnienia pochodzą od Pana Boga. On to sprawił. Ja tylko staram się nie ignorować bożych nakazów. Lednica? Mój udział? Mój? Żaden! - mówi zniecierpliwiony zakonnik. - Jana Pawła II pomysł. Opisał go w adhortacji Tertio Millenio. Pisał, że trzeba postawić bramę i ja ją postawiłem, jak kazał. Kwestia cudu? Tak, to wszystko jest

na granicy cudu,

bo ja nie mam ani środków, ani głowy, ani inspiracji...

- Czy cudem było tysiąc dolarów, które nagle wpadło ojcu w ręce w trudnym momencie, gdy ojciec zaczynał działać na Jamnej? - pytamy zakonnika.

- Eeee tam, to nie jest temat, to detal, pryszcz! Tematem jest to, że żyję wiarą, Bogiem, zaufaniem do ludzi i to do mnie wraca... Cała reszta to pryszcz...

Dolary to podarunek od żony polskiego ambasadora w Teheranie. Pani ta, zafascynowana darem kapłaństwa ojca Jana, przestrzegała go, że jeżeli tylko zejdzie ze swej drogi, jeśli kiedykolwiek ją zawiedzie, zwątpi, to opłaci bandytów, którzy zakonnikowi przewiercą kolana. Kolana są w świetnym stanie...

Rekolekcje

Ojciec Jan Góra

Zwalista postura, przenikliwe spojrzenie, pewność siebie. W czasie kazania niezmordowany. Mówić może bardzo długo. Ludzie wstrzymują oddech, gdy zapowiada, że już, już kończy, a tu niespodzianka - kolejny wątek. Po wieczornej mszy idzie do zakrystii, wciska się między stół a wielką szafę. Milczy. Siedzi zgarbiony, w białym kapturze naciągniętym prawie na oczy. Zmęczony.

Teczka osobowa

Ojciec Jan Góra

Urodził się 8.02.1948 r. W 1966 r. wstąpił do zakonu oo. dominikanów, w 1974 r. otrzymał święcenia kapłańskie. W 1977 r. został duszpasterzem młodzieży szkół średnich w Poznaniu. Przez 10 lat odprawiał dla nich co niedzielę msze św., tzw. „siedemnastki”, 10 lat później został duszpasterzem akademickim. Organizował spotkania wakacyjne młodzieży w Hermanicach, stworzył ośrodek akademicki na Jamnej koło Nowego Sącza.

Ojciec Jan Góra jest organizatorem Ogólnopolskich Spotkań Młodzieży nad Lednicą koło Gniezna, gdzie zbudował symboliczną stalową bramę w kształcie ryby - znak pierwszych chrześcijan. W tym roku lednickie spotkania (5.06.) będzie na temat: „Kobieta darem i tajemnicą”. Oprócz książki „Eros et iuventus” dr Wandy Półtawskiej, każdy uczestnik spotkania otrzyma słoiczek miodu, którego słodycz ma symbolizować kobietę. Spotkanie seniorów zaplanowano na Lednicy we wrześniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!