Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W "Romecie" co 23 sekundy zjeżdżał z taśmy kolejny rower. Jeździliście na nich?

Krzysztof Błażejewski
Zbiory Zdzisława Tylickiego
W PRL każdy bydgoszczanin, jeśli sam nie przepracował paru lat w „Romecie”, to miał kogoś takiego wśród swoich bliskich lub znajomych. Może więc odkryjecie dziś Państwo koleje swojej rodziny...

Romet” był ikoną polskiego i bydgoskiego przemysłu - mówi Zdzisław Tylicki, ostatni prezes bydgoskich zakładów rowerowych, który w „Romecie” przepracował w sumie 31 lat, zaczynając od lakiernika i przechodząc kolejne szczeble zakładowej kariery. - Największy producent rowerów w Polsce, gigant na skalę Europy, bo w najlepszym okresie w zakładach, ulokowanych w Bydgoszczy i paru innych miejscowościach, powstawało ponad 1 400 000 rowerów, motorowerów i motorynek.

Najlepszym czasem dla „Rometu” była dekada Edwarda Gierka, czyli lata 70. ub. stulecia. To wówczas rower stawał się i w Polsce, i na świecie modny, i coraz częściej używany nie tylko na wsi, ale i w mieście, przede wszystkim wśród młodzieży. Nie tylko jechało się nim do pracy czy sklepu, ale także na turystyczne rajdy, wycieczki.

"Mięso ma więcej praw niż pracownicy". Pikieta pod POLOmarketami

Pomimo tego, że u progu lat 70. w naszym kraju było w użytku około 6 mln rowerów, popyt na nie nie malał, a przeciwnie - rósł. Niemałą rolę odegrały masowe imprezy, jak np. organizowane w Bydgoszczy przez „Dziennik Wieczorny” dla dzieci i młodzieży zawody pod nazwą „Czar dwóch kółek” oraz niezwykle popularne... Wyścigi Pokoju. Przez wiele lat „Biało-czerwoni” startowali na rowerach specjalnie dla nich produkowanych w Bydgoszczy. Najpierw były to bałtyki, potem jaguary. Kolarze, kiedy przegrywali, kręcili nosami, że winne są bydgoskie rowery, które ustępują tym najlepszym, zachodnim. A jednak aż do czasów wielkich triumfów Ryszarda Szurkowskiego i Stanisława Szozdy, polscy kolarze startowali na rometowskich, choćby w części, wehikułach z zachodnim osprzętem.

Quiz: Jak dobrze znasz Bridget Jones?

Jednocześnie z rometowskich taśm produkcyjnych zjeżdżały jeden po drugim huragany i jaguary dla kolarzy, przebój dekady - składane karaty, jubilaty, flamingi i wigry oraz waganty czy pasaty przeznaczone dla „zwykłych” turystów, rowerki „Bobo” dla dzieci - „obowiązkowy” prezent na pierwszą komunię, sprinty dla młodzieży, a także rodzinne duety i motorowery m.in. „Komar” oraz motorynki „Pony” dla tych, którym się nie chciało kręcić pedałami. Dla każdego było coś.

To wówczas, dzięki rowerowemu boomowi w Europie i na świecie rowery i motorowery „Rometu” wysyłane były do ponad 50 krajów świata na czterech kontynentach. Największe zapotrzebowanie na dwukołowe wyroby z Bydgoszczy - z umieszczonym na ramie logo zakładowym w postaci stylizowanego Pegaza podrywającego się do lotu - było na Węgrzech, w USA, Kanadzie, Ameryce Południowej i w krajach arabskich. Bydgoscy fachowcy z „Rometu” zbudowali nawet montownię rowerów w dalekim Afganistanie, taką marką cieszyli się w wielu miejscach na świecie!

W najlepszym okresie eksport wyrobów bydgoskiego zakładu sięgał nawet czwartej części całej produkcji! „Romet” rozrastał się, przybywało jego fili, podwykonawców i i kooperantów. Pomimo ogromnej ilościowo jak na polską skalę produkcji, były takie okresy, kiedy do przyfabrycznego sklepu ustawiały się długie kolejki, a mieszkańcy odległych stron Polski „przypominali” sobie o krewnych i znajomych w Bydgoszczy. Oczywiście, głównie po to, by „załatwili” im rower, „wielki przedmiot pożądania”, który był nie do zdobycia w normalnym sklepie w kraju, natomiast był osiągalny np. w zakładowym sklepie usytuowanym u zbiegu ulic Podwale i Mgadzińskiego.

- Kiedy przechodziłam przez Długą albo przez Stary Rynek - wspomina Anna Lipińska, była pracownica Urzędu Miasta w Bydgoszczy - nieraz zauważałam zadowolonych ludzi, prowadzących chodnikiem czy jezdnią rowery. Z daleka było widać, że idą z rometowskiego sklepu. Jechać nie mogli od razu, bo pedały w takiej „nówce” był skręcone do zewnątrz i trzeba było je w domu przełożyć we właściwą stronę. Potem, kiedy pojawiły się już składaki, ich nabywców poznawałam po charakterystycznym wielkim kartonowym opakowaniu, które nieśli. Nie było to specjalnie trudne, bo flamingi niewiele ważyły. Pamiętam, że woziłam ze sobą taki złożony rower w kartonie na zakładowe wczasy najpierw pociągiem, a później samochodem. Było to bardzo wygodne...

Na rometowskiej motorynce Pony dorośli wyglądali dziwacznie
Na rometowskiej motorynce Pony dorośli wyglądali dziwacznie Archiwum Polskapress

W latach 80., kiedy w całym kraju dominowały puste półki, rowery z „Rome-tu” także trzeba było „zdobywać”, przede wszystkim dzięki zakładowym „znajomościom” i „wejściom”.

Ówczesny prezes klubu  Ludwik Krupa (z lewej) i projektant obiektu architekt Stefan Jelnicki wizytują budowę kompleksu sportowego przy ul. Królowej Jadwigi 23.

Hala Astorii. Kiedyś było tu śmietnisko [ZDJĘCIA]

Późniejszy „Romet” powstał w Bydgoszczy jako Zjednoczone Zakłady Rowerowe w 1948 roku. Nazwa „Romet” pojawiła się dopiero w 1971 roku. Trzy lata później zakład wszedł w sieć Zjednoczenia... Przemysłu Zmechanizowanego Sprzętu Gospodarstwa Domowego „Predom”. Ówcześni przemysłowi decydenci nie potrafili znaleźć dla zakładów innego miejsca w strukturach zjednoczeń. „Romet” w 1991 roku, w dobie gospodarczych przekształceń, stał się jednoosobową spółką skarbu państwa. Dokładnie 50 lat po powstaniu zakładów, w 1998 roku bydgoska centrala „Rometu” została zamknięta.

W czasach PRL-u nie było Polaka, który nie jeździłby na wyścigówce, składaku czy motorowerku, wyprodukowanych w bydgoskiej firmie. Praktycznie każdy bydgoszczanin, jeśli sam nie przepracował paru lat w „Romecie”, to miał kogoś takiego w swojej rodzinie. Bywało, że w zakładzie pracowały całe pokolenia: dziadek, ojciec i syn.

Setki bydgoszczan przepracowały w „Romecie” całe swoje zawodowe życie, a tysiące - po kilka czy kilkanaście lat. W najlepszym okresie w całej firmie łącznie z podzakładami, zlokalizowanymi m.in. w tak odległych miejscowościach, jak Jastrowie, Wałcz czy Poznań pracowało od 7200 do nawet 8000 osób. Przy „Ro-mecie” działała też przyzakładowa szkoła zawodowa, którą skończyły tysiące młodych bydgoszczan, w większości podejmujące później prace „w rowerach”. Praktycznie w każdej bydgoskiej rodzinie przynajmniej ktoś „otarł się” o robotę przy jednośladach. Tysiące ludzi dzięki tym zakładom przeniosło się do Bydgoszczy z okolicznych miejscowości i tutaj znalazło swój dom w blokowiskach. Dla tych, którzy na mieszkania w Bydgoszczy dopiero czekali, „Romet” organizował własnym sumptem dojazdy do pracy. Każdego dnia po ulicach Bydgoszczy kursowało kilkanaście autokarów, przywożąc pracowników do zakładów przy ul. Fordońskiej z odleglejszych dzielnic Bydgoszczy i z okolicznych gmin. Przez wiele lat działał też przy zakładzie klub kolarski dla młodzieży.

- Zaraz po wojnie mój ojciec, mieszkający w Maksymilianowie, poszedł do pracy w Bydgoszczy przy montażu rowerów - wspomina Henryk Lewandowski. - Przez wiele lat dojeżdżał koleją . Ja już się urodziłem w zakładowym mieszkaniu, które rodzice otrzymali w Bydgoszczy. Koniecznie chciałem też pracować „przy rowerach”, więc poszedłem za aprobatą rodziców do przyzakładówki, a potem na wydział lakierów. Przez wiele tygodni nie mogłem się przyzwyczaić, że przez cały dzień, choć pracowałem w specjalnej zakładowej odzieży, czułem od siebie specyficzny zapach. Dostawaliśmy specjalny dodatek za pracę w szkodliwych warunkach...

Lewandowski wspomina czas spędzony w „Romecie” z wielkim sentymentem. - Była stołówka, był bufet - wspomina - latem wczasy, a na zimę zaopatrzenie. Kiedy urodziły się dzieci, było w domu ciężko, bo kokosów nie zarabiałem, ale była możliwość dorobiania po godzinach. Zostawałem więc w zakładach co jakiś czas na drugą zmianę. Potem przenieśli mnie do lżejszej roboty i kiedy myślałem, że w „Romecie” doczekam, jak mój ojciec, emerytury, wszystko nagle p...

Dziś po „Romecie” w Bydgoszczy pozostał właściwie tylko jeden widoczny ślad w postaci ocalałego okazałego biurowca przy ul. Fordońskiej 246, choć już bez wielkiego napisu na dachu „Romet”. Na terenach położonych za nim w stronę Brdy, tam, gdzie przez prawie cztery dekady biło serce wielkiej fabryki, znajdują się sklep „Ikei”, parkingi i rozjazdy.

Zakłady Rowerowe „Romet”, powstały w Bydgoszczy w 1948 roku z połączenia kilku upaństwowionych zakładów, produkujących rowery. Nieprzypadkowo na siedzibę fabryki - giganta na skalę krajową, produkującego jednoślady, wybrano nasze miasto. Jeszcze przed II wojną w Bydgoszczy produkowano w kilku fabrykach około 100 tys. rowerów rocznie, czyli aż 60 proc. całej polskiej produkcji.

Przeczytaj też: Jego Telekamerę Sophia Loren postawiła obok Oscara

Produkcja od 1948 roku szybko rosła, w ciasnych przedwojennych fabryczkach brakowało miejsca. Z właściwym latom powojennym rozmachem zdecydowano o budowie nowych hal produkcyjnych, co rozpoczęto w 1956 roku. Zlokalizowano je daleko na wschód od centrum Bydgoszczy, już poza wcześniejszą zabudową przemysłową na rozległym terenie, rozciągającym się od ul. Fordońskiej aż po Brdę. W pierwszym pięcioletnim planie zakładowym przyjęto bardzo ambitne założenia: podwojenie produkcji,przekraczającej już wówczas 200 tys. sztuk, powiększenie asortymentu produkowanych jednośladów o 15 nowych typów, produkcję rowerów dwuosobowych i specjalnie przystosowanych do wyścigów na torach betonowych. Miejscowi fachowcy korzystali ze wzorów i doświadczeń specjalistów z ZSRR i Węgier. Dzięki temu udało się zorganizować własne biuro konstrukcyjne, co zaowocowało w przyszłości.

W 1959 roku w jednej z nowo wybudowanych hal ruszyła produkcja części rowerowych, a dwa lata później zakład opuściła pierwsza partia rowerów zmontowanych na nowej taśmie produkcyjnej. Wtedy cała produkcja zakładów dochodził już do pół miliona egzemplarzy rocznie. Pojawiły się nowe modele, np. półwyścigowe maratony, damskie turystyczne bajki i sportowo-turystyczne amatory z przerzutkami, oświetleniem i bagażnikami. To były prawdziwe hity! W 1959 roku rozpoczęła się również era komarów. Wyparły one całkowicie z rynku w krótkim czasie popularne rysie i żaki, bo okazały się od nich mocniejsze.

Największe stadionowe zadymy w Polsce w ostatnich latach [GALERIA]

W nowych halach produkcja „Rometu” systematycznie rosła.

„Obniżyliśmy trzykrotnie pracochłonność produkcji roweru - przeczytać można w okolicznościowym folderze, wydanym w 1971 roku. - W 1947 roku na wyprodukowanie roweru potrzebowano 17 godzin pracy, obecnie tylko 5,65 godziny. Z taśm montażowych zakładów schodzi obecnie co 23 sekundy nowy rower; co 175 sekund nowy „Komar”.

„Romet” w swoich najlepszych latach nie tylko nadążał za modą na dwa kółka. On sam tę modę kreował. Przez cztery dekady w zakładach powstało około stu modeli rowerów, motorowerów i motorynek. W latach 80. pojawiły się np. rowery bmx, znów zmieniając koniunkturę.

Nie był jednak w stanie „Romet”, mimo najlepszych chęci, doskonałej kadry i wysiłku zostać samoistną wyspą. Kryzys lat 80. sprawił, że bydgoskie rowery z roku na rok stawały się coraz mniej konkurencyjne na światowych rynkach. Konkurencja, zwłaszcza dalekowschodnia, miała dostęp do najnowocześniejszych technologii. My, zwłaszcza po stanie wojennym - nie. Chodziło przede wszystkim o jakość takich elementów, jak przerzutki czy piasty oraz o estetykę wykończenia całości, np. nowej generacji lakiery, u nas niedostępne. Potem Zachód zaczął stawiać coraz większe wymagania jakościowe oraz te dotyczące bezpieczeństwa...

Do dziś wiele osób ze zdziwieniem pyta, dlaczego właściwie „Romet” upadł. Pod koniec lat 80. w zakładzie nadal produkowano kilkaset tysięcy rowerów, a jednak, m.in. na skutek galopującej inflacji, nie był w stanie obronić się przed rosnącym zadłużeniem. Wydaje się z dzisiejszej perspektywy, że w dobie otwierania się na świat, wolnego rynku i konkurencji wcale nie musiało się stać to, co najgorsze. Możliwe było np. oddłużenie zakładu, ale nad „Rometem”, jak i wielu polskimi wielkimi zakładami, zabrakło parasola ochronnego. W 1991 roku „Romet” został przekształcony w jednoosobową spółkę skarbu państwa.

Zdaniem prezesa Zdzisława Tylickie-go, o upadku „Rometu” przesądziło silne lobby w Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów, opowiadające się za importem tanich zagranicznych jednośladów zamiast inwestowania w przeżywający trudny czas „Romet”. - Mówiliśmy na pojawiające się w sklepach rowery „włoszczyzna” - wspomina Tylicki. - Były słabe, byle jakie, ale kolorowe i pięknie opakowane oraz tanie. Nic dziwnego, że ludzie zaczęli je kupować. Tym trendom „Ro-met” nie był już w stanie sprostać.

Legia - Ajax memy. Legia nie była w stanie pokonać Ajaksu Amsterdam w pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Europy. Mecz przy Łazienkowskiej zakończył się bezbramkowym remisem, ale miał kilka barwnych momentów. Zobaczcie najlepsze memy po meczu Legia - Ajax!

Memy po meczu Legia - Ajax. "Kuchy" lepszy od Necida, sędzia...

Pomimo iż nie brakowało w Polsce chętnych do przejęcia „Rometu”, wszystko rozbijało się o brak decyzji ministerialnej. Nie zapadła ona aż do czasu wycofania się ostatniego kandydata, Zakładów Konfekcji Technicznej „Lubawa”. Brak decyzji „na górze” zniechęcił i tę firmę, choć „Romet” nadal posiadał niezwykle cenną markę. W maju 1998 roku sąd ogłosił upadłość firmy. Pół roku później z taśmy produkcyjnej zjechał ostatni rower.

Tak było na początku
Przed II wojną działały w Bydgoszczy cztery niewielkie fabryki rowerów: „Tornedo” (założone w 1904 r.) przy ul. Św. Trójcy, mające filię na rogu ul. Dworcowej i Warmińskiego, „Jahr” przy Nakielskiej, zakład Millnera przy Mazowieckiej oraz „Fema” przy Warmińskiego. Po wojnie wszystkie te firmy weszły w skład Zjednoczonych Zakładów Rowerowych, późniejszych zakładów „Romet”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty