Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W cieniu biustonoszy

Andrzej Suliński
Choć wakacje w pełni, to dla nauczycieli prawdziwa letnia laba na dobre się nie zaczęła. Kilka dni temu w większości szkół odbywały się jeszcze rady pedagogiczne, podsumowujące stary rok i przygotowujące placówki do nowego.

<!** Image 2 align=none alt="Image 152945" sub="Inowrocławski dworzec to obraz nędzy i rozpaczy. Pasażerowie z niego uciekają / Fot. Renata Napierkowska">Choć wakacje w pełni, to dla nauczycieli prawdziwa letnia laba na dobre się nie zaczęła. Kilka dni temu w większości szkół odbywały się jeszcze rady pedagogiczne, podsumowujące stary rok i przygotowujące placówki do nowego. W Zespole Szkół Integracyjnych na Rąbinie świętowano przyznanie pozytywnej oceny z przeprowadzonego tam „audytu”, który - co tu ukrywać - przysłonił nieciekawe wyniki placówki podczas niedawnych egzaminów gimnazjalnych, a Rada Powiatu Inowrocławskiego podjęła decyzję o utworzeniu przy liceum im. Jana Kasprowicza kolejnego - tym razem dwujęzycznego - gimnazjum. Z tym ostatnim pomysłem wiązało się sporo kontrowersji, bo choć tyle mówi się o kształceniu młodzieży i tworzeniu jej odpowiednich warunków do rozwijania ich zdolności, to miasto na to zgodzić się nie chciało. Ale że miasto to nie powiat, więc gimnazjum powstanie i nie pomogą tu już chyba żadne paragrafy, wyciągane co rusz przez ratuszowych prawników. Absolwenci szkół podstawowych, którzy mają smykałkę do języków obcych, będą mogli uczyć się więc w nowej placówce, a dyrekcja „Kasprowicza” będzie się im dyskretnie przyglądać po to, by po zakończeniu szkoły najzdolniejszych „zabrać” do siebie i zrobić z nich olimpijczyków.

<!** reklama>Kilka dni temu miałem wątpliwą przyjemność jazdy pociągiem. Oczywiście wiązało się to z wizytą na inowrocławskim dworcu kolejowym. Nie bywam tam zbyt często, ale za każdym razem wrażenia, jakie stamtąd wynoszę, na długo zostają mi w pamięci. Bo wraz z umierającym dworcem, umiera wszystko, co mieści się i w nim, i wokół niego. Dworcowa hala świeci pustkami, podobnie jak wszystkie znajdujące się tam pomieszczenia, zamknięto ostatnio budkę, gdzie można było kupić ciastko lub pączka, a autobusy MPK jeżdżą ławicami na zasadzie: jak nadjeżdża pociąg, to na przystanku pojawiają się trzy autobusy jeden za drugim. Jak pociągu żadnego akurat nie ma, to i na autobus czekać trzeba nawet pół godziny. Ale gdzie indziej też jest nie lepiej. W pobliskim Toruniu nawet tradycyjnej przechowalni bagażu nie ma. Panią, która kiedyś przyjmowała walizki i torby, zastąpiono szafkami z automatycznymi zamkami na pieniądze. Niestety, do szafki nic większego zmieścić się nie chce, ale za to liczyć się trzeba że urządzenie na pewno „połknie” 2 lub 5 złotych i nie odda, a kasjerka z rozbrajającym uśmiechem wtedy powie: „To nie nasze szafki. To prywatnej firmy. Tam na nich jest numer i tam proszę dzwonić”.

Mieszkanie w bloku nigdy nie należało do łatwych. Najpierw wszystko było spółdzielcze, więc lokator choć za mieszkanie płacił, to nigdy nie było ono jego. Później można było już je wykupić na tzw. własność, ale też była ona tylko teoretyczna, bo żeby we własnym domu ścianę przebić, trzeba było się spółdzielni pytać. Ostatnio już nawet grunt pod blokami należy do lokatorów, a oni nadal nie czują się w nich jak u siebie. No bo jak tu usiąść we własnych czterech ścianach, kawę sobie zrobić, nogi wyciągnąć, jak za oknem staniki sąsiadki powiewają, albo kalesony czy majtki sąsiada wspaniały widok zasłaniają? I choć tak nie wolno i to zabronione, to też tylko... teoretycznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!