Urząd pracy cię zniewoli

Zakaz wstawania, zakaz sikania, horror po zerwaniu zielonkawego owocu, brud, prycze, ciasnota: Czy to legalne miejsce pracy? To obóz pracy i to pod egidą urzędu.

Tak skarży się pani Sandra, również w imieniu koleżanki.

A miało być tak wspaniale. - Przerwałam studia na WSG ze względów finansowych - mówi bydgoszczanka. - Chciałam sobie trochę zarobić, żeby odciążyć rodziców. Zgłosiłam się do pracy na plantacji, bo to legalna praca, babcia mówiła: co ci się tam może stać, skoro urząd cię wysyła, więc pomyślałam: pojadę.

<!** reklama left>- Horror zaczął się już po przyjeździe na miejsce. W docelowym miasteczku stanęliśmy na stacji benzynowej, jak się potem okazało, nie na tej co trzeba. Kierowcy poszli sobie spać do hotelu, a my osiem godzin czekaliśmy w autobusie. Po tym czasie zrelaksowani przewoźnicy zawieźli nas na właściwą stację. Przyjechał, chyba nasz szef, Hiszpan, wszedł do autobusu, zabrał nasze paszporty, zaczął sobie wybierać ludzi. Jego samochodem pojechałyśmy do kampu. A tam... brudna, zardzewiała lodówka, do której strach coś schować, jedna łazienka i toaleta na 9 osób, ciepłej wody nie było, trzeba było ją grzać na butli. Do spania prycze, żadnej półki ani jednej szafy, rzeczy trzymałyśmy na ziemi i w łóżku. Ubikacja była tak ohydna, że załatwianie się było czymś okropnym. Dla dziewięciu osób postawiono w pokoju mały ogrodowy stolik i siedem krzesełek. Prawdziwy koszmar czekał jednak kobiety gdy poszły do pracy...

Ja mogło dojść do takiej sytuacji? - Wojewódzki Urząd Pracy w Toruniu współpracuje z hiszpańskim stowarzyszeniem, które zrzesza ponad 100 pracodawców - mówi Anna Mychlewicz, kierowniczka Oddziału Pośrednictwa Pracy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Toruniu. - Sprawdzana jest wiarygodność tych ludzi, wiemy, czy działają legalnie, czy są wypłacalni. Uczciwości nikt nie jest jednak w stanie zagwarantować. Miejsca pracy są oczywiście wybiórczo sprawdzane i monitorowane. Wszystkich plantacji nie jesteśmy jednak w stanie odwiedzić.