Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczniowie z Fordonu mdleli na rekolekcjach. Dlaczego nie wezwano policji?

Dorota Witt
- To mógł być atak terrorystyczny - panikują rodzice. - Należało wezwać policję, by sprawdzić, czy nie rozpylono groźnej substancji - pouczają policjanci. - A może nastolatki nie jadły śniadania? - uspokaja dyrekcja.

Uczniowie Liceum Ogólnokształcącego Towarzystwa Salezjańskiego w Fordonie mdleli i słabli podczas rekolekcji. - Jeśli w wielkim kościele, w którym jest niewielka liczba osób, a temperatura nie przekracza 10 stopni Celsjusza, mdleje jedenaścioro dzieci, to należy domyślić się, że coś jest nie tak - denerwuje się nasz Czytelnik, rodzic ucznia, który zasłabł podczas rekolekcji. - Trzeba było przerwać nabożeństwo, wyprowadzić dzieci i wezwać policję. A może robi się tak dopiero, gdy dochodzi do tragedii? To taka jest gotowość naszych służb do reakcji w przypadku zagrożenia, np. terrorystycznego? Tak są przygotowani pracownicy pogotowia i władze szkoły?
[break]

Rodzice o skali zjawiska, do którego doszło w połowie marca, dowiadywali się pocztą pantoflową - od innych rodziców. Stan kilkanaściorga osłabionych dzieci nie zaniepokoił pedagogów na tyle, by wezwali policję. Nastolatkom zapewniono pomoc medyczną, ale pozostałych nie wyprowadzono z kościoła, nie poproszono policji o zbadanie sprawy, choć - jak przypominają mundurowi - to obowiązek tego, pod kogo opieką są dzieci, w tym wypadku szkoły.
Ksiądz Henryk Kaszycki, dyrektor liceum salezjańskiego, przekonuje, że złe samopoczucie uczniów skłoniło go do wezwania medyków, choć pogotowia potrzebowała tylko jedna uczennica, pozostałym wystarczyła pomoc dwóch szkolnych pielęgniarek. Żadne dziecko nie trafiło do szpitala. Zdaniem dyrekcji nic nie wskazywało na to, by konieczna była także interwencja policji. Być może zdarzenie zbagatelizowano, bo potraktowano zgłoszenie złego samopoczucia jako próbę wcześniejszego wyjścia z kościoła.

Jak zapewnia dyrekcja, sprawa, choć tylko w szkole, będzie miała swój dalszy ciąg. - Teorie o ataku są chyba przesadzone - mówi ks. Henryk Kaszycki. - Rzecz działa się rano, a źle poczuły się - z tego, co pamiętam - same dziewczęta, dlatego bardziej skłonny jestem podejrzewać, że nastolatki borykają się z zaburzeniami odżywiania, może w pogoni za szczupłą sylwetką nie jadły tego dnia śniadania? Jeśli mam rację, zaangażujemy w sprawę szkolnego psychologa.

Dyrektor zapowiada, że o zdarzeniu nauczyciele będą dyskutować na zebraniu rady pedagogicznej.
- A jeśli to nie niedożywienie, może przyczyną był drażniący zapach kadzidła, używanego podczas nabożeństwa? - wysnuwa jeszcze jedną teorię. - Być może podczas następnych mszy zrezygnujemy z niego.
- Nie dostaliśmy zgłoszenia o tym zdarzeniu - potwierdza Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. - Mimo że nie mieliśmy w Bydgoszczy żadnego ataku terrorystycznego, trzeba zachować czujność i zgłaszać takie incydenty, choćby po to, by policjanci sprawdzili, czy ktoś nie doprowadził do zdarzenia celowo, np. rozpylając groźną substancję. Mogło też dojść do zatrucia pokarmowego. Tak czy inaczej, okoliczności trzeba w takich sprawach szybko wyjaśniać. Jedenaście zasłabnięć czy omdleń musi budzić podejrzenia nauczycieli.

Policjanci z KWP w Bydgoszczy prowadzą właśnie akcję w bydgoskich szkołach „Zapobiec, przetrwać”, która ma nauczyć pedagogów i młodzież, jak zachować się w razie ataku terrorystycznego. Mundurowi uczą, a podczas niezapowiedzianej wizyty sprawdzają zdobyte umiejętności. Podczas ćwiczeń z nauczycielami używają, m.in., broni hukowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!