Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko się wygłupiał... Na śmierć

Katarzyna Pietraszak
Na gałęziach starej leszczyny stworzyli swój świat. Sklecili go ze znalezionych desek, płyt, opon. Spędzali w domku na drzewie każdą wolną chwilę. I w jednej chwili cały ten ich świat się zawalił.

Na gałęziach starej leszczyny stworzyli swój świat. Sklecili go ze znalezionych desek, płyt, opon. Spędzali w domku na drzewie każdą wolną chwilę. I w jednej chwili cały ten ich świat się zawalił.

<!** Image 2 align=right alt="Image 35850" sub="Chłopiec leżał pod drzewem bez oznak życia. Moja siostra rozpoczęła reanimację. W pewnym momencie dziecko zaczęło charczeć. Później lekarz podał mu tlen, ale chyba było już za późno. ">Piętnastoletni Patryk nie należał do orłów, ale też nie był najgorszym uczniem gimnazjum na bydgoskich Wyżynach. Jacek nie miał z nauką żadnych problemów. Rówieśnicy, ale nie uczyli się w jednej klasie. Wydawali się być nierozłączni. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Rodzice Patryka nie mieli nic przeciwko tej znajomości. Zwłaszcza, że Jacek „podciągał” przyjaciela z matematyki, bo przedmioty ścisłe nie należały do mocnych stron Patryka. - Nie miałam z nim żadnych problemów. Spokojny, cichy. W rodzinie nie było żadnej patologii - wychowawczyni klasy, w której uczył się chłopiec, przypomina sobie, że przed wakacjami, w czerwcu albo w maju, Patryk mówił jej o bazie na drzewie. - Nigdy nie był wylewny, ale widać było, że cieszy go ta budowla.

Azyl na drzewie

Pomiędzy wąskimi gruntowymi uliczkami za bydgoskimi Glinkami stoją domki jednorodzinne. Jedne są tu od lat, inne dopiero powstają. Między nimi dzika polana, na niej chaszcze i stare drzewa. W dzień cisza, spokój. Wieczorami strach, bo ciemno i głucho. Miejsce upatrzone przez pijaczków i zbieraczy śmieci, wyrzucanych tu regularnie od lat. Tu dwaj rówieśnicy pod koniec roku szkolnego zabrali się za budowę swojego domu. Do niewielkiego lasku przy ul. Cmentarnej, niemal pod oknami swoich domów, znosili znalezione deski, płyty, linki, opony - wszystko, co mogło przydać się do ich konstrukcji. Upatrzyli sobie leszczynę. Na konarach kilkumetrowego drzewa z pomocą młotka i gwoździ zbijali swój świat. Z końcem wakacji, baza była prawie gotowa.

To miał być żart?

Po lekcjach gnali w to miejsce. Spotykali się, żeby pogadać, pośmiać się. Na gałęziach pod leszczynowym domem zawiesili dwie huśtawki z parcianych pasków i opon. Huśtali się na nich i wygłupiali. Jak dzieciaki. Psycholog, która diagnozowała osobowości chłopców stwierdziła: obaj introwertycy, raczej zamknięci w sobie i stroniący od większego towarzystwa.

- Przecież to byli dobrzy chłopcy. Nikt nie przypuszczał, że ta zabawa tak się skończy - wychowawczyni mówi, że gdy gruchnęła wiadomość o tragicznym finale zabawy, wszyscy wierzyli, że Patryk wyjdzie z tego. Jacek nie dopuszczał myśli, że straci przyjaciela. Nadzieją żyli także rodzice, którzy czuwali przy łóżku nieprzytomnego syna.

<!** reklama left>Tragedia rozegrała się dwa tygodnie temu, w środowe popołudnie. Przyjaciele spotkali się przy drzewie około godziny 17. Jacek przyszedł z psem. Patryk już czekał. Słuchał muzyki płynącej z taniego radyjka - sam uzbierał na nie pieniądze. Rozmawiali o huśtawce. Uznali, że trzeba wbić dodatkowe mocowania. - Umówiliśmy się, że odprowadzę psa i przyniosę młotek - opowiadał potem śledczym roztrzęsiony Jacek. Gdy odchodził, nikogo wokół nie było. I nie wydarzyło się nic, co mogłoby wzbudzić jakiekolwiek podejrzenia. Patryk zachowywał się normalnie.

Gdy po około pół godzinie Jacek wrócił na polanę, z daleka zauważył postać przyjaciela. - Początkowo myślałem, że stoi na gałęziach. Myślałem, że się wygłupia. Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem, że się nie rusza.

Jacek przestraszył się nie na żarty. - Zareagował racjonalnie. Zdjął z szyi nieprzytomnego Patryka parcianą pętlę i ruszył po pomoc - oceniają śledczy.

- Przeraził nas dźwięk dzwonka - opowiada Dariusz Basiński, właściciel nowo wybudowanego domu, który stoi przy polanie. - Gong brzmiał bez przerwy, aż do momentu, gdy otworzyliśmy drzwi - Basiński i jego siostra zobaczyli za furtką roztrzęsionego chłopca. - Był w szoku. Biegał i krzyczał, że ktoś powiesił jego kolegę.

Wezwali pogotowie i pobiegli zobaczyć, co się stało: - Chłopiec leżał pod drzewem bez oznak życia. Siostra rozpoczęła reanimację - Basiński mówi, że w pewnym momencie dziecko zaczęło charczeć. - Lekarz z pogotowia podał mu tlen, ale chyba było już za późno.

Serce Patryka jeszcze biło podtrzymywane przez szpitalną aparaturę przez 5 dni. Lekarze dawali małe szanse na przeżycie. Niedotleniony mózg już nie pracował. Rodzice wierzyli, że uda się dziecko uratować. Niestety, tydzień temu pochowali syna.

- Nic i nikt tu nie pomoże - ojciec Patryka nie chce rozmawiać o tragedii, jaka spotkała jego rodzinę. Trosk im nigdy nie brakowało. Bieda zagląda w okna, a małych dzieci do wychowania jeszcze dwójka.

Psycholog Jolanta Urbańska od wielu lat współpracuje z policją. Brała udział w wizji lokalnej i rozmawiała z Jackiem: - Nigdy dotąd nie miałam do czynienia z takim przypadkiem, aby osoba chcąca popełnić samobójstwo nie wysyłała wcześniej sygnałów, że nosi się z taki zamiarem. Z drugiej strony trudno zrozumieć, że dziecko, które chce żyć, przeczuwając zagrożenie, nie opiera się na jakiejś deseczce - psycholog, podobnie jak śledczy biorący udział w wizji, próbowali wyobrazić sobie, jak doszło do nieszczęścia.

<!** Image 3 align=right alt="Image 35851" sub="Niektórzy sądzą, że oparcie stóp na wbitych w konar deskach mogło uratować chłopcu życie">Na drzewo wszedł policjant o drobnej posturze. Uznał, że oparcie stóp na wbitych w konar deskach mogło uratować chłopcu życie. Dlaczego Patryk tego nie zrobił? Nie wiem - odpowiada Jolanta Urbańska.

Psycholog podkreśla, że dzieci i młodzież, podobnie jak dorośli, mogą przeżywać depresję maskowaną: - W ogóle może się ona nie objawiać. Osoba będąca w takim stanie wysyła dyskretne sygnały. Takie, których nawet najbliżsi nie są w stanie odczytać. Jeśli ktoś nosi się z autentycznym zamiarem pozbawienia życia, to znajdzie odpowiedni moment i zrobi to. Bez względu na wszystko - psycholog dodaje, że trudno w tej chwili wyrokować, czy Patryk przeżywał taki stan. - Nic nie dzieje się bez przczyny. Odnoszę wrażenie, że jeśli chłopiec chciał jedynie nastraszyć kolegę, to zabawa nie skończyłaby się tragedią. Chyba że wydarzył się wypadek.

Nieszczęśliwy wypadek?

Śledczy prowadzący postępowanie wykluczyli udział osób trzecich. Nie wiadomo, czy Patryk zamierzał popełnić samobójstwo, czy może chciał tylko wystraszyć kolegę.

Włodzimierz Marszałkowski, prokurator nadzorujący sprawę mówi, że trudno spodziewać się jej wyjaśnienia. Nie było świadków: - Chłopiec był sam, gdy doszło do tej tragedii. Nie było nikogo, kto mógłby opisać, co dokładnie się stało. Najprawdopodobniej sprawa zostanie umorzona i potraktowana, jako nieszczęśliwy wypadek.

PS Personalia chłopców i rodziny, która udzieliła Patrykowi pomocy, zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!