Tradycja i historia nie grają

Skazani na pożarcie piłkarze Macieja Bartoszka odprawili z bagażem czterech bramek kandydata do awansu do ekstraklasy. Szok i niedowierzanie...

<!** Image 2 align=right alt="Image 36654" sub="Po golu Stefana Todorowa (w środku) Unia rozpoczęła festiwal strzelecki z wiceliderem">Mało kto spodziewał się takiego rozstrzygnięcia przy ul. Głównej. Zdecydowanym faworytem byli „Niebiescy”, którym marzy się powrót do elity i najlepszych czasów, kiedy 14-krotnie sięgali po tytuł mistrza Polski.

- Tradycja i historia nie grają. Liczy się tylko aktualna dyspozycja zespołu - słusznie jednak zauważył szkoleniowiec Ruchu, Marek Wleciałowski.

Zdaniem niektórych piłkarzy z Chorzowa, gospodarze zagrali na... dwieście procent swoich możliwości. A bramkarz „Niebieskich” Jarosław Paśnik boi się teraz o miejsce między słupkami.

Bułgar dał sygnał

Być może wpływ na słabszą dyspozycję chorzowian miało zejście z murawy kontuzjowanego Tomasza Sokołowskiego, ale do 34. minuty Ruch i tak niczego efektownego nie prezentował.

<!** reklama left>Sygnał do ataku dał Bułgar Stefan Todorow. Z lewej strony Krzysztof Kretkowski zagrał do Branko Rasicia, ten wrzucił piłkę idealnie na głowę Todorowa i po chwili niemal wszyscy w obozie gospodarzy wpadli sobie w ramiona.

Beniaminek stracił w tym sezonie sporo punktów, ale w sobotę koniecznie chciał się zrehabilitować. Zwłaszcza za drugą połowę wszystkim piłkarzom należą się duże słowa uznania.

Goście ledwo co ustawili szyki obronne, a było 2:0 po pięknym (pierwszym w barwach Unii Janikowo) golu z dystansu Szymona Pawlaka.

Cierpliwość popłaca

W końcówce wicelidera „dobiły” bramki będących w doskonałej formie Branko Rasicia i Łukasza Kalinowskiego.

- Konsekwentnie, od kilku spotkań, realizujemy założenia taktyczne i ta cierpliwość została wynagrodzona - cieszył się trener unitów, Maciej Bartoszek.