Teraz to dopiero będzie system

Dawno, dawno temu, gdy wpajano mi, że wszystko, co funkcjonowało w PRL-u jest złe i parszywe, a to, co po 89 roku, to prosta droga ku świetlanej przyszłości, uwierzyłem, jak pewnie miliony mi podobnych, że wydawanie miliardów złotych na komputeryzację ZUS-u ma sens.

<!** reklama>

Że dzięki temu, ja pacjent nie będę musiał się tłumaczyć, czy mam ubezpieczenie, że ja pracownik, bez większych hocków-klocków dowiem się, czy mój pracodawca płaci za mnie składkę, a ja kiedyś emeryt na bieżąco będę mógł sprawdzać przyrost fortuny emerytury. Niewiele się niestety z tych marzeń-obietnic obroniło. Co nowy mędrzec pojawiał się na firmamencie władzy, to pomysły miał lepsze niż poprzednicy. Przez krótką chwilę miałem jeszcze nadzieję na normalność, gdy na Śląsku zaczęto testować elektroniczne karty pacjenta. Niestety, tylko Ślązacy cieszą się z technologii cyfrowej. Eksperyment na Kujawy i Pomorze nie dotarł. My dostaliśmy głupawe, rozlatujące się książeczki, które miały zastąpić zwykłe legitymacje ubezpieczeniowe. Kolejni mądrzy wymyślili druki RMUA. Dzięki nim każda pani z rejestracji może się dowiedzieć, ile zarabiam. Kwit jest bardzo użyteczny, bo nawet kredyt konsumencki na niego można dostać. Teraz czeka nas kolejna próba ożywienia trupa z szafy. Pewnie będzie kosztowna, a co... w końcu to dla naszego dobra.