Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztuka nie musi być nowoczesna

Redakcja
Magdalena Polkowska, sopranistka Opera Nova
Magdalena Polkowska, sopranistka Opera Nova Marek Chełminiak
Coraz częściej próbuje się otwierać operę na szersze grono odbiorców, wprowadzając nawet prowokacje. Dwa lata temu usłyszałam o pomyśle napisania opery o Annie Grodzkiej. Dla mnie była to absurdalna próba zdobycia popularności. Czy to konieczne? Z Magdaleną Polkowską* rozmawia Kamil Pik

Wyjść na scenę i zaśpiewać - niektórym to może wydawać się proste. Ile wysiłku w rzeczywistości wymaga takie zajęcie?
Każdego, kto tak myśli, zapraszam do spróbowania. Przygotowania do występu wymagają sporo wysiłku, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Trening wokalny jest sprawą bardzo indywidualną. W moim przypadku trwa z reguły około trzech godzin. Zaczynam od wprawek, a gdy już się rozśpiewam, pracuję nad poszczególnymi partiami lub ariami. Osobiście najbardziej lubię trening naprzemienny - dzień sama i dzień z pianistą. Oprócz poprawnego wyśpiewania nut, należy także zadbać o właściwą interpretację utworu, trafnie odczytać zamysł kompozytora i przekazać go widzom. Dlatego poświęcamy dużo czasu w domu na przemyślenie roli i analizę szczegółów naszej scenicznej kreacji. W teatrze operowym obowiązują nas dwie czterogodzinne próby. Na efekt końcowy przedstawienia składa się wysiłek wszystkich zespołów: dyrygenta, solistów, chóru, baletu, orkiestry i zespołu technicznego.

Czy zdarza się też, że ćwiczy Pani w domu, gdy sąsiedzi są za ścianą?
Jak do tej pory trafiałam na bardzo wyrozumiałych sąsiadów. Owszem, zdarza mi się ćwiczyć w domu, ale staram się być mało uciążliwa i uciekam raczej do sal opery.

Śpiewak operowy musi stosować określoną dietę na głos?
Ja nie stosuje jakichś utartych schematów typu „przed występem wypić surowe jajko”. Są osoby, które w to wierzą, na mnie to nie działa. Każdy ma swoje indywidualne odczucia. Nie wypiję przed śpiewaniem puszki coli z lodówki, ale są tacy, którzy twierdzą, że im to pomaga. Zdarzają się śpiewacy, którzy nie odmawiają papierosa przed lub po spektaklu. Osobiście nie polecam.

Czy głos łatwo można zniszczyć lub zużyć?
Oczywiście. Głos ludzki to bardzo delikatny i unikalny instrument, dany raz na całe życie. Nie da się go wymienić na inny. Dlatego wszelkiego rodzaju przeforsowanie, niedostateczna technika, niewłaściwy dobór partii do rodzaju głosu mogą niekorzystnie wpłynąć na nasz aparat głosowy, skutkując różnymi chorobami, np. afonią, guzkami czy niedomykalnością strun. Poza tym głos można po prostu wyeksploatować. Jeśli będziemy go zbytnio forsować, to z pewnością szybciej zakończymy karierę.

Dzisiaj ma Pani już stabilną pozycję na scenie. Czy wybierając studia miała już Pani wizję, co będzie dalej?
W naszym zawodzie trudno mówić o „stabilnej pozycji”. Często to życie weryfikuje nasze plany. Jednak rozpoczynając studia swoją przyszłość widziałam świetlaną (śmiech). Zapytana na egzaminie wstępnym, jak wyobrażam sobie swoją karierę po studiach, odpowiedziałam zupełnie poważnie: „na początek planuję pracę w Operze Narodowej w Warszawie”. Taka odpowiedź nieświadomej realiów na tym rynku młodej dziewczyny rozbawiła komisję. Wtedy nie wiedziałam, dlaczego. Dzisiaj już wiem.

Udało się jednak Pani znaleźć angaż dość szybko. Młodej artystce trudno jest zaistnieć na scenie operowej?
Im było bliżej końca studiów, tym bardziej przekonywałam się, jak trudno jest się przebić. Ale w moim przypadku w pewnym momencie pojawiła się spora dawka szczęścia. W Operze Nova przygotowywano „Hrabinę Maricę” i poszukiwano osoby do skromnej roli mówionej. Wówczas pani dziekan prof. Magdalena Krzyńska, poleciła mnie, młodą studentkę i tak rozpoczęła się moja współpraca z operą bydgoską. Zostałam przyjęta bardzo ciepło i życzliwie przez dyrekcję oraz cały zespół artystów. Taki start pozwolił zebrać doświadczenia i zacząć istnieć w środowisku, a w konsekwencji dostać angaż. Myślę, że bez pomocy przychylnych mi osób byłoby dużo trudniej rozpocząć karierę, choć jako Koziorożec jestem uparta w dążeniu do celu.

W sprawach prywatnych też?
(Śmiech) Potrafię uparcie stać przy swoim, gdy jestem przekonana do swoich racji i kiedy wiem, że to, co myślę jest słuszne. Wtedy faktycznie trzymam się swego. Ale można mnie przekonać. Jeśli ktoś argumentuje i pokaże mi perspektywę, która do mnie przemówi, to nie walczę dla zasady. I tak jest zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym.

Czym różni się odgrywanie roli w operze od tych teatralnych? Bo słyszałem, że ma Pani porównanie.
Z aktorstwem miałam drobną przygodę na studiach. Zagrałam małą rólkę w bydgoskim teatrze w spektaklu „Złoty sen w stanie nieważkości”. Było to cenne doświadczenie. Nauczyłam się tam, że nie ma nieistotnych ról i każdą należy analizować w kontekście pozostałych postaci i historii, w których się pojawia. Światy aktorów teatralnych i operowych różnią się przede wszystkim środkami wyrazu, którymi ci aktorzy dysponują. Aktor dramatyczny ma większą swobodę wykonawczą, operuje tekstem mówionym, zaś śpiewak operowy prócz słowa, musi podporządkować się przede wszystkim muzyce, oznaczeniom dynamicznym, agogicznym zawartym w kompozycji. W operze warstwa psychologiczna wynika przede wszystkim z muzyki, to muzyka tworzy podbudowę dla postaci, natomiast aktorzy teatralni muszą muzykę-melodię i słowa odnaleźć w sobie.

Nie zazdrości Pani aktorom teatralnym otwartej ścieżki do filmu i idącej za tym popularności?
Śpiewaczka czy śpiewak operowy, który zdobywa uznanie, też jest rozpoznawany przez fanów opery. Oczywiście nie jest to taka masowa popularność jak aktorów filmowych. Jeśli jednak miałabym wybierać pomiędzy rozpoznawalnością w wąskim gronie wielbicieli opery a stałą obecnością na „Pudelku”, to wybieram to pierwsze.

Ta elitarność opery i bycie poza popkulturą jest celowe?
Zawsze tak było i ciągle jest. Wielu solistów operowych ze względu na specyfikę warsztatu nie jest w stanie śpiewać innych gatunków muzycznych. Choć są i tacy, którzy próbują wykonywać muzykę popularną, z różnym skutkiem. Coraz częściej próbuje się też otwierać operę na szersze grono odbiorców, wprowadzając innowacje, czasami nawet prowokacje. Dwa lata temu np. usłyszałam o pomyśle napisania opery o Annie Grodzkiej. Dla mnie była to absurdalna próba zdobycia popularności. Czy jest to konieczne i czy zmierza w dobrym kierunku…?

Ale nie każda innowacja jest zła.
Owszem. Na świecie często za pomocą oszczędnych środków robi się wspaniałe przedstawienia - jak choćby „La Traviata” G. Verdiego z Festiwalu w Salzburgu z 2005 roku. Dobrym przykładem może też być wystawiana przez Operę Nova „Rusałka”, której akcja rozgrywa się w scenerii przedwojennej Bydgoszczy. Doskonale łączy to operę z miastem, w którym jest grana. Uwspółcześnianie opery i przenoszenie jej do naszych czasów może być zatem dobrym pomysłem. Takie rozwiązania mogą być bardzo interesujące dla widza, pod warunkiem jednak, że są robione ze smakiem i w zgodzie z muzyką oraz librettem. Ocenę pozostawiam widzom i krytykom.

Można też usłyszeć zarzut, że opera jest zbyt konserwatywna i za bardzo bajkowa, odrealniona…
Zarzuty takie mogą wynikać z nieznajomości opery i tego, co ona ze sobą niesie. Dla mnie to są jej główne wartości. Dzięki temu możemy przenieść się w świat zupełnie inny niż nasza codzienność. Odpocząć, pobawić się, wzruszyć historią bohaterów i delektować znakomitą muzyką. Nie wszystko przecież musi być nowoczesne, aby było wartościowe, piękne i atrakcyjne. Trzeba popularyzować tę formę sztuki i wyjaśniać ją już dzieciom w szkołach.

Odpoczywa Pani również przy muzyce klasycznej?
Jeśli już miewam ochotę posłuchać czegoś innego niż muzyka poważna, to najczęściej są to jazzujące brzmienia Diany Krall, Stinga czy np. muzyka fado - najlepiej w wykonaniu Amalii Rodrigues. W domu lubię jednak przede wszystkim pobyć w ciszy. Jeśli wiele godzin dziennie pracuje się z muzyką, to potem chce się od niej odpocząć. Za to naszej niespełna dwuletniej córce puszczamy np. kołysanki Turnaua i Magdy Umer.

Odpoczynek w ciszy przy córce chyba nie jest łatwy. Mała dużo „śpiewa”?
Oj, tak, ona jest taka śmieszna. Faktycznie, nie zawsze jest szansa na tę ciszę i spokój po pracy. Jednak zdecydowanie trudniej byłoby, gdyby nie dziadkowie. Oni często pomagają nam w opiece, przyjeżdżają, gdy my z mężem mamy na przykład dużo prób. Mój mąż pracuje w chórze Opera Nova.

Ta sama branża artystyczna pomaga w związku?
Myślę, że w moim przypadku tak. Nasz zawód jest specyficzny, wszystko wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami, trzeba brać pod uwagę też tryb tej pracy, czas… Nie każdy mężczyzna byłby w stanie to zrozumieć. Mój mąż mnie zawsze we wszystkim wspiera, zarówno wtedy, gdy odnoszę sukcesy, jak i gdy zdarzają mi się jakieś wewnętrzne porażki. Po prostu jest ze mną. Mobilizuje mnie do działania, mogę więc powiedzieć, że dzięki niemu jestem teraz w tym miejscu.

Może córka dołączy w przyszłości do tego artystycznego teamu?
Kto wie… Na pewno w odpowiednim czasie zdecyduje. Ja bym chciała, żeby ona przede wszystkim była wrażliwa na muzykę, być może grała na jakimś instrumencie, niekoniecznie zawodowo. To uczy pracy nad sobą, ale też otwiera horyzonty, daje inne spojrzenie. Nie chcę, żeby skupiała się tylko na muzyce popularnej, której wszędzie jest w nadmiarze i którą będzie bombardowana z zewnątrz. Niech sama oceni, co jest warte słuchania.

Proszę na koniec polecić, od czego powinien zacząć debiutujący widz operowy?
Na początek zachęcam, by sięgnąć po literaturę. Warto przed wyjściem do teatru zerknąć choćby do przewodnika operowego lub operetkowego. To na pewno ułatwi odbiór. Proponuję zacząć od czegoś lżejszego, np. od musicalu „My Fair Lady”, operetek: „Zemsty nietoperza”, „Hrabiny Maricy” czy „Barona cygańskiego”, a następnie opery „Halka”, „Rusałka”, „Cyganeria” i „La Traviata”. Warto również wybrać się do Opery Nova na zestaw dwa w jednym. Są to dwie krótkie opery wystawiane w jeden wieczór „Rycerskość wieśniacza” Pietro Mascagniego i „Pajace” Ruggiero Leonscavalla. Polecam też ostatnią premierę bydgoskiego teatru - „Rigoletto” G. Verdiego. W repertuarze Opery Nova na pewno każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Zapraszam na widownię.

Czy szykują się w najbliższym czasie jakieś premiery z Pani udziałem?
Na scenie bydgoskiej opery można posłuchać mnie m.in. w „Rusałce”, „Jasiu i Małgosi”, „Cyganerii”, „Pajacach”, „Baronie cygańskim”. Najbliższe plany to Koncerty Sylwestrowe, na które serdecznie zapraszam.

*Magdalena Polkowska

solistka, sopranistka w bydgoskiej Operze Nova. Absolwentka Wydziału Wokalnego Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy. Brała udział w kursach mistrzowskich Ewy Czermak i Ingrid Kremling. Współpracuje także z Mecklenburgisches Staatstheater ze Schwerina, Filharmonią Pomorską w Bydgoszczy, Orkiestrą im. Johanna Straussa, Kwartetem Pomorskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!