Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stworzyła piramidę - sąd orzekł pokutę

Grażyna Ostropolska
Półtora roku w zawieszeniu na 4 lata oraz obowiązek spłacenia ponad miliona złotych wierzycielom.

Półtora roku w zawieszeniu na 4 lata oraz obowiązek spłacenia ponad miliona złotych wierzycielom.

Taką karę wyznaczył bydgoski sąd Renacie L. za wyłudzenie pieniędzy od przyjaciół i znajomych. Jej mąż - Krzysztof L. za współudział w wyprowadzaniu majątku, który mógł wierzycieli zaspokoić, dostał rok w zawieszeniu na 3 lata.

On był inspektorem Okręgowego Inspektoratu PIP w Bydgoszczy. Ona pracę wicedyrektorki w fordońskiej podstawówce zamieniła na bazarowy biznes. Miała dwa pawilony handlowe: na Wyżynach i Błoniu. Uważano ją za kobietę towarzyską i pracowitą. Do czasu...

<!** reklama left>Nagle Renata L. zaczęła pożyczać od znajomych duże pieniądze. Jednym mówiła, że buduje ogromną hurtownię odzieży na polsko-niemieckiej granicy. Innym, że inwestuje w perfumy.

Marcin P. usłyszał bajkę o intratnym układzie pani L. z komornikiem. Miał jej podobno „nadawać” atrakcyjne grunty i kamienice, w które inwestowała pożyczoną kasę. Wierzycielom obiecywała krociowe zyski. Oddawali jej oszczędności całego życia, jedni spisując umowę na papierze, inni tylko na słowo. Zaciągali dla niej kredyty. Zanim spostrzegli, że coś nie gra, pani L. zdążyła wyłudzić ponad milion.

- Szliśmy za nią jak w hipnozie - tłumaczyli poszkodowani. Przyszli do naszej redakcji jesienią 2003 r. Wtedy piramida finansowa zaczęła się walić, a jej twórczyni gubiła się w kłamstwach. Postanowili ostrzec innych. Już wiedzieli, że państwo L. sprzedali ten sam pawilon na Wyżynach trzem różnym osobom, a nowe mieszkanie własnościowe przepisali na córkę. Zawiadomili prokuraturę.

W sądzie, obok prokuratora, stanęło siedmiu pokrzywdzonych. W charakterze oskarżycieli posiłkowych. Wśród nich: Marzena i Wojciech W., od których L. wyłudziła 600 tys. zł. Aby jej pomóc w budowie wirtualnej hurtowni, zaciągnęli dwa kredyty.

Danuta P., która uważała Renatę L. za swoją najbliższą przyjaciółkę i żyrowała jej kredyt - musiała sprzedać dom, by zaspokoić roszczenia komornika. Inna poszkodowana pożyczyła Renacie L. 1200 dolarów, przeznaczone na zagraniczne studia córki.

Sądowy proces ślimaczył się. Najpierw pani L. odwiedzała szpitale. Biegły sadowy chorobę psychiczną jednak wykluczył. Wtedy oskarżeni poszli w zaparte.

Renata L. przekonywała sąd, że pożyczki zwracała, tylko nie dostawała pokwitowania. Sugerowała, że znajomi i przyjaciele zawiązali spisek, by ją pogrążyć. Krzysztof L. zarzekał się, że o handlowych interesach żony niewiele wiedział. - Ja byłem tylko jej kierowcą, siedziałem w aucie przy laptopie - zeznawał. - Czytałem przepisy, przygotowywałem szkolenia jako państwowy inspektor pracy.

Pokrzywdzeni twierdzili co innego. Spotykali się z państwem L. towarzysko (mają zdjęcia), rozmawiali też o interesach. To, że Krzysztof L. był inspektorem PIP, było dla nich gwarancją bezpiecznych interesów z jego żoną.

Od lipca 2006 Krzysztof L. już nie pracuje w Okręgowym Inspektoracie PIP. Wyprzedził decyzję rzecznika dyscyplinarnego przy GIP i sam się zwolnił. Jego żona jest rencistką. Oficjalnie nie mają żadnego majątku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!