Stepan Bandera, szkoła w Toruniu i sąd. Problemowy Maciek w szaty bohatera odziany

Czytaj dalej
Fot. brak
Małgorzata Oberlan

Stepan Bandera, szkoła w Toruniu i sąd. Problemowy Maciek w szaty bohatera odziany

Małgorzata Oberlan

W polskich szkołach uczą się już tysiące dzieci z Ukrainy. Naiwnością byłoby wierzyć, że nie pojawią się konflikty. W SP 10 w Toruniu taki właśnie eskaluje. A dorośli go podsycają...

W centrum sprawy jest Maciek (takie imię nadał chłopcu jeden z portali i niech tak pozostanie). Jest uczniem IV klasy Szkoły Podstawowej nr 10 w Toruniu. I, jak twierdzi szkoła, „katalog środków” wobec niego się wyczerpał. Chłopiec miał być agresywny fizycznie i słownie wobec rówieśników, otwarcie wyrażać niechęć wobec cudzoziemców, wreszcie - wejść w konflikt z ukraińskim uczniem.

„Miał”, bo rodzice chłopca twierdzą co innego. Podobnie jak prawniczka z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris i prawicowe media. Według nich prowokatorem był ukraiński uczeń, któremu Polak miał m.in., zwrócić uwagę na to, że wychwalany przez niego Stepan Bandera to w Polsce bandyta.

Odsłona 1. Sąd i tweet

Szkoła sprawę Maćka, a w zasadzie jego rodziców, skierowała do III Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Toruniu.

Jak się dowiadujemy, ten bada sprawę w trybie artykułu 109 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego („Gdy zagrożone jest dobro dziecka...”). A to oznacza, że wydać może poważne zarządzenia: nie tylko np. skierować rodzinę na terapię czy przydzielić jej asystenta, ale też ograniczyć władzę rodzicielską. Może ustanowić kuratora sądowego, a nawet wysłać dziecko do stosownej placówki (na to się nie zanosi).

Sprawa Maćka wybuchła w połowie lipca. Wszystko za sprawą jednego tweeta. „Uczeń na przerwie zwrócił uwagę koledze narodowości ukraińskiej, który wychwalał S. Banderę, że w Polsce uważany jest on za bandytę. Szkoła zgłosiła sprawę do sądu opiekuńczego w Toruniu, stawiając polskiemu uczniowi zarzut nacjonalizmu” - tak 15 lipca napisała Magdalena Majkowska, prawniczka ze wspomnianego Instytutu na Twitterze. I - jak się okazało - pełnomocniczka prawna rodziców Maćka. Tak ruszyła lawina...

Odsłona 2. Szkoła

Sprawą natychmiast zainteresowały się media: z prawa, lewa i ze środka. 16 lipca prawniczka wypuściła w eter nowe informacje. O tradycjach patriotycznych w rodzinie Maćka, karierze żołnierza zawodowego jego ojca. „Przodkowie chłopca, o których pamięć w rodzinie jest wciąż kultywowana, padli ofiarą rzezi wołyńskiej” - pisała Magdalena Majkowska.

Słowa ukraińskiego ojca o tym, że jego syn nawet nie wiedział (teraz już pewnie wie), kim był Stepan Bandera, nie przebijały się przez patriotyczny szum. Tylko zorientowani wiedzieli też o tym, że chłopcy (Polak i Ukrainiec) pobili się poza terenem szkoły.

Dyrekcja SP 10 w Toruniu natychmiast wydała oświadczenie. Zaznaczyła w nim, że polski uczeń stwarzał już problemy i że szkoła nie ma potwierdzonych informacji o tym, by w konflikcie padły słowa o Banderze.

Pozostało jeszcze 59% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.