Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siekiery nie pójdą w ruch

Katarzyna Pietraszak
Wczoraj, po pięcioletniej przerwie, na stanowisko szefa Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy wrócił Marek Kowalczyk.

Wczoraj, po pięcioletniej przerwie, na stanowisko szefa Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy wrócił Marek Kowalczyk.

M. Kowalczyk odchodził z ZDMiKP w maju 2001 w atmosferze skandalu. Ówczesny prezydent, Roman Jasiakiewicz, zwolnił go zarzucając, że nie zapewnia on właściwego funkcjonowania firmie. Dyrektor stracił posadę, między innymi, za opóźnienia przy budowie ulicy Kamiennej, brak nadzoru nad prowadzonymi inwestycjami i niewprowadzenie w terminie systemu płatnego parkowania.

<!** reklama left>Zarzuty te jednak nie przeszkodziły mu ubiegać się o to stanowisko ponownie. Marek Kowalczyk wygrał konkurs ogłoszony przez prezydenta Konstantego Dombrowicza i od wczoraj znów zasiada w fotelu szefa ZDMiKP. Jak mówi, nie ma sobie nic do zarzucenia i zamierza zaprowadzić nowe porządki. - Ta firma jest lepsza niż opinie na jej temat, a te, zwłaszcza po unieważnionym przetargu na budowę trasy W-Z, nie należą do przychylnych. Przez pięć lat byłem petentem i mogłem z tej perspektywy przyjrzeć się pracy niektórych ludzi. Nie będę oczywiście biegał z siekierą po firmie, ale zamierzam zmienić to, co mi się nie podoba - zapowiada Marek Kowalczyk.

Nowy-stary dyrektor drogowców przejął schedę po swoim koledze, Romanie Dembku, który stracił posadę po unieważnieniu przetargu na trasę W-Z. W latach 90., gdy Roman Dembek pełnił funkcję wiceprezydenta Bydgoszczy, M. Kowalczyk podlegał mu jako szef ZDMiKP. Po wyborach samorządowych w 2002 roku, obaj pracowali także w Spółdzielni Mieszkaniowej „Zrzeszeni”. Roman Dembek, jako jej prezes, a Marek Kowalczyk - zastępca przewodniczącego rady nadzorczej. Za ich kadencji w spółdzielni zawrzało z powodu tzw. „uchwały korytarzowej”. Spółdzielnia starała się wówczas o przyznanie półmilionowego kredytu. Umowę w banku podpisał prezes Dembek, jednak zrobił to bez zgody całej rady, łamiąc prawo spółdzielcze. Sprawę próbowano zatuszować i wpisano do protokołu posiedzenia rady, że jej członkowie zgodzili się na zaciągnięcie kredytu. W rzeczywistości jednak, nie pojawiła ona podczas obrad, a Marek Kowalczyk, który, jak wynikało z protokołu, miał w tym dniu posiedzenia głosować „za”, w ogóle w nim nie brał udziału. Panowie twierdzili wówczas, że doszło do „formalnego uchybienia”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!