Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ściągnij marzenia na ziemię

Jan Oleksy
Znasz swój flow? Zdarza ci się bujać w obłokach? Puścić wodzę fantazji? Warto marzyć, bo od marzeń zaczynają się wielkie projekty - z Agnieszką Ważny* rozmawia Jan Oleksy

Czym jest ten tajemniczy flow?
To stan zwany „przepływem”, pewnie dlatego, że w stanie flow nabieramy przyspieszenia, a mamy wrażenie, że wszystko dzieje się, płynie spokojnie, naturalnie, mamy czas… To stan kiedy jesteśmy „tu i teraz” obecni na 100 procent. W stanie flow wykonujemy najtrudniejsze zadania z dużą łatwością, radością i efektywnością, nie trzeba się napinać, planować, a kolejne kroki, pomysły przychodzą
same. Dzieje się tak dlatego, że w stanie flow mamy kontakt z sobą, a tym samym dostęp do swoich zasobów, wiedzy, umiejętności. To właśnie w stanie flow nobliści dokonywali swoich odkryć. To stan, który pewnie wszyscy znają, w którym dobrze się bawią, tracąc poczucie czasu, bo zajmują się tym, co ich pasjonuje, fascynuje…

I wtedy nie patrzymy na zegarek…
To, co lubimy, co nas pasjonuje robimy właśnie w taki sposób. Każdy z nas przynajmniej raz w życiu miał taki moment uniesienia. Jeżeli nie pamięta tego z dorosłego życia, to może sięgnąć do dzieciństwa, kiedy robił coś z radością, z pasją, z fajną energią. Dzieci są mistrzami stanów flow, bo jeszcze są sobą… Są naturalne, spontaniczne, prawdziwe.

Najlepiej posłużyć się przykładem. Może po prostu zdradzi Pani nam swój pierwszy flow.
To był taki moment w życiu, kiedy trochę przypadkiem, obudziło się we mnie zainteresowanie grafiką komputerową. Wymarzyłam sobie, że zrobię, w ramach pracy dyplomowej, prezentację multimedialną. A było to w czasach, kiedy grafika komputerowa nie była tak dostępna, jak dziś i takich rzeczy się powszechnie nie robiło. Ludzie pukali się w głowę, radzili „Aga, zejdź na ziemię”, skoro się na tym nie znasz, zmień temat i rób to co wszyscy. „Nie dasz rady, bo nie masz pojęcia o grafice komputerowej i do tego jest mało czasu”. A ja mimo ich opinii czułam całą sobą, że chcę to zrobić i że to zrobię i że dam radę. Nawet przez chwilę nie miałam wątpliwości i nawet nie wydawało mi się to trudne. Być może dlatego, że wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, jak to zrobić. Za to miałam w głowie obrazy i wizję ukończonego projektu i radość z jego tworzenia i pewność, że się uda. To jest ten moment, kiedy mamy stan flow. Kiedy dotykamy rzeczy, które nas kręcą, nie zadajemy pytania „czy?” tylko myślimy od razu „jak?”. Przechodzimy z myślenia o działaniu do samego działania. Zadajemy sobie pytanie, do których drzwi zapukać, by dostać potrzebne narzędzia.

I wtedy „zapukała” Pani do informatyków i grafików?
Tak, w jedną noc mi pokazali, co można zrobić przy pomocy programów graficznych. A ja po tym spotkaniu wyszłam z przekonaniem, że mogę zrobić wszystko, co tylko sobie wymyślę. I to mi wystarczyło, żeby zacząć działać, tworzyć. Przez pierwszy tydzień pracy prawie w ogóle nie spałam. Nie mogłam odejść od komputera, nie czułam zmęczenia. Wszyscy zrobili wielkie oczy, że mój projekt powstał, a ja odkryłam dzięki temu jedną z moich pasji. Niemożliwe stało się możliwe. Każdy z nas ma
swój flow. Pan na pewno też. Widział pan film „Król Lew”?

Widziałem, ale to przecież bajeczka dla dzieci.
Wcale nie, dorośli też mogą skorzystać z tej pięknej metafory. Po to, aby obudzić się i wyruszyć w drogę do pełnego życia, jak Król Lew. Przesłanie jest takie: pamiętaj kim jesteś, zajmij należne ci miejsce, wróć do siebie, jesteś królem. Każdy z nas jest królem. Tylko wielu z nas o tym królu w sobie, o swojej mocy, swoich talentach, zapomniało – niestety.

Czyli namawia Pani do bardziej wnikliwego obejrzenia „Króla Lwa”?
Tak. To film o procesie zmiany, o przebudzeniu, o wzięciu odpowiedzialności za własne życie, o odnalezieniu siebie. Jest to opowieść o lwie-królu, którego w życiu, w dzieciństwie, spotkała trudna sytuacja, z którą nie potrafił sobie poradzić, dźwigać poczucia winy, uczucia wstydu, wielkiego smutku i strachu. W konsekwencji uciekł od problemów w inny świat. Opuścił swoje królestwo, zapomniał kim jest, zapomniał, że jest królem, przestał żyć jak król. Uciekł w ten sposób również od odpowiedzialności za swoje życie – za swoje królestwo. Na szczęście Król Lew odnajduje swoje miejsce w „wielkim kręgu życia” i pokonuje szereg przeszkód, by znów zostać królem lwiej ziemi.

Aby wyciągnąć wnioski z tej metafory, warto by zapytać „Co go przebudziło? Co sprawiło, że zdecydował się wyruszyć w podróż, aby zająć należne mu miejsce i odbudować swoje królestwo? W którym miejscu strach zmienił się w odwagę i zapadła decyzja o zmianie?”
Decyzja zapadła, kiedy zobaczył swoje odbicie w wodzie, przypomniał sobie, że jest królem, poczuł, że jest królem i tym samym odzyskał dostęp do wszystkich swoich królewskich zasobów: do odwagi i odpowiedzialności. I wyruszył przejąć władzę i od nowa stworzyć swoje królestwo. Kiedy podejmujemy decyzję, nie ma już odwrotu, nie ma strachu, za to jest pewność, że się uda i jest działanie. Ale zanim to nastąpiło, najpierw czując niewygodę, zmieszanie, lew wyruszył w podróż by zmierzyć się z przeszłością i odnaleźć króla. Upadał, podnosił się i biegł, pokonując ciernistą drogę, ale z każdym krokiem był coraz bliżej siebie. Droga ku sobie często nie jest łatwa. Ale gdy już raz poczujemy jak cudownie być sobą, poczujemy wolność, już nigdy nie będziemy chcieli wrócić do tego co było (albo już nigdy nie pozwolimy się zamknąć w nie naszym świecie). Budzi się wtedy nasza kreatywność i pomysły zaczynają rozkwitać w głowie jak kwiaty. Kluczem do króla w nas, są właśnie nasze pasje, nasze stany flow.

Jak ten stan wykorzystać praktycznie?
Właśnie po to odkrywamy te stany. Flow to większa efektywność w pracy i kreatywność.
Jesteśmy skoncentrowani na rozwiązaniach, pracujemy wydajniej. W stanie flow uruchamia się nasz wewnętrzny napęd, a tym samym motywacja, zaangażowanie i działanie. Jeżeli odważymy się na zmiany w życiu, to zaczniemy robić rzeczy, które są w nas, będziemy realizować swoje talenty i pasje. I wówczas jest w nas radość, jest w nas życie. Emanujemy specyficzną magnetyczną energią, która kusi ludzi, przyciąga inwestorów, a w efekcie… pieniądze. Jeżeli pracuję na 100 procent, to zarabiam dużo więcej, niż kiedy zmuszam się do swojej pracy, wykonuję ją z poczucia obowiązku czy dla pensji.

Jeżeli robię zawodowo coś, co nie sprawia mi radości, to rzucam tę robotę, Czy tak? Czy raczej staram się znaleźć jakieś wyjście awaryjne?
Tak, jestem zwolenniczką zmian, ale przeprowadzanych „ekologicznie”, w bezpieczny sposób, zwracając uwagę na to, by więcej zyskać niż można stracić. Namawiam natomiast gorąco do znalezienia choćby jednego flow i pozwolenia sobie jak najczęściej w nim przebywać. Może to być cokolwiek, nawet coś, co nie ma nic wspólnego z pracą zawodową. Dzięki temu będziemy mieć więcej energii i entuzjazmu, która przełoży się na jakość naszej pracy i życia. Flow to takie nasze wewnętrzne perpetuum mobile.

Wspomniany przez Panią „Król Lew” pochodzi ze studia Walta Disneya. Ten wielki twórca to nie tylko mistrz kina, ale także wzorzec, który posłużył do stworzenia strategii działania nazwanej projektem Disneya.
Wyłonienie tej strategii to modelowanie skuteczności - popularne w biznesie. Szukamy kogoś, komu się udało, wyłaniamy jego strategię, sprawdzamy jak ona działa i ją powielamy. Walt Disney był człowiekiem skutecznym. Zrobił rewolucję, wprowadził animację do kina. Pokonał wiele przeszkód, stukał do wielu drzwi, w końcu mu się udało. Disney miał konkretny sposób pracy nad swoimi projektami. Na jego przykładzie opracowano strategię tworzenia projektu złożoną z trzech faz. Pierwsza to faza „marzyciela”, swoista burza mózgów, podczas której pozwalamy sobie nawet na najbardziej szalone pomysły. To co wymyślamy nie musi być realne, nawet nie powinno. Każdy pomysł jest inspiracją do kolejnego i do przekraczania następnych granic. Aż w końcu dochodzimy do idei, która nie wyskoczyłaby z naszej głowy, gdyby nie pierwszy pomysł i cała ścieżka tworzenia. A przecież czym jest innowacyjność, jak nie przekraczaniem granic?

Tym samym gimnastykujemy umysł, ale jednocześnie możemy sprawiać wrażenie, że jesteśmy stuknięci.
O Disneyu też tak myśleli, a okazało się, że te „stuknięte” pomysły zrealizował ku radości wielu ludzi. A Kopernik - tak samo! Einstein! Gdyby nie ich szalone, pomysły może do dziś myślelibyśmy, że Słońce krąży wokół Ziemi… A tak już serio - odkrycia tych osób były wielkimi rewolucjami w nauce, bez których świat dziś nie byłby w tym miejscu, w którym jest. A każda z tych wielkich rewolucji zaczęła się
właśnie od takiego „stukniętego” pomysłu. Oni przekraczali granice. W pierwszej fazie, fazie tworzenia - marzymy, wymyślamy, nie oceniając tego co jest realne, a co nie, bo wtedy nic z tego nie wyjdzie, nie wystartujemy z realizacją projektu, z góry zakładając jego nierealność.

Zadam pytanie w imieniu kobiet: chcę za rok zostać Miss Polonia. Szalone? I co, klapa!
Myślenie „klapa” to już przeskok do trzeciej fazy - „krytyka”, a my musimy najpierw zaliczyć fazę drugą - „realisty” czyli zamienić szalone pomysły i marzenia w konkretny cel. Zatem wróćmy do pomysłu „Chcę zostać Miss Polonia”. Jeżeli w pierwszej fazie bujaliśmy w obłokach, to teraz schodzimy na ziemię i zaczynamy realnie myśleć, planować, wkładać nasz pomysł w określone ramy czasowe. Nawet jeżeli nie wierzę, że zdobędę ten tytuł, to zastanawiam się, co musiałabym zrobić, aby to marzenie zrealizować w najbliższym czasie? Zaczynam od sprawdzenia, jakie warunki ma spełniać Miss Polonia? Wzrost, waga, wymiary… I planuję, co i w jakim czasie muszę zrobić, aby te warunki spełniać. Kiedy plan jest gotowy, czas na jego ocenę czyli trzecią fazę - „krytyka”. Na tym etapie szukamy „dziur” w projekcie, tzn. tego, co może się nie udać. Ale nie po to, aby tylko krytykować i podcinać sobie skrzydła, ale po to, aby za chwilę przeskoczyć znów do fazy marzyciela i znaleźć innowacyjne rozwiązanie tych problemów. No dobrze, nie mam 180 cm, to może zostanę miss foto. Albo miss matek. A jeżeli nie ma takich wyborów, to je zorganizuję w Toruniu albo Bydgoszczy. Dzięki temu wzmocnię wiele nieśmiałych, młodych matek siedzących w domu. Pokażę im, jakie są piękne. Czyli znów szalone, nierealne marzenia, szukanie rozwiązań, a potem kolej na ich urealnienie, a następnie ocenę, krytykę, aby znów ulepszyć projekt. I w taki sposób przechodzimy przez kolejne fazy tak długo, aż poczujemy, że projekt jest gotowy.

I dochodzimy do wniosku, że jeżeli nie Miss Polonia, ani miss foto, to wezmę udział w rozrywkowych wyborach Miss Krystynek w Ciechocinku!
Na przykład. Jeśli to rozwiązanie wydaje mi się najlepsze, to startuję w Miss Krystynek w Ciechocinku. A jeśli znajdę w sobie odwagę i radość z robienia czegoś, czego jeszcze nikt nie zrobił, to zorganizuję lokalne miss matek, albo wymyślę jeszcze coś innego. Skoro nie miss foto i nie miss matek, to może łatwiejsze w organizacji będzie miss foto-matek itd. Na tym polega piękno lateralnego myślenia
i takiego etapowego sposobu pracy z projektem. A gdy już „załatamy wszystkie dziury”
ostatecznej wersji projektu - możemy startować. Wdrażając projekt w życie - ściągamy
marzenia na ziemię.

* Agnieszka Ważny

Coach, trener biznesu i rozwoju osobistego, wykładowca akademicki, twórczyni Centrum
Innowacyjnych Metod Edukacyjnych firmy „Ważny FLOW”, z wykształcenia chemik kwantowy, informatyk, grafik komputerowy, pedagog, a także licencjonowany trener
Art of NLP, w neurodydaktyce poszukuje odpowiedzi na to, jak generować stany flow
w biznesie i edukacji, mama 3,5 rocznego Adasia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!