Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

SB szukała dowodu w dowodach osobistych

Katarzyna Pietraszak
„Francuz”, „Marina”, „Lipiński” i „Andrzej” to pseudonimy bydgoskich dziennikarzy, którzy przewijają się w teczkach IPN jako tajni współpracownicy.

„Francuz”, „Marina”, „Lipiński” i „Andrzej” to pseudonimy bydgoskich dziennikarzy, którzy przewijają się w teczkach IPN jako tajni współpracownicy.

Z dokumentów Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że ze służbami specjalnymi PRL przez dwa lata współpracował też Marek Faściszewski, wtedy dziennikarz „Ilustrowanego Kuriera Polskiego”, a ostatnio szef marketingu w bydgoskim oddziale Telewizji Polskiej S.A. (zwolniony, gdy rządy w ośrodku objął Maciej Grześkowiak).

<!** reklama left>W jego teczce czytamy, że został pozyskany w 1983 r. w celach „zabezpieczenia kontrwywiadowczego środowiska dziennikarskiego przed penetracją służb specjalnych przeciwnika oraz opozycji politycznej”.

Zatrudniony jako dziennikarz „IKP”, TW „Francuz” zastrzegł oficerom SB, że na kolegów nie będzie donosił. Jego współpraca polegała na składaniu raportów z „wyjazdów do krajów kapitalistycznych”. Po dwóch latach współpracę zakończono, bo „informacje dotyczące środowiska pracy, w którym funkcjonował, były zdawkowe, wręcz żadne” - czytamy w teczce.

- Nie przyznaję się do żadnej współpracy - mówił nam wczoraj Marek Faściszewski. - Owszem, spotkałem się może dwukrotnie z osobą, która przedstawiła się jako oficer kontrwywiadu, a nie oficer SB, i instruowała mnie, żebym za granicą miał oczy i uszy szeroko otwarte. Nie podpisywałem żadnego zobowiązania współpracy agenturalnej.

O efektach współpracy z SB mowa natomiast w materiałach o TW „Marino” (lub „M” i „Jan”), współpracującym ze służbami od 1968 do 1989 roku. To były dziennikarz „Dziennika Wieczornego”, od którego SB dowiedziała się między innymi o szkalującym władzę anonimie, jaki wpłynął w tamtym czasie do redakcji gazety.

W efekcie tego donosu, jak ustalił Marcin Friedrich, uruchomiono machinę mającą na celu zidentyfikowanie jego autora. W „DW” zamieszczono nawet tekst korespondujący z „anonimem” tylko po to, żeby przysłał on kolejny list ze stemplem pocztowym. Kiedy plan się nie powiódł, SB wertowała w Urzędzie Miasta wnioski o przyznanie dowodu osobistego. Po charakterze pisma we wniosku o taki dokument chciano dociec, kto „szkaluje władzę”, ale ostatecznie i to nie wypaliło. TW „Marino” jak i „Francuz” nie pobierali wynagrodzeń za współpracę. Po kilka tysięcy złotych rocznie miał otrzymywać za to TW „Andrzej”, czyli nieżyjący reporter Lech Lutogniewski. Tylko drobiazg (z teczki nie wynika, jaki) otrzymał natomiast Jerzy Wiśniewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!