Salsa w policyjnej komendzie

Narastają problemy muzyka ze Strzelna, który brał zaliczki za występy zespołu, a później nie przyjeżdżał. Postawiono mu już oficjalne zarzuty.

Potwierdziły one początkowe doniesienia o tym, że wprowadzał klientów w błąd.

Mechanizm działania był za każdym razem podobny. Leszek I. jako szef muzycznej grupy Salsa Band, która występowała na weselach i innych imprezach kasował od czterystu do tysiąca złotych. W ostatniej chwili odwoływał przyjazd na imprezę, ale pieniędzy już nie zwracał.

<!** reklama left>- Przy zawieraniu umów żądał przedpłaty. Z umów się jednak nie wywiązywał. Zwykle na dzień przed planowanym terminem imprezy odwoływał przyjazd zespołu tłumacząc, że nie może zapewnić oprawy muzycznej, gdyż członkowie grupy ulegli wypadkowi drogowemu bądź uszkodzeniu uległ sprzęt muzyczny. W tym samym czasie jednak zespół grał na innej uroczystości - mówi rzecznik prasowy mogileńskiej policji, młodszy aspirant Tomasz Rybczyński.

Policja nie podaje, ile było takich przypadków. Na pewno jednak co najmniej kilka. Jedna ze zwodzonych par, na której ślubie miał zagrać zespół, jesienią ubiegłego roku powiadomiła o oszustwie. To rozpoczęło dochodzenie, które zaowocowało oficjalnym przedstawieniem zarzutów.

Za to, że „w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadzał inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym majątkiem za pomocą wprowadzenia jej w błąd” grozi mu od pół roku do 8 lat więzienia.

Leszek I. już na początku afery nie poczuwał się do winy. Wyjaśniał, że zaliczki zwracał, a całe zamieszanie to oszczerstwa konkurencji.

Kierownik zespołu Salsa Band jest synem byłego burmistrza Strzelna. Pracuje jako katecheta. Jego ojciec, który przez 20 lat rządził gminą, także był bohaterem kilku kontrowersyjnych spraw. Najgłośniejsza dotyczyła finansowania budowanej w Strzelnie i dopiero niedawno oddanej do użytku hali sportowej.