Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są osoby, które żyją od świat do świąt i są bardzo szczęśliwe, że mogą je spędzić z bliskimi

Hanna Walenczykowska
Hanna Walenczykowska
Wielkanoc to święto życia i nadziei. Jak spędzą te święta kobiety, które walczą ze śmiertelnymi chorobami, bohaterki tej publikacji? Przeczytajcie.
Wielkanoc to święto życia i nadziei. Jak spędzą te święta kobiety, które walczą ze śmiertelnymi chorobami, bohaterki tej publikacji? Przeczytajcie. Karolina Misztal
Silne, pełne nadziei - wspaniałe kobiety, które walczą o swoje życie po to, by spędzić nadchodzące i wszystkie kolejne święta ze swoimi rodzinami. Dla bliskich wytrzymają wiele, nie myślą o odejściu.

Rok temu, w kwietniu. Pani Marlena zaczęła chorować. Lekarz zapisał antybiotyki, podejrzewając zapalenie krtani. Było raz lepiej, raz gorzej. Kaszel nie ustawał, pojawiła się biegunka. Bydgoszczanka dostała skierowanie do Wojewódzkiego Szpitala Zakaźno-Obserwacyjnego.

Zbyt słaba, żeby dojść do toalety

- Byłam bardzo słaba – wspomina. - Zrobiono mi badania diagnostyczne i okazało się, że jest guz na jajniku. Przewieziono mnie do Biziela na ginekologię onkologiczną. Byłam tak słaba, że nie mogłam dojść do WC. Drugie badanie wykazało, że mam też zatorowość płucną, więc trafiłam na oddział intensywnej terapii. Po kilku dniach wróciłam do domu, byłam chorą leżąca, ale robiłam wszystko, by zacząć funkcjonować.

Nie zgodziła się na operację

Potem przeprowadzono konsultacje onkologiczne i zaproponowano, by pani Marlena zgodziła się na operację.
- Nie zgodziłam się, bałam się, że nie przeżyję – mówi nasza rozmówczyni. - Poszłam do onkologa prywatnie, dostałam skierowanie na chemię. Zaczęłam szukać też innych metod i znalazłam immunoterapię. Jeżdżę do Warszawy.
Pani Marlena, jak wszyscy chorzy onkologicznie, ma obniżoną odporność organizmu. Dla niej epidemia koronawirusa jest bardzo niebezpieczna.

- Moja pierwsza Wielkanoc będzie taka sama jak wszystkie poprzednie, spędzane w czasie, kiedy o chorobie nie było mowy.

- Nie boję się już, tyle przeżyłam, tyle nakładziono mi do głowy, że strach minął – wyjawia. - Moja pierwsza Wielkanoc będzie taka sama jak wszystkie poprzednie, spędzane w czasie, kiedy o chorobie nie było mowy. Będę z rodziną, upieczemy jakiś placek… Nie będzie tylko święconki.

To mają być radosne święta

Pani Dorota spędzi swoje czwarte wielkanocne święta walcząc z bardzo złośliwym nowotworem piersi, który lekarze określają jako „potrójne negatywny”.
- Pamiętam swoją pierwszą Wielkanoc – tłumaczy. - W grudniu skończyłam chemię. Byłam w kiepskim stanie, ale na koniec lutego zauważyłam, że mam na głowie jeżyka! Zaczęły odrastać mi włosy. Mogłam chodzić bez peruki, bez chustki na głowie! To było dla mnie bardzo ważne, ponieważ wcześniej miałam długie, czarne, kręcone włosy.
Pani Dorota twierdzi, że święta były, są i będą dla niej bardzo radosne, ponieważ kojarzą się zawsze z budzeniem się świata do życia.
- Najbliższa Wielkanoc będzie inna dla każdego z nas – twierdzi pani Dorota. - Jestem osobą bardzo wierzącą, przygotuję tradycyjny koszyczek ze święconką, ale do kościoła nie mogę pójść. Z dziećmi pomalujemy jajka, do wazonu wstawimy żółte, wiosenne kwiaty… Lubimy być razem, ciągle coś razem robimy. Do moich rodziców nie pojedziemy, będzie mi bardzo brakowało bliskości z nimi. Żyję od świat, do świąt. Cieszę się z tego, że jestem, że żyję, że mogę z nimi być.

Trudno znaleźć powody do radości

U pani Aliny również stwierdzono bardzo złośliwego raka piersi. W tym roku nie myśli o świętach ponieważ we wtorek otrzymała kolejną dawkę chemii.
- Nie jestem przygotowana do świąt ani fizycznie, ani duchowo – wyjaśnia pani Alina. - Trudno się przygotować. Będziemy celebrować święta w domu. Nie chcę odejść teraz, w czasie epidemii...

To już trzy lata...

Pani Hanna od trzech lat walczy z rakiem.

- To będą nietypowe, smutne święta – twierdzi. - Dzieci nie mogą przyjść, bo chcą nas chronić. Mąż rozwiezie święconkę i zostawi im pod drzwiami.

Trzy tygodnie temu pani Hanna przyjęła chemię. Czuje się dobrze, dużo czasu spędza w ogródku.
- Mój syn też ma raka, jest już po operacji – tłumaczy pani Hanna i dodaje, że oboje zbierają pieniądze na immunoterapię, którą zamierzają przejść w Rydze.
- Mieliśmy pojechać do kliniki, ale z powodu epidemii nie wyjechaliśmy. Czekamy na szczepionki. Może za trzy miesiące się nam uda – mówi bydgoszczanka.
Wszystkie panie otrzymują leki, które nie są refundowane przez NFZ. Jeśli, ktoś chciałby je wesprzeć, podajemy adresy zbiórek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera