Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzetelny, jak to kolejarz

Maria Warda
Oprócz munduru kolejarza, Alojzy Plaskaty nosi z dumą także mundur strażaka Ochotniczej Straży Pożarnej
Oprócz munduru kolejarza, Alojzy Plaskaty nosi z dumą także mundur strażaka Ochotniczej Straży Pożarnej Maria Warda
Alojzy Plaskaty, były konduktor,wstawał do pracy około godziny 2… w nocy. Godzinę później przejmował pociąg, a o 4.00 nad ranem wyruszał w trasę do Ośna.

Jest Pan jednym z niewielu kolejarzy, pamiętającym czasy świetności żnińskiej kolei wąskotorowej.
Polska Kolej Dojazdowa, bo tak nazywały się wszystkie kolejki wąskotorowe, była - obok cukrowni - największym zakładem pracy w Żninie. Miałem 19 lat (1953 rok - przyp. red.) kiedy wybrałem pracę na kolei. Zawiadowca dał mi puszkę farby i pędzelek, i kazał malować zwrotnice. Było mi wstyd, że mam wykonywać taką lekką pracę, ale po trzech miesiącach zdałem egzamin na zwrotnicowego. Później zdałem kolejny egzamin na manewrowego, a w końcu zostałem konduktorem. To nie była taka lekka praca, jak się pozornie wydaje.

Jakie miał Pan obowiązki?
Musiałem wstawać wcześnie, bo około godziny 2 w nocy, o 3.00 już musiałem być w pracy, aby wspólnie z maszynistą i jego pomocnikiem przejąć pociąg. Zimą trzeba było palić w wagonowych piecykach oraz wyczyścić i pozapalać lampy naftowe, aby podróżni nie siedzieli w ciemnościach. O godzinie 4 rano pociąg ruszał do Ośna. Musieliśmy się spieszyć, aby pasażerowie zdążyli na duży pociąg, który jechał do Gniezna. Pędziliśmy z prędkością od 30 do 40 kilometrów na godzinę. W Rogowie i Ośnie dokładałem węgla do piecyków. Podobnie było, kiedy wracaliśmy.

Pamięta Pan przez jakie miejscowości jeździła kolejka?
Oczywiście. Ta do Ośna jechała przez Rydlewo, Podgórzyn, Skarbienice, Wenecję, Gogółkowo, do Biskupina, Marcinkowa, Grochowiska, Izdebno do Rogowa, a z Rogowa do Niedźwiad, Recza, Sarbinowa i Ośna. To chyba była najdłuższa trasa. Inny skład jeździł do Szelejewa, bo rozgałęzienie pociągów było w Biskupinie, stąd też jechał kolejny pociąg do Gąsawy. To były pociągi osobowe, do których dołączano wagony towarowe. Kolejna trasa, ale tylko dla towarowych pociągów, była na szlaku Żnin, Bożejewiczki, Bożejewice, Cerekwica, Uścikowo, Świątkowo, Obiecanowo i Żużoły.

Dużo ludzi podróżowało ciuchcią?
Bardzo dużo. To był najważniejszy środek lokomocji. Autobusów nie było. Ludzie jeździli ciuchcią głównie do pracy, ale i do miasta. W dni targowe w Szelejewie wsiadało bardzo dużo gospodyń, które woziły towar na targ. Żywe gęsi, kury, kaczki, w koszykach jaja i inne dobra. W soboty do domów wracali mężczyźni, którzy pracowali w Bydgoszczy lub innych dużych miastach. Grali w karty, śpiewali, nikt nie siedział ponury, zamknięty w sobie.

Starsi ludzie z sentymentem wspominają majówki w Ostrówcach.
Majówki były w niedzielę. Wtedy wyruszał ze Żnina specjalny pociąg. Każdy miał swój prowiant. Wszyscy zdawali się być szczęśliwi. Jednak w powszednie dni do Ostrowiec jeździła kolejka towarowa, która woziła drewno z lasów, tak zwaną papierówkę i głównie cukier z cukrowni. Towar przeładowywano na oczekujące na przystani barki, które wiozły go w świat, być może na okręty, ale tego dokładnie nie jestem w stanie powiedzieć.

Co jeszcze woziła nasza kolej wąskotorowa?
Nie tylko kolej towarowa, ale także osobowa woziła towary. Do osobowej dołączano po prostu wagony towarowe. W Rogowie codziennie ładowano do nich beczki z masłem i rybami, po drodze zabieraliśmy kanki z mlekiem od rolników. Musieliśmy się spieszyć, bo pociąg osobowy musiał trzymać się rozkładu jazdy. Towarowe miały lżej, ale ich obsługa też pracowała w dzień i w nocy. Ze Świątkowa zabierali spirytus, z Recza, Uścikowa, Woli i innych stacji buraki do cukrowni, z cukrowni wytłoczki dla rolników.

Co się stało z tak prężna firmą?
Odchodziłem na emeryturę w 1990 roku. Wtedy wszystko się rozpadało. Jeden z ostatnich dyrektorów - Wolicki - miał pomysł, aby puść kolejkę osobową na Bożejewiczki i Obiecanowo. Załatwił nawet, aby linię telefoniczną tam założyli i za to wyleciał z pracy, bo zarzucili mu, że narobił niepotrzebnych kosztów, później był Zieliński i też go wyrzucili, na końcu przyszedł Sawicki i był aż do końca.

Tęskni Pan za tym niezwykłym światem?
Każdy tęskni za Polską Kolejką Dojazdową w Żninie, ale ja najbardziej tęsknię za tym porządkiem, jaki panował. Było nas około 360 osób. Każdy pracował jak we własnym domu. Być kolejarzem to był zaszczyt. Dziś dziadostwo się zrobiło, ludzie nie potrafią już tak pracować. Jak widzę to zielsko porastające stację, ogarnia mnie smutek. O dawnych pięknych czasach przypomina mi jedynie wierzba, którą posadziłem, pracując na kolejce.

Teczka personalna
Alojzy Plaskaty Mieszka w Żninie - w domu, który ma już około 200 lat. Przez 47 lat był pracownikiem Polskiej Kolei Dojazdowej, czyli żnińskiej wąskotorówki. Od 65 lat dział aktywnie w Ochotniczej Straży Pożarnej, gdzie pełnił funkcję zastępcy naczelnika. Odznaczony wieloma medalami. Prawdziwa złota rączka. Z upodobaniem uprawia przydomowy ogród, gdzie hoduje kwiaty i maliny. Potrafi dobrze gotować i… wyszywać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!