Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z trenerem karate Rafałem Kostrzewą ze Żnina

Maria Warda
pixabay
Założyciel Pałuckiego Stowarzyszenia Karate i Sportów Walki MUSASHI-Żnin wyłowił wiele talentów sztuk walki, zdobywających medale o randze ogólnopolskiej.

Przed Panem nikt w Żninie nie propagował karate. Kiedy wpadł Pan na pomysł uprawiania waśnie tej dyscypliny sportu?
Jak Pani widzi nie jestem potężnym mężczyzną. Ważę 67 kilogramów. Jako nastolatek byłem bardzo drobny, takie najmniejsze chuchro w szkole. Wszyscy się we mnie zaczynali, musiałem się bronić w myśl zasady Michała Wołodyjowskiego „Jak się Ciebie nie będą bali, to się będą z Ciebie śmiali”. Ponieważ byłem zafascynowany Brusem Lee, zacząłem uprawiać karate. Zaczynałem już w szkole średniej, później ukończyłem ówczesną Akademię Pedagogiczną w Bydgoszczy o kierunku nauczania wychowanie fizyczne. W 1990 roku zacząłem uprawiać karate regularnie. Zdobyłem czarny pas w międzynarodowym stopniu 3 Dan karate, to jest stopień mistrzowski, nauczycielski. Posiadam kilka medali mistrzostw Polski, jeden międzynarodowy i najcenniejszy z mistrzostw świata w karate w kategorii do 60 kilogramów. Należę do światowej organizacji World Karate Federation. Przymierzam się do zrobienia doktoratu z karate.

Karate nie kojarzy mi się ze sportem, tylko ze sztuką zabijania ludzi.
A jednak ta dyscyplina, została zatwierdzona przez Międzynarowy Komitet Olimpijski. Trzeba otwarcie powiedzieć, że kiedyś karate było sztuką zabijania ludzi. Narodziło się w Okinawie, gdzie nieuzbrojeni mieszkańcy często musieli przeciwstawiać się uzbrojonym rywalom. Ci, którzy nie potrafili obronić się gołymi rękoma ginęli. Dziś nikt nie biega po ulicach z dzidami i mieczami. Karate ćwiczy się dla własnego dobrego samopoczucia fizycznego i psychicznego.

Nie wierzę, że zaczepiony w ciemnym kącie przez jakiegoś oprycha stałby Pan pokornie jak baranek.

Miałem kilka przypadków, kiedy przydała mi się znajomość sztuki walki. Jednego razu zaczepiło mnie trzech osiłków. Poradziłem sobie z nimi bez problemu, dziś kiedy mnie widzą mówią grzecznie „dzień dobry”. Generalnie nigdy nie byłem za przemocą. Nawet w sytuacjach awaryjnych trzeba umieć się opanować. Tego uczę moich podopiecznych. Dla osób mających problemy z własną osobowością, nie ma miejsca w naszym klubie.

Czy rodzice oddający dzieci pod Pana opiekę nie obawiają się, że ich pociechy ćwicząc karate staną się agresywne?

Takie pytania słyszę często. Rodzice obawiają się, że ich pociechy będą szukały przygód. Odpowiadam im wtedy, że po treningu dzieci będą lepiej spały. Ćwiczenia są bardzo wyczerpujące, bo trenujący musi pilnować, aby nie uderzyć przeciwnika. Ręka musi zatrzymać się w ostatniej chwili przed zadaniem ostatecznego ciosu. To wyrabia psychikę. Gdyby zawodnik nie zastosował się do tego wymogu, nie dostałby drugiego przeciwka, a to skończyłoby się wyeliminowaniem z treningu i zawodów.

Szkoła, którą Pan prowadzi ma coraz większe sukcesy.
Kiedy zaczynałem w moim klubie było 5 ćwiczących, dziś jest ich całe mnóstwo. W tym sezonie szkolnym zdobyliśmy 119 medali, na imprezach o randze ogólnopolskiej, a w minionym roku kalendarzowym 259. Największy sukces odniósł Filip Krych, uczeń Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Marii Karłowskiej. Dobrze spisują się jego młodsi koledzy Antoni Pietrzak i Rafał Andrzej Kostrzewa (syn naszego rozmówcy - przyp red.). Niektórzy czołowi sportowcy mojego klubu otrzymują stypendia sportowe z Urzędu Miejskiego w Żninie i marszałka województwa kujawsko-pomorskiego. Ja takiej możliwości nie miałem. Osiągnąłem wszystko dzięki własnej pasji.

Klub, który osiąga takie sukcesy powinien być bogaty.
Nagrody, które otrzymują medaliści są zazwyczaj symboliczne. Finansowo wspiera nas ratusz. To nie są wielkie pieniądze, przydałby się sponsor. Dajemy sobie radę, bo łączy nas pasja do karate. Dużo zawdzięczam żonie, która jest prezesem naszego stowarzyszenia. Czuwa nad wszystkimi sprawami organizacyjnymi. Nasze sukcesy zauważył Uniwersytet Kazimierza Wielkiego, który podpisuje z nami umowę w sprawie opieki merytorycznej nad zawodnikami. Będą prowadzić u nas badania.

Jaką przyszłość wróży Pan żnińskiemu stowarzyszeniu?

Marzę o wychowaniu mistrza świata. To jest realne, bo nasz klub jest zaliczany do najlepszych w kraju. Filip Krych ma szansę na najwyższe laury, Antek i Rafał także, ale nie tylko oni. Sam daję im przykład i ciągle doskonalę swoje umiejętności. Niektórzy mówią, że mam talent pedagogiczny, a ja wiem jedno. Bardzo lubię pracować z dziećmi i młodzieżą. Chwalił się nie będę. Sukcesy mówią same za siebie.

Rafał Kostrzewa

- absolwent Akademii Pedagogicznej w Bydgoszczy. Mistrz karate (3 dan).
- założyciel Pałuckiego Stowarzyszenia Karate i Sportów Walki MUSASHI-Żnin. Członek światowej organizacji World Karate Federation.
- Uwielbia stare samochody i motocykle.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera