Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Retro Bydgoszcz. "Czy to ty kradłaś jabłka?" Leon W. zgwałcił co najmniej 7 dziewczynek

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Narodowe Archiwum Cyfrowe/zdjęcie ilustracyjne
Przedstawiamy przebieg głośnej rozprawy sądowej, która miała miejsce w Bydgoszczy w poprzednim stuleciu. Te wydarzenia przed laty wstrząsnęły Bydgoszczą.

Zobacz wideo: Rewitalizacja Starego Fordonu. Co się zmieni?

Przypadki gwałtów w międzywojniu rzadko były zgłaszane policji. Istniała tu nieprzekraczalna bariera obyczajowa, do zdarzeń często dochodziło w prawdziwej „głuszy”, stąd nawet seryjni gwałciciele byli trudni do wytropienia. Na początku lat 30. w Bydgoszczy głośna stała się sprawa Leona W., którego policja szukała przez trzy lata.

Pan w kapeluszu

W kwietniu 1928 roku policja w Fordonie powiadomiona została przez zrozpaczoną kobietę, że jej 13-letnia córka, która pomagała wypasać krowy na pobliskich pagórkach, została zwabiona do lasu przez tajemniczego dorosłego mężczyznę i tam w zaroślach zgwałcona. Dziecko doznało takiego szoku, że nikt nie był w stanie wydobyć od niego jakichkolwiek informacji o osobniku, który dokonał tego czynu. W tej sytuacji śledztwa nie sposób było skutecznie prowadzić. Sprawa trafiła do szuflady. Podobnie było w ciągu lata tego samego roku w Koronowie, Dąbrowie Chełmińskiej i Solcu Kuj.

Dopiero na wiosnę następnego roku kolejne zgłoszenie, które wpłynęło do komisariatu w Bydgoszczy, zmieniło przebieg wydarzeń. Tym razem poszkodowaną była 14-letnia mieszkanka Łęgnowa. Chętnie opowiedziała przebieg zdarzenia, umiała też pomóc w nakreśleniu portretu pamięciowego złoczyńcy. Jak relacjonowała, tego dnia wracała z odwiedzin w sąsiednim gospodarstwie. Na drodze przebiegającej przez las zaczepił ją rowerzysta: starszy pan, elegancko ubrany, w kapeluszu, z teczką i notatnikiem. Zapytał dziewczynkę, czy to ona ukradła owoce z pobliskiego sadu. Kiedy zaprzeczyła, mężczyzna oznajmił, że musi ją zabrać na konfrontację do właścicielki sadu, albowiem taki rysopis złodziejki jej podała, że odpowiadał spotkanej dziewczynce. Teraz trzeba było ewentualność kradzieży potwierdzić lub wykluczyć.

Kwiatki z łąki czy z ogródka?

Czternastolatka, będąc w tej sprawie całkowicie niewinną, nie śmiała odmówić starszemu pana i wsiadła na ramę jego roweru. Zamiast jednak pojechać do sadu, rowerzysta skręcił w las, dziecko zrzucił na ziemię i następnie, grożąc nożem w przypadku odmowy bądź krzyków, zgwałcił.

Bydgoska policja zajęła się tym zdarzeniem na serio. Miesiąc później na inny posterunek w mieście zgłosiły się matka i córka i opowiedziały niemal identyczną historię z tą różnicą, że mężczyzna na rowerze oskarżył następną swoją ofiarę o kradzież... zebranych przez nią kwiatków z łąki rzekomo z ogrodu sąsiadki i tak samo domagał się wspólnego udania się na konfrontację do kobiety. Ponieważ po skręceniu do lasu ofiara stawiała opór, została dotkliwie pobita.

Policjanci postanowili poszerzyć krąg poszukiwań i wówczas odkryli, że podobne zgłoszenia znajdowały się także w okolicznych posterunkach. W sumie ustalono, że nieznany gwałciciel skrzywdził od 7 do 11 dziewczynek, z których najstarsza miała 14 lat. Ponieważ wszystkie dziewczynki po kontakcie z gwałcicielem zapadały na syfilis, śledztwo skierowano w stronę osób, które leczyły się na tę przypadłość.

W ten sposób udało się trafić na 39-letniego wówczas Leona W., pochodzącego z Wyrzyska mieszkańca Bydgoszczy, drobnego kupca. Jego portret pamięciowy i opis pasowały do niego. Mężczyzna, w swoim środowisku uchodzący za przykładnego męża i ojca trojga dzieci, został aresztowany. Bydgoski sąd, zanim podjął decyzję o jego procesie, skierował go na obserwację psychiatryczną w zakładzie w Dziekance koło Gniezna.

Kiłą oszołomiony

Zdaniem psychiatrów, Leon W. znajdował się w trakcie popełniania gwałtów w fazie choroby porażenia na skutek przebytej kiły tak, że skutkiem tego było osłabienie jego woli i zmniejszenie poczytalności. Obecnie natomiast, w trakcie badania, stwierdzono kolejną, ostrzejszą fazę tej choroby. Leon W. zgłosił się z nią co prawda wcześniej do lekarza, ale nie stosował się do jego zaleceń, a potem już unikał kontaktu ze służbą zdrowia.

W tej sytuacji sąd odstąpił od rozprawy i zdecydował o skierowaniu oskarżonego na dalsze leczenie w zakładzie psychiatrycznym i dopiero po wyleczeniu ponownie jego los miał trafić w ręce wymiaru sprawiedliwości. Tak się jednak nigdy nie stało. Seryjny gwałciciel z Bydgoszczy zmarł w Dziekance.

7 - co najmniej tylu gwałtów dokonał na nieletnich dziewczynkach w latach 1928-1929 Leon W., mieszkaniec Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo