"Biały tygrys" - premiera na platformie Netflix. Nasza recenzja
Wiadomo nie od dziś, że z demokracją i równością drogich obywateli, to wyszło nam w świecie szerokim tak sobie. I nawet jak teoretycznie wszystko skrzy się cudnie, to w realu kwiczy i zgrzyta. Nic więc dziwnego, że w sezonie minionym zalani zostaliśmy filmami napakowanymi i niezgodą na taki stan rzeczy, i moralnym usprawiedliwieniem gniewu wykluczonych - od “Jokera” po “Parasite”. “Biały tygrys” to ta sama szuflada. I tematycznie, i jakościowo, bo to po prostu kapitalne kino.
I będę musiał długo szczekać pod stołem, bo nie raz naszydzałem się z poziomu Netfliksa, a tu kolejna, odważna i smaczna premiera. Odważna, bo to film indyjski, choć bardzo daleki od tego, co mamy w główkach, kiedy mówimy: Bollywood. Ba, montaż, przebiegłość kamery, muzyka, to klasa światowa. No a do tego dochodzi cała tonacja... Trochę anarchiczna, trochę sentymentalna, trochę wesolutka, trochę egzotyką trącąca “Slumdogiem”. No a w końcu wpadająca w poruszający cynizm i mrok. Bo głównemu herosowi i kibicujemy, żeby wydostał się ze świata ofiar, i jednocześnie przeraża nas on tym, jakimi metodami dociera do celu. Czyli ze świata wykluczonych na każdy możliwy sposób, do rzeczywistości tych, co żyją na tłusto.
Tak więc oglądamy balladę o chłopaku z zapadłej wiochy, który wydaje się być skazany na tę wiochę po kres swoich dni. Jak mówi, w Indiach najważniejszym wynalazkiem był kojec dla kogutów, które siedzą spokojniutko piętrami i po kolei trafiają na rzeź. Dokładnie tak, jak ludzie zamknięci w kastach i pokornie przyjmujący swój los. Ale chłopak nie chce być kogutem. Zdobywa posadę u pewnego bogacza, a potem służalczością gotuje sobie wymarzony los pierwszego kierowcy jego syna. I już wydaje mu się, że jest kimś więcej niż nikim, kiedy świat pokazuje mu, że się myli. I wtedy postanawia zmienić porządek świata.
Netflix. Premiera "Białego tygrysa". Czy warto oglądać ten film?
Czego my tu nie mamy? W skali makro są wszelkie cienie demokracji, przefiltrowanej przez układy społeczne, tradycję, korupcję, w indyjskiej skali. Bo tam państwo bogaci mieszkają w luksusowych apartamentach, a ich kierowcy w budach na podziemnym parkingu. Jak to mówi nasz heros, w demokracji najgorzej jest być biednym...W skali mikro oglądamy ludzi. Człowieka żyjącego na niskiej społecznej półce, kompletnie nie wierzącego w jakąkolwiek własną siłę sprawczą. Obok milionów takich jak on, mentalnych wiecznych służących. Oglądamy postępowców postępowych do czasu, aż hipokryzja wyłazi z nich uszami, i strażników tradycji, którzy w tym stróżowaniu mają wyłącznie własny interes. No i wreszcie oglądamy bunt. I chcemy żeby ofiar systemu było na wierzchu, i boimy się, bo te ofiary zdrowo nas przerażają.
“Biały tygrys” to ekranizacja głośnej książki Aravinda Adigi i być może dlatego nie tylko świetnie się ten film ogląda, ale i go słucha. Złote myśli i powiedzonka fruwają jak motylki. Tyle, że wszystko układa się do tego w niegłupi przekaz. A to już większa sztuka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Fitkau-Perepeczko nie nosi stanika. Pokazała z bliska, jak wygląda jej dekolt!
- Tak wygląda Bohun z "Ogniem i Mieczem". 60-latek nie przypomina siebie sprzed lat
- Wystrojona Cichopek dystansuje się od Kurzajewskiego na imprezie. Kryzys w niebie?
- Nieznana przeszłość Anity Werner. Zdjęcia dziennikarki w negliżu