Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Połowa jeszcze przede mną

Dominika Kucharska
Tomek Czachorowski
Jestem totalną wariatką, pozytywnie nastawioną do życia. Chcę takim myśleniem zarażać kobiety. Jak będzie trzeba, to z kopniaka otworzę te wszystkie drzwi zakneblowane przez stereotypy. Z Barbarą Szyperską*, pierwszą w Polsce Miss po 50-ce, rozmawia Dominika Kucharska

Jedni mówią, że życie kobiety kończy się po 50., a inni - wręcz przeciwnie - że właśnie wtedy się ono zaczyna. W każdym razie wychodzi na to, że kończąc 50 lat życie kobiety zmienia się o 180 stopni.
Nie zmienia się! To nie jest jakiś graniczny moment, ale ja jestem zwolenniczką dostrzegania pozytywów. Powiem tak - kończąc 50 lat kobieta wreszcie może skupić się na sobie. Ma odchowane dzieci, mądrość życiową, a jednocześnie wciąż jest młoda, ma w sobie energię i czas na realizację swoich pasji - podkreślam słowo „swoich”. To czas na rozkwit. Przecież to dopiero połowa życia. Ta druga jest jeszcze przed nią.

Pani rozpoczynając tę drugą połowę życia została wybrana pierwszą w Polsce Miss po 50-ce. Urody nie można Pani odmówić, w gazetach pisano „ależ ona seksowna”, ale w tych wyborach wygląd nie jest priorytetem…
To prawda. Głównym celem jest walka o kobiety, które skończyły 50 lat i myślą, że nic ich już w życiu nie spotka, że nie ma sensu się starać. Są tym życiem, obiadkami, sprzątaniem czy troszczeniem się o innych zmęczone. Jak w tym wieku przychodzi kobiecie szukać pracy, a sama byłam w takiej sytuacji, to ma przed sobą niesamowicie trudne zadanie. Spotykając się z kolejną odmową, czuje się wykluczona ze społeczeństwa, niepotrzebna. Pracodawca woli przyjąć młodą dziewczynę, ale właściwie czemu? Przecież kobieta, która skończyła 50 lat może oddać się pracy, nie chce siedzieć bezczynnie, nie pójdzie na urlop macierzyński, jest odpowiedzialna. Nie jest też powiedziane, że będzie mniej sprawna niż ta, która ma 30 lat. Mnie na przykład nigdy w życiu nie bolała głowa. Kobiety po 50. mają mnóstwo do zaoferowania. Sama jestem totalną wariatką, pozytywnie nastawioną do życia. Chcę takim myśleniem zarażać kobiety. Jak będzie trzeba, to z kopniaka otworzę te wszystkie drzwi, zakneblowane przez stereotypy. Drogie panie, warto wyjść do ludzi, pomalować się, potańczyć, zrobić coś dla siebie i dostrzec swoją wartość! Na zewnątrz każda z nas wygląda inaczej, ale co z tego. To prawdziwe piękno jest w środku.

Przebojowa z Pani babka. Zawsze tak było?
Zawsze.

Czyli rozumiem, że na finałowej gali „Miss po 50-ce”, gdy patrzyło na Panią 700 par oczu, czuła się Pani jak ryba w wodzie?
Oj, byłam strasznie stremowana, ale jednocześnie czułam się niesamowicie, trochę jak księżniczka. Zgłosiłam swoją kandydaturę z myślą „czemu nie?”. Nie spodziewałam się jednak, że wygram. Przygotowywał nas sztab choreografów, stylistów, wizażystów, fryzjerów… Uważam, że o każdą kobietę co jakiś czas powinno się tak zatroszczyć. Jak przez mikrofon powiedzieli moje imię i nazwisko, to byłam pewna, że się przesłyszałam. Nawet nie pamiętam, za dobrze co mówiłam (śmiech). No i muszę się pani przyznać, że zakochałam się w sukni, w której odbierałam koronę. Żałowałam tylko, że nie jest trochę krótsza, bo najchętniej założyłabym do niej czarne glany i rękawiczki, tak na rockowo. Mam w sobie szaleństwo i dlatego bardzo ucieszyłam się, że poza tytułem Miss po 50-ce dostałam właśnie szarfę Miss Szaleństwa.

Miss Szaleństwa ma szalone namiętności. Zacznijmy od motocykli.
To moja miłość odkąd pamiętam. Tata miał WSK-ę. Jak byłam małą dziewczynką to już wtedy wolałam samochody niż lalki. Może tego tak po mnie nie widać - drobna blondynka, pomalowana, na obcasach. Ale ja lubię duże auta, męskie zawody, nawet uścisk dłoni mam mocny. Zaczynałam od motorynek, komarków, a później to już poleciało. Ujeżdżałam te motocykle, oczywiście zaliczając glebę, ale się nie zrażałam. Bardziej martwiłam się o maszynę, niż o samą siebie. Dodam, że motocykliści nie mówią do mnie Basia, a „Opętana”. Wzięło się to stąd, że zagrałam kiedyś w filmie paradokumentalnym kobietę, która traci zmysły i taki pseudonim do mnie przylgnął. W otoczeniu smarów i śrubek jestem jak w siódmym niebie.

Skoro już wspomniała Pani o aktorstwie… To ta druga namiętność.
Nie jestem zawodową aktorką, ale od czasu do czasu ktoś mi powie, że mam talent, więc się udzielam (śmiech). Zagrałam w teledysku zespołu Big Cyc, trafiłam też do finału internetowego talent show „Zostań Gwiazdą Filmową”. Natomiast na początku przyszłego roku zapraszam do kin na polsko-francuską komedię „Ostatni klaps” z moim udziałem. To film o miłości pani Walewskiej do Napoleona. Wcieliłam się w nim w rolę starszej aktorki, która jest zazdrosna o młodsze koleżanki.

A w życiu bywa Pani zazdrosna o te młodsze?
Absolutnie nie. Kocham towarzystwo młodych osób, lubię z nimi przebywać. Bo widzi pani, ja wcale nie czuję, że skończyłam 50 lat i wiem, że tak samo ma wiele kobiet w moim wieku. Atmosfera na zgrupowaniu finalistek „Miss po 50-ce” tylko mnie w tym utwierdziła. Tam pulsowała energia. Bawiłyśmy się do nocy. Zdarzały się konflikty, bo wiadomo, jak to jest, gdy w jednym miejscu zgromadzi się tyle dziewczyn. Nie chodziło nawet o rywalizację, ta była minimalna. Te drobne spięcia wynikały ze zmęczenia i z tego, że każdy jest inny. Jednak bardzo fajne było to, że potrafiłyśmy sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić. Tu przydała się nasza dojrzałość.

Przed Panią rok z koroną na głowie. Jakie są obowiązki miss?
Wraz z koroną przyjęłam ogromną odpowiedzialność. Całe szczęście razem z pozostałymi finalistkami i ambasadorkami „Miss po 50-ce”, tworzymy drużynę silnych babek. Mamy w planach wiele spotkań, chcemy dotrzeć do kobiet w naszym wieku poprzez różne fundacje i nie tylko mówić im „do dzieła, dacie radę”. Będziemy dawać konkretne wskazówki. Często takiej kobiecie za impuls posłuży rozmowa, wygadanie się, bo np. dotychczas tylko słuchała.

Pewnie niejedna kobieta zupełnie zapomniała, jak to jest mówić o sobie…
I tego będziemy ich na nowo uczyć. Podczas projektu „Miss po 50-ce” poznałam kobiety, które przeżyły bardzo wiele. Każdy z nas ma swoją historię, ale wśród kandydatek znalazły się panie, które były molestowane, które są współuzależnione, albo takie, które same walczą z uzależnieniem. Mimo to one też postanowiły wyjść do ludzi, udowodnić, że mają w sobie piękno. O problemach mówiły wprost, bo właśnie o to chodzi, żeby nie chować tego pod dywan. Mówiąc, pomagały innym. Każda z nas, biorących udział w projekcie, zyskała pewność siebie. Tego potwierdzenia nam brakowało. Planujemy takie działania, ale na szerszą skalę. Wierzę z całych sił, że się uda, bo my się nie damy. Jak nas wykopią jednymi drzwiami, to wejdziemy oknem!

Miss zdarza się płakać?
Jestem silną kobietą, ale nie oznacza to, że nie wiem, co to bezsilność. To właśnie przez nią najczęściej ronię łzy. Zdarza się też, że płaczę ze szczęścia. Po koronacji poszłam do pokoju, usiadłam na łóżku i popłynęły mi łzy, chyba z wrażenia. Zadzwoniłam do mojego ukochanego mężczyzny, który niestety nie mógł być na gali. Jego też zatkało.

Ma Pani trójkę dzieci. Nie dopadł pani syndrom matki-Polki?
Robiłam wszystko, żeby dobrze wychować moje dzieci i jestem bardzo szczęśliwa, ponieważ to mi się udało. Ale to nie wiązało się wcale z tym, że musiałam rezygnować z przebojowości. Moje dzieci trochę po mnie odziedziczyły temperament. W swoich wariacjach nie jestem przez nie potępiana. Myślę, że nawet są ze mnie dumne.

Pięknie mówi Pani o dzieciach, ale tak samo pięknie mówi Pani o swoim mężczyźnie.
Bo mam świetnego faceta, bardzo kochającego. On też jest motocyklistą. Mamy te same pasje. Kochałam nie raz - w końcu mam 50 lat - ale ta miłość jest wyjątkowa. Bardzo się różnimy - ja jestem ciepła i tego ciepła potrzebuję. On jak to facet, jest twardy, ale daje mi bezpieczeństwo.

Partnerstwo w związku jest dla Pani ważne?
Bardzo! Dla mnie takie pary są cudowne. Jestem zwolenniczką podziału obowiązków. Boli mnie, że tak wiele kobiet tkwi w związkach, gdzie ona poza pracą zawodową bierze na siebie cały dom. Wypruwa sobie żyły. I potem taki facet potrafi jeszcze na nią spojrzeć i powiedzieć z pretensją - „Jak ty wyglądasz?”. On nie zauważa, że jego żona tyrała, robiła wszystko, ale za to zauważy, że nie wygląda olśniewająco i nie jest w pełnym makijażu. A moim zdaniem właśnie wtedy mężczyzna powinien powiedzieć swojej partnerce, że wygląda piękne, nawet, jeśli tak nie jest.

Jaka jest kobiecość po 50.?
To pełnia kobiecości. Kobiecość nie umiera po 50., chociaż wiem, że część kobiet tak to postrzega. Mówiłam o kobietach przekonanych, że już nie spotka ich nic nowego. Tak samo kobiety po 50. podchodzą do związków. Są samotne, ale boją się kogoś poznać, myślą, że to już nie czas na takie rzeczy. Swój powab chowają głęboko, nie mówiąc już o seksie, bo przecież w tym wieku to nie wypada… To bzdura. Miłość w każdym wieku jest wspaniała. Znam przypadki osób, które zakochały się mając po 70 lat. Taka miłość nie jest gorsza. Co więcej, kobiety mające 50 lat myślą, że nie wypada im założyć krótkiej spódniczki, obcisłej sukieneczki, bo takie są zarezerwowane dla nastolatek.

A wypada?
Oczywiście! Jeśli kobieta ma piękne nogi, to nieważne, ile ma lat. Czemu miałaby ich nie pokazywać? Ja chodzę tylko w krótkich spódniczkach, bo w tych długich czuję się po prostu źle. Teraz to żaden wstyd.

Lubi Pani poszaleć na drodze?
Zawsze powtarzam, że mój motocykl służy do rekreacyjnej jazdy. Jeżdżę przepisowo. Moi koledzy pojadą 180 na godzinę, ale oni mają inne maszyny. Mój maks to 120-130 km na godzinę. I muszę przyznać, że ja to kocham! Na motorze czuje się taką wolność… Nie wiem nawet, jak to opisać. To trzeba poczuć. Pani spojrzy - mówiąc o tym mam gęsią skórkę. Mamy taką świetną ekipę motocyklistów. Co jakiś czas się spotykamy, organizujemy wspólne imprezy, bierzemy udział w akcjach charytatywnych, zbiórkach krwi.

Wyczytałam też, że jest Pani piwoszką.
Tak. Nie ukrywam, że lubię piwo. Mnie ta korona nie zmieniła. Jestem taką samą Baśką Opętaną, jaką byłam. Wiem, że Miss po 50-ce nie powinna pić alkoholu czy palić papierosów, ale skoro ja paliłam przed wyborami, to będę to robić także po, bo na razie mi to smakuje. Dodam też, że jadam wszystko, co niedozwolone - pizzę, słodycze…

To skąd taka figura!?
Od jazdy na motorze (śmiech). Tak naprawdę to chyba dobre geny.

Pomyślała Pani kiedyś, że jest na coś już za stara?
Nigdy. Jak mi zdrowie pozwoli, to za 20 lat odpowiem na to pytanie tak samo. Też będę jeździła na motorze i nosiła krótkie spódniczki.

*Barbara Szyperska

bydgoszczanka, w październiku została wybrana pierwszą w Polsce Miss po 50-ce. Ma dwie córki i syna. Kocha jazdę na motocyklu, piwo i aktorstwo. Marzy jej się domek na wsi i trochę lepsza maszyna.

MISS PO 50-ce

Projekt, który zrodził się w głowie Katarzyny Czajki - autorki przestrzennych rzeźb. W organizację włączyła się DORUM ART Fabryka Kształtów i Barw, wspierając charytatywnie aktywizację zawodową i społeczną kobiet po 50. Celem wyborów „Miss po 50-ce” jest zwrócenie uwagi na problemy odsunięcia, a często wręcz wykluczenia zawodowego, odrzucenia, syndromu „pustego gniazda”, spadku samooceny, które tak często dotykają właśnie kobiety 50+. Jednocześnie uświadomienie im, że życie po 50., nadal może mieć ogromną wartość, smak i pazur.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!