Podróż latem to przygoda

<!** Image 1 align=left alt="Image 25877" >Pociągi to fajny środek lokomocji. Można papierosa zapalić, zjeść, pospacerować. Tyle tylko, że nie zawsze bezpieczny. To prawda, że wypadków więcej jestna drogach niż na szynach. Mam jednak na myśli inne niebezpieczeństwo. Kieszkonkowcy. Tych w pociągach nie brakuje. Szczególnie nocnych, gdy sen podróżnych ogarnie. Nie miałem, odpukać, przygody z kieszonkowcem. Jednak pewność siebie straciłem zimą, gdy mamę, udającą się do sanatorium, odprowadzałem do pociągu. Zmieniała się ekipa konduktorska i przekazywała sobie informacje. „Tam w pierwszym przedziale takie fajne dziewczyny siedzą. Przypilnujcie, by ich nie obrobili, bo szkoda by było” - rzucił jeden z wysiadających konduktorów. Od razu przestałem się cieszyć, że mama ma przedział tylko dla siebie. Odetchnąłem, gdy przeniosła się do sąsiedniego, gdzie było kilka osób. Konduktorzy, którzy sprawdzali jej bilety, nie uprzedzali podróżnych o kieszonkowcach w pociągu.

<!** reklama right>Cóż, mama i jej współtowarzysze podróży do młodych dziewczyn podobni nie byli. Kolej namawia, by w wakacje podróżować pociągami. Dla tych, którzy nie mają samochodów i chcą ze sobą zabrać rower, jest to jedyna możliwość przemieszczenia się nad morze czy w góry. Wagony dla bicykli to brzmi zachęcająco. Nie wierzę jednak, że w pociągach nie będzie tłoku. Niestety, podróż w takich warunkach zamienia się w koszmar. Wielokrotnie rezygnowałem z krótkiego wyjazdu latem, bo sama myśl o godzinach spędzonych w ścisku na korytarzu odbierała mi chęć na zmianę miejsca pobytu. Jeśli się jedzie na dwu- lub trzytygodniowe wczasy, to można traumę odreagować i nabrać sił na powrót w tłoku. Przez dwa dni, nawet nad morzem, nerwów zregenerować się nie da.