W niedzielnej bitwie irackich i amerykańskich wojsk z rebelianckimi bojówkami pod Nadżafem w środkowym Iraku, zginął przywódca religijny, uważający się za mesjasza.
Taką informację podało wczoraj ministerstwo ds. bezpieczeństwa narodowego w Bagdadzie. Mesjasz- -samozwaniec zginął wraz z setkami swych zwolenników - oświadczył minister Szirwan al-Waili. Według niego, około 40-letni mężczyzna pochodził z pobliskiej Diwanii. Źródła w urzędzie gubernatora Nadżafu precyzowały, że był to Samer Abu Kamar - Irakijczyk znany także jako Mahdi Ali bin Ali bin Abi Talib, czyli syn imama Alego. Jego ciało odnaleźli żołnierze, a zidentyfikowali go pojmani członkowie bojówek.
<!** reklama left>Żyjący w VII wieku Ali bin Abi Talib był zięciem Mahometa, osobistym sekretarzem i jednym z jego pierwszych zwolenników. Od niego - pierwszego szyickiego imama - wywodzi się odłam szyitów głoszących, że prawa do kalifatu są zastrzeżone tylko dla jego potomków. Jak wierzą szyici, mesjaszem będzie ostatni, dwunasty imam Muhammad al-Mahdi, który w 873 r. odszedł w zaświaty z meczetu w Samarze, lecz nie umarł, a powróci przed końcem świata, by zaprowadzić sprawiedliwość.
Ostatni bilans irackiego resortu obrony precyzuje, że w walkach poległo „200 terrorystów, 60 zostało rannych, a 120 schwytano”. Wśród poległych znaleziono też ciała kobiet i dzieci, gdyż bojownicy przyprowadzili ich ze sobą.
Oddziały, w których walczyli szyici, sunnici oraz bojownicy spoza Iraku, według przedstawicieli irackich władz, planowały atak na szyickich duchownych w Nadżafie, gdyż - jak tłumaczył minister Waili - „jednym ze znaków nadejścia Mahdiego jest zabicie ulemów z Nadżafu”.