Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięciu Żołnierzy Niezłomnych zostanie pochowanych na cmentarzu w Bydgoszczy

Hanka Sowińska
Hanka Sowińska
Kwatera Żołnierzy Wyklętych na cmentarzu
Kwatera Żołnierzy Wyklętych na cmentarzu
Nie mieli szansy na życie w wolnym świecie. Nie o taki kraj walczyli, o innym marzyli. „Prędzej bym się spodziewał własnego udziału w defiladzie zwycięstwa niż tego, że stanę przed polskim plutonem egzekucyjnym” – pisał w liście pożegnalnym do żony Tadeusz Ośko vel Wojciech Kossowski, ps. „Sęp”.

Rozkopany „dół śmierci”, w nim wystające pojedyncze fragmenty szkieletu.

- To jest kość piszczelowa, obok ramienna - dr Magdalena Krajewska, antropolog z UMK w Toruniu rozpoznawała oczyszczone z piasku kości. Obok leżała czaszka. W innej części rozległej jamy grobowej, spod cienkiej warstwy ziemi wystawała druga czaszka ze szczęką z pełnym uzębieniem. Nieco dalej but i trzecia czaszka.

Ten widok poruszył każdego, kto pod koniec czerwca 2018 r. towarzyszył ekipie Biura Poszukiwań i Identyfikacji Instytutu Pamięci Narodowej w pracach ekshumacyjnych na bydgoskiej „Łączce” (cmentarz przy ul. Kcyńskiej 51). Właśnie na tej nekropolii, w kwaterze 3/2, odnaleziono szczątki poszukiwanych przez IPN żołnierzy Armii Krajowej: st. sier. Ludwika Augustyniaka, ps. „Cygan”, „Gustek”, st. sier. Floriana Dutkiewicza, ps. „Wiktor”, „Jawor” i ppor. Tadeusza Ośki vel Wojciecha Kossowskiego, ps. „Sęp”, którzy zostali straceni 27 listopada 1946 r. w więzieniu na Wałach Jagiellońskich.

Miejsce to, na podstawie wcześniej zgromadzonego materiału archiwalnego, wytypowała dr Alicja Paczoska-Hauke, historyk z bydgoskiej Delegatury IPN. Pewność - co do właściwej tożsamości odnalezionych szczątków - dały badania genetyczne. Ich wyniki IPN ogłosił 4 października 2018 r., wręczając rodzinom odnalezionych żołnierzy podziemia antykomunistycznego noty identyfikacyjne.

Sukces? Tak! Dla historyków, archiwistów, antropologów, archeologów, genetyków. Radość - choć brzmi to dziwnie - dla bliskich, którzy po ponad 70 latach poznali prawdę. Za trzy dni (26 września) odprowadzą szczątki swoich krewnych na miejsce wiecznego spoczynku.

Zbigniew Rostek w areszcie WUBP w Bydgoszczy
Zbigniew Rostek w areszcie WUBP w Bydgoszczy

Dwie fotografie „Gustka”

Na zdjęciu z 1934 r., wykonanym w zakładzie Franciszka Jakowczyka w Toruniu widać mężczyznę w wojskowym mundurze, z medalami na piersi. To utrwalona na kliszy podobizna 36-letniego wówczas Ludwika Augustyniaka. Jest też drugie zdjęcie, zrobione przez... fotografa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Augustyniak, więzień bydgoskiego UB, miał wówczas 48 lat, za sobą niemiecką okupację, pobyt w obozach koncentracyjnych. Jednak ubeckie kazamaty i sposoby „badania” aresztowanych musiały szczególnie odbić się na zdrowiu i kondycji „Cygana”.

Ludwik Augustyniak, najstarszy z trójki odnalezionych na Kcyńskiej, urodził się w 1898 r. w Żbikach, w pow. pleszewskim. W styczniu 1919 r. poszedł bić się o wolną Wielkopolskę - walczył z Niemcami pod Ostrzeszowem, Kępnem i Rawiczem. Jak tysiące Wielkopolan, walczył w 1920 r. z bolszewikami - za udział w potyczkach nad Berezyną otrzymał Krzyż Walecznych. W latach 20. osiedlił się w Bydgoszczy. Został zawodowym żołnierzem - służył m.in. w 62. Pułku Piechoty i w Dowództwie Okręgu Korpusu VIII w Toruniu. Ożenił się z Niemką Irmgardą Sznajder.

We wrześniu 1939 r., w bitwie nad Bzurą, został dwukrotnie ranny. Uniknął niewoli, do domu powrócił po długiej rekonwalescencji. W marcu 1940 r. znalazł pracę w warsztatach kolejowych.

„Miesiąc później został aresztowany przez gestapo i osadzony w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu k. Berlina, a następnie w Mauthausen w Austrii. W tym ostatnim obozie był bardzo maltretowany i stracił słuch w jednym uchu. Dzięki staraniom żony, która przekupiła wpływowego bydgoskiego esesmana, w sierpniu 1940 r. udało mu się stamtąd wydostać” – czytamy w biogramie „Gustka”, przygotowanym przez dr Paczoską-Hauke.

Wrócił do pracy na kolei. Tam zetknął się z konspiracją. Od 1942 r. był wywiadowcą AK, jednocześnie członkiem grupy dywersyjno-wywiadowczej Tomasza Kędzierskiego „Tadeusza”, podległej sztabowi Komendy Okręgu Pomorskiego AK. W 1943 r., zagrożony aresztowaniem, zawiesił akowską działalność.

W styczniu 1945 r., po przejściu frontu, podjął pracę w kancelarii Rejonowej Komendy Uzupełnień. Niedługo cieszył się wolnością. Aresztowany 23 lutego 1945 r. trafił do więzienia w Koronowie. Trzy dni później znalazł się w grupie b. żołnierzy Okręgu Pomorskiego AK, eskortowanych do Jastrowia pod sąd polowy Armii Czerwonej. 27 lutego, w kamienicy przy ul. Śniadeckich 41, był świadkiem, a zarazem uczestnikiem akcji, która na krótko zwróciła mu wolność. Po zdradzie i donosie, we wrześniu 1946 r. za współudział w „morderstwie milicjantów” skazany został na karę śmierci.

Otwarty, konspiracyjny dom „Jawora”

Między 1918 a 1945 rokiem Florian Dutkiewicz kilka razy stawał z bronią w ręku, by bronić ojczyzny. W 1919 r., w szeregach wielkopolskich insurgentów, walczył w Poznaniu, w następnym roku, wraz z 1. Pułkiem Strzelców Wielkopolskich, brał udział w wyprawie na Kijów (wojna polsko-bolszewicka). We wrześniu 1939 r., po agresji III Rzeszy na Polskę, bił Niemców.

Pochodził z Gozdowa (pow. Września), rocznik 1900. Był synem Jana i Pelagii z Jaworskich. Po skończeniu szkoły powszechnej nauki pobierał w fabryce należącej do braci Jaworskich, czyli u swoich wujów. Po latach córka Dutkiewicza, Eugenia Najdowska, ps. „Inka” napisze, że „miała to być nauka książkowości”, jednak nastoletni Florian wykonywał przeróżne prace, będąc także gońcem.

W latach 20. zamieszkał w Bydgoszczy, gdzie zawodowo związał się z wojskiem. Pracował w kancelarii sztabu 15. Dywizji Piechoty i Powiatowej Komendzie Uzupełnień. W 1936 r. eksternistycznie zdał maturę.

W pierwszych dniach wojny, wraz z PKU, ewakuował się do Krasnegostawu. Pod Kutnem, na krótko, trafił do niemieckiej niewoli. Uciekł z transportu i powrócił do Bydgoszczy. Dzięki pomocy znajomych wprowadził się do niewielkiego domku przy ul. Bielany 6, tuż nad Kanałem Bydgoskim (nie ma już tej ulicy).

W marcu 1942 r. wstąpił do AK, przyjmując pseudonim „Wiktor”. Od jesieni 1943 r. pełnił funkcję komendanta Rejonu Kolejowego AK, następnie kierownika I wydziału Komendy Garnizonu AK. Od czerwca 1944 r. był oficerem organizacyjnym i zastępcą komendanta garnizonu. Jako zawodowy żołnierz odbierał przysięgę od nowych członków wstępujących do organizacji. W materiałach Fundacji Generał Elżbiety Zawadzkiej znajdują się wspomnienia „Inki”. O konspiracji akowskiej, w której też brała udział, pisze m.in.: „Na kolei pracuje wielu byłych wojskowych, zaczynają się spotykać, robić zebrania, początkowo o charakterze prywatno-towarzyskim. Chodzi o pomoc rodzinom osób aresztowanych, wyrabianie dokumentów na wyjazd do Generalnego Gubernatorstwa, przerzut do lasu. Dom staje się otwarty”. Styczeń 1945 r. Kończy się okupacja niemiecka i akowska konspiracja. W lutym 1945 r. Dutkiewicz wraca do przedwojennej pracy – tym razem w Rejonowej Komendzie Uzupełnień przy ul. Dworcowej. „I nagle „wsypa”. W miejscu pracy aresztują „Wiktora” i „Cygana” – pisze córka. Fala aresztowań objęła wówczas większą grupę b. żołnierzy AK. Wszyscy trafili do więzienia w Koronowie. Stamtąd 26 lutego 1945 r. wyruszyli do Jastrowia. Konwojowało ich trzech milicjantów: Julian Sikorski, Józef Michalski i Franciszek Kwiatkowski. Droga prowadziła przez Bydgoszcz…

Jak filmowy pułkownik Kwiatkowski

Naprawdę nazywał się Tadeusz Ośko. Na jego fałszywą tożsamość (rotmistrz Wojciech Kossowski) dali się nabrać funkcjonariusze UB, wojskowi prokuratorzy i sąd. Zginął, nie ujawniając prawdy o sobie (mógł być pierwowzorem pułkownika Kwiatkowskiego z filmu Kazimierza Kutza).

Przyszedł na świat w Warszawie 11 maja 1913 r. We wrześniu 1939 r. walczył w 1. pułku piechoty Korpusu Ochrony Pogranicza (jednostka weszła w skład 1. Brygady Górskiej). Po klęsce wojny obronnej przybył do Łowicza, gdzie mieszkali jego rodzice i zamężna siostra. Tam związał się z Polską Organizacją Zbrojną (w 1942 weszła w skład AK) . W 1943 r. trafił na Zamojszczyznę - odtąd używał pseudonimu „Sęp”.

Grupa Ośki, wchodząc w skład zbrojnego oddziału kpt. Tadeusza Sztumberk-Rychtera, ps. „Żegota”, brała udział w wielu spektakularnych akcjach podziemia, m.in. w rozbiciu więzienia w Biłgoraju (uwolniono prawie 80 osób), akcji zaopatrzeniowej w Janowie Lubelskim czy likwidacji niemieckich konfidentów.

Z początkiem 1944 r. sytuacja na Lubelszczyźnie zaczęła się zmieniać – wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej w rejon ten dotarły duże oddziały partyzantki sowieckiej. Dobre stosunki, a nawet współpraca z oddziałami akowskimi krótko trwały. Niedawny sojusznik stał się nowym okupantem. „Sęp” został zmuszony do rozformowania plutonu, którym dowodził, a jego żołnierze musieli złożyć broń.

Jesienią 1944 r. Ośko zdecydował, że wstępuje do... 1. Armii Wojska Polskiego. Wkrótce zmienił tożsamość - z por. Ośki stał się rotmistrzem Wojciechem Kossowskim, „rozbudował” swój życiorys, zmieniając datę i miejsce urodzenia (1905 r., Nowy Targ), dopisując doń studia rolnicze (inżynier-agronom) i Szkołę Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Nadal jednak nie czuł się bezpiecznie – NKWD polowało na akowców, na wschód odchodziły pociągi pełne więźniów. Zbliżając się ze swoją jednostką na Kujawy, postanowił zdezerterować.

W lutym1945 r. znalazł się w Bydgoszczy. Nie ściągnął munduru oficera WP. Zaopatrzony w fałszywe, ale mocne papiery funkcjonariusza UB wizytował komisariaty MO i kazamaty ubecji (tak jak filmowy płk. Kwiatkowski). Na polecenie lokalnych władz konspiracyjnych zbierał informacje o prześladowanych akowcach, w miarę możliwości próbował udzielać im pomocy.

„Śmiertelnie niebezpieczna” tajemnica i donosy do UB

Pod koniec lutego dowiedział się o grupie akowców prowadzonych z koronowskiego więzienia do Jastrowia, pod sąd polowy Armii Czerwonej. Informacja pochodziła od Leopolda Mroczka, milicjanta i b. żołnierza AK. Postanowili działać. Dołączyli do nich jeszcze dwaj b. akowcy - Stanisław Henne (w czasie wojny był łącznikiem komendanta Pomorskiego Okręgu AK) i Zygmunt Domeradzki.

27 lutego cała czwórka pojawiała się w kamienicy przy ul. Śniadeckich 41, gdzie w mieszkaniu Dutkiewicza nocowali i więźniowie, i milicjanci.

„Sęp”, posługując się fałszywymi papierami, wylegitymował funkcjonariuszy MO. Ci zaś pokazali mu list, z którego wynikało, że zatrzymani „faszyści akowcy mają trafić pod sąd radziecki i zostać rozstrzelani" (taką wersję przedstawiono na procesie). Poza tym jeden z milicjantów przyznał się, że jest współpracownikiem NKWD. Ośko chciał, by milicjanci puścili więźniów. Swoim przełożonym mieli powiedzieć, że zaatakowała ich zbrojna bojówka, której udało się odbić więźniów. Dowódca konwoju odmówił. Miał powiedzieć, że "faszystów-akowców" trzeba niszczyć!

Ośko vel Kossowski nie miał wyjścia. Chciał swoich towarzyszy ocalić za wszelką cenę. Rozkazał, by rozbrojonych milicjantów sprowadzić do piwnicy i rozstrzelać. Na przejętym od milicjantów liście zrobił adnotację o wykonanym wyroku śmierci, podpisał się pseudonimem, a pismo wręczył Dutkiewiczowi, by ten przekazał go ppor. Leszkowi Białemu. Polecenie zostało wykonane.

Po akcji na Śniadeckich 41 Ośko musiał się ukrywać. Jednak jesienią 1945 r. powrócił na Kujawy. Szukał zajęcia, ale bezskutecznie. Przy okazji odnowił kontakty z podziemiem niepodległościowym. W marcu 1946 r. wstąpił do Zrzeszenia WiN. Wkrótce znalazł się w leśniczówce Bolumin, w pobliżu Ostromecka, w której ukrywali się b. akowcy z Lubelskiego. 18 kwietnia 1946 r. leśniczówka została otoczona przez funkcjonariuszy PUBP i MO...

Rodzi się pytanie: jak ubecja trafiła na ślad Ośki vel Kossowskiego i jego współtowarzyszy? Przypadkowym świadkiem tego co stało się w kamienicy na Śniadeckich 41 był milicjant Teofil Nowak. Swoją „śmiertelnie niebezpieczną” tajemnicą podzielił się z por. Władysławem Potopowiczem, który w 1945 r. pozostawał na usługach sowieckiej komendantury wojennej w Koronowie. Nowak zginął w połowie czerwca 1945 r., a Potopowicz zaczął regularnie słać do UB anonimy, opisując w nich, co wiedział o zaginięciu trzech milicjantów. Gdy został aresztowany (za nadużycia służbowe), zaczął w śledztwie sypać…

Wiosna 1946 r. Tak po aresztowaniu przez UB
Wiosna 1946 r. Tak po aresztowaniu przez UB

„Nie zabieraj nam, Obywatelu Prezydencie, męża i ojca...”

Tadeusz Ośko vel Kossowski, Florian Dutkiewicz i Ludwik Augustyniak byli sądzeni razem z wieloma innymi członkami wydziału bezpieczeństwa pomorskiego Zrzeszenia WiN. Pokazowa rozprawa, która odbywała się w kinie "Pomorzanin", zakończyła się wydaniem 30 września 1946 r. trzech wyroków śmierci.

Ośkę próbowała ratować poznana na początku 1945 r. Małgorzata Muzalewska, która wyszła za niego za mąż już po wydaniu wyroku. Niestety, pisane przez młodziutką żonę prośby o ułaskawienie, nie pomogły.

"Mój mąż, nie zastanawiając się, rzucił się na ratunek - on, który tylu ludzi ratował, nie mógł pozostać obojętny na los swych dawnych towarzyszy broni" – rozpaczliwie argumentowała w piśmie do prezydenta Bolesława Bieruta.

Takie same próby podejmowała Józefa Dutkiewicz, żona Floriana. Jednak

Bierut nie uznał za właściwe darowanie życia żołnierzom, z którymi los i historia tak okrutnie się obeszły.

"Mąż wrogiem demokracji nigdy nie był. Nie zabieraj nam Obywatelu Prezydencie męża i ojca. Daj mu oglądać tę wolność, do której tak wzdychał, której taki bardzo pragnął" - błagała.

„Postąpiłem tak jak żołnierz broniący swojego życia, gdyż byłem niewinnie skazany przez NKWD” – tak na procesie miał się bronić Dutkiewicz.

Tadeusz Ośko w ostatnim liście do żony z listopada 1946 r. pisał: "Los zakpił ze mnie okrutnie, bowiem prędzej bym się spodziewał własnego udziału w defiladzie zwycięstwa niż tego, że stanę przed polskim plutonem egzekucyjnym".

„Zginął, bo chciał nam podarować wolność...”

Zbigniew Rostek, ps. „Piotr”, lwowianin z urodzenia (1930 r.), po wojnie mieszkaniec Gniewkowa. Niepogodzony z utratą suwerenności, zawiązał w drugiej połowie lat 40. "siatkę konspiracyjno-wywiadowczą”. Wciągnął do niej wielu młodych ludzi z okolic Gniewkowa, Inowrocławia, Torunia i Aleksandrowa Kujawskiego, których zadaniem był m.in. kolportaż nielegalnych wydawnictw, przemycanych z Niemiec. Sam Rostek wiele razy przechodził przez "zieloną granicę", kontaktował się z polską emigracją, podjął współpracę wywiadowczą z Amerykanami. Był aresztowany kilkakrotnie, ale szybko trafiał na wolność.

Jego grupa wpadła w 1950 r. Aresztowano wówczas około 40 osób. Nie wszyscy należeli do "siatki". Zatrzymano także tych, którzy wiedzieli o jej istnieniu, ale nie donieśli do UB. Taki zarzut postawiono 18-letniej Wandzie Rostek, siostrze Zbigniewa. Skazana na cztery lata więzienia, zmarła w areszcie w Grudziądzu, na kilka tygodni przed egzekucją brata.

Rozprawy trwały prawie rok. Zapadły duże wyroki: od 1,5 do 15 lat! Rostek dostał 15 lat. Odsiadywał wyrok w bydgoskim więzieniu karno-śledczym. Wspólnie z innymi osadzonymi szykował ucieczkę. Podczas próby rozbrojenia strażnika został złapany i ponownie stanął przed sądem. 22 stycznia 1952 r. WSR w Bydgoszczy skazał go na karę śmierci. Prezydent Rzeczypospolitej nie skorzystał z prawa łaski.

- W rzeczywistości wyrok był za zamiar ucieczki i planowane uwolnienie kolegów. Zginął za to, że chciał nam podarować wolność – mówił mi w 2004 r. Tadeusz Ćwikliński, kolega Rostka z konspiracji, wówczas emerytowany prawnik z Warszawy (nie żyje).

10 marca 1952 r. 22-latek stanął przed plutonem egzekucyjnym. Jego ciało pogrzebano na Kcyńskiej.

Piąty „wyklęty”, odnaleziony przez IPN na bydgoskiej „Łączce”, to prawdopodobnie Tadeusz Stankiewicz, ps. „Ćwiek”, żołnierz Okręgu Wileńskiego AK, rozstrzelany 28 listopada 1946 r. Niestety, mimo wielu prób podejmowanych przez Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN nie znaleziono bliskich krewnych „Ćwieka”. Brak materiału biologicznego, koniecznego do badań DNA, nie pozwala na stwierdzenie, że odnalezione szczątki należą do Stankiewicza. Dlatego 26 września jego szczątki zostaną złożone w Kwaterze Wyklętych jako bezimienne.

***

Pogrzeb państwowy st. sierż. Ludwika Augustyniaka, ps. „Cygan”, st. sierż. Floriana Dutkiewicza, ps. „Jawor”, por. Tadeusza Antoniego Ośko, ps. „Sęp”, Zbigniewa Rostka, ps. „Piotr” i nieznanego żołnierza AK, ofiar zbrodni komunistycznych odbędzie się 26 września (niedziela) w Bydgoszczy. Uroczystości pogrzebowe poprzedzi msza św. w Bazylice pw. św. Wincentego a Paulo (godz. 11.00), skąd kondukt pogrzebowy wyruszy na cmentarz komunalny przy ul. Kcyńskiej 51. Szczątki pięciu niezłomnych zostaną złożone w nowo wybudowanej Kwaterze Żołnierzy Wyklętych.

W sobotę (25 września), w Auli Św. Krzyża w Domu Zgromadzenia Księży Misjonarzy (Bazylika Świętego Wincentego a Paulo), w godz. 17.00–21.00 zostaną wystawione trumny.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pięciu Żołnierzy Niezłomnych zostanie pochowanych na cmentarzu w Bydgoszczy - Gazeta Pomorska