Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni taki kapitan

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Takich telewizyjnych ikon już nie ma. Bo nie ma też ani takich telewizji, ani takich seriali.

I co za tym idzie, nie ma też profesjonalnych aktorów tak jednoznacznie kojarzonych z jedną rolą. Dziś mamy dziesiątki kanałów i masę pokazywanych w nich każdego dnia filmów i filmideł - i tak naprawdę nikt nie jest w stanie zagościć w naszych głowach na dłużej. Zmarły w czwartek Stanisław Mikulski, czyli kapitan Kloss, miał to szczęście, że zagościł na zawsze.

Pytanie tylko czy szczęście... Pan Stanisław lubił bowiem narzekać, że Kloss stał się raczej jego zmorą - ograniczył mu karierę i skazał na żebraninę o role, bo dla wszystkich reżyserów już na wieki wieków miał gębę Klossa. No ale nie ma się czemu dziwić, przecież piękny kapitan leczył nasze kompleksy, robił w balona nadętych Niemców, więc ukochaliśmy go szczerze. Bo Polak wreszcie potrafił. Pan Stanisław lubił więc narzekać, ale nie czarujmy się - tak mocne zapisanie się w historii kultury pop to dla aktora coś wielkiego. Bo dekady mijają i wszystko blaknie - poza ikonami.

Stanisław Mikulski miał zresztą całkiem solidny dorobek pozaklossowy. I w filmach, i w teatrze - a właściwie w czterech teatrach, bo w tylu pracował. Był też przecież słynnym panem Samochodzikiem, czyli najpopularniejszym popkulturalnym herosem dziatwy z PRL. Po śmierci pana Stanisława pojawiła się masa wspomnień, ale tylko nieliczne przypominają to, co działo się z nim w latach 80. i 90. W latach 80. Stanisław Mikulski nie poparł bojkotu telewizji, w teatrze wyklaskiwano go więc, kiedy próbował występować. I właściwie nigdy nie wrócił już potem do grania na całego, występował sporadycznie, ba, zajął się czymś takim jak prowadzenie „Koła Fortuny”. Pewnie nikt nie chce tego dzisiaj pamiętać. Swoją drogą ciekawe, jak bardzo z perspektywy dekad te sprawy straciły na wyrazistości. Dla młodszych pokoleń nie znaczą zaś nic.

Wracając jednak do „Stawki większej niż życie” - w historii polskiej telewizji był to serial - fenomen. Nie tylko dlatego, że po pół wieku ciągle biega po ramówkach różnych stacji. Wtedy, w latach 60., zrobił autentyczną karierę - i to nie tylko w państwa realnego socjalizmu (na Węgrzech wariacja na temat Klossa była porównywalna z tą w Polsce) - ale też w zachodnich czy azjatyckich telewizjach. Dzisiaj to sukces nie do powtórzenia. Bo tak naprawdę jesteśmy krajem konsumentów obcych produkcji. Tylko Kloss dał radę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!