Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oliwa, co na wierzch nie wypływa

Andrzej Stefański (PAP)
Minionej niedzieli polscy hokeiści zajęli drugie miejsce w turnieju Euro Ice Hockey Challenge (EIHC) w Toruniu.

Minionej niedzieli polscy hokeiści zajęli drugie miejsce w turnieju Euro Ice Hockey Challenge (EIHC) w Toruniu.

<!** Image 2 align=right alt="Image 45412" sub="Krzysztof Oliwa (z lewej) i Mariusz Czerkawski - jeszcze niedawno repezentowali Polskę za Oceanem">Środowisko hokejowe rezultaty tej imprezy przyjęło z mieszanymi uczuciami. O sukcesie sportowym, po porażce z Węgrami w decydującym meczu, nie da się mówić. Natomiast gospodarze imprezy mogą się cieszyć z sukcesu organizacyjnego.

Mijają dwa miesiące od momentu, gdy menedżerem drużyny narodowej został Krzysztof Oliwa.

Jego dorobek sportowy jest imponujący. Jak dotąd nie zapowiada się jednak, by podobne efekty osiągnął jako menedżer. Oliwa to jedyny z polskich hokeistów, który zdobył wielce prestiżowy Puchar Stanleya, w 2000 roku (grał dwukrotnie w finale tej imprezy). Na lodowiskach NHL występując w sześciu klubach rozegrał 410 meczów, w których strzelił 17 bramek (na ławce kar przesiedział 1.447 minut), ponadto ma za sobą 32 mecze dwie bramki i 47 minut kar w play off.

Gdy zakończył karierę hokeisty - podjął się roli promotora drużyny narodowej. I jak dotąd - zdaniem ludzi związanych z polskim hokejem - wyników na razie nie osiągnął.

Jak Oliwa szuka pieniędzy

W zakresie obowiązków menedżera, w umowie ważnej do końca maja, jest m.in. zapis o jego zadaniach mających na celu pozyskiwanie środków finansowych dla reprezentacji, sponsorów, podejmowanie wszelkich działań promocyjno-marketingowych.

<!** reklama left>W toruńskim turnieju polscy hokeiści mieli sponsora. To jednak był efekt starań gospodarzy imprezy, a nie menedżera. Przebieg imprezy transmitowany był przez telewizję, w wyniku umowy z PZHL, a nie starań Oliwy.

W trakcie telewizyjnej relacji nie można się jednak było na banerze stanowiącym tło studia telewizyjnego dopatrzyć logo Polskiej Ligi Hokejowej czy PZHL.

W sumie, próby Krzysztofa Oliwy, jak i wcześniejsze poczynania zaangażowanej przez niego firmy marketingowej nie przyniosły jak dotąd wyników na miarę potrzeb reprezentacji.

Mało tego, Oliwa nie jest pozytywnie postrzegany przez zawodników, na rzecz których powinien działać. Nie sprzyja to dobrej atmosferze w ekipie.

Często dochodzi do nieporozumień na linii zawodnik-menedżer, a Oliwa czasami wyładowuje swą frustrację na... wyposażeniu pomieszczenia, w którym się znajduje.

Zbyt proste byłoby jednak obarczanie Oliwy winą za wszystkie niepowodzenia.

Pieczę nad reprezentacją, jej prawidłowym przygotowaniem do kwietniowych MŚ w chińskim Qiqiharze, sprawuje PZHL, menedżer i - pośrednio spółka Polska Liga Hokejowa. Szkopuł w tym, że o pełnej współpracy tych partnerów nie da się obecnie mówić. Za dużo w tym współdziałaniu konfliktu interesów.

Obecny menedżer reprezentacji - jak podkreślają jego oponenci - ma charakter nie do zaakceptowania. Bywa, że w postępowaniu z hokeistami sięga po metody z Ameryki lub Azji, gdzie szkoleniowcy często „walą graczy w gębę na odlew”, słowem lub ręką, chcąc osiągnąć zamierzone cele.

By nie było nieporozumień - Oliwa nikogo nie uderzył, jednak swym zachowaniem uraził zawodników. Ci, jak głoszą słuchy, zamierzają zwrócić się pisemnie do władz związku o rezygnację z usług obecnego menedżera.

Niczym James Bond

Krzysztof Oliwa pojawił się w polskim hokeju jak James Bond ze swym drinkiem - wstrząśniętym i nie mieszanym. Był potrzebny, by środowiskiem wstrząsnąć, ożywić je, zdynamizować działania. I to mu się udało - zrobił swoje. Wielu działaczy hokejowych dostrzegło bowiem, iż by pójść do przodu trzeba zmienić dotychczasowe metody postępowania - organizacyjne, zmienić mentalność, pójść w stronę nowoczesnego marketingu.

W Toruniu dali radę

Turniej w Toruniu dowiódł, iż zarówno bezpośredni organizatorzy zawodów jak i PZHL potrafią przeprowadzić imprezę sportową na wysokim poziomie. Dowodem nie tylko własne wnioski, ale i opinia gości. Przykładem chociażby wypowiedzi włosko-kanadyjskiego trenera reprezentacji Węgier, Pata Cortiny, który niejednokrotnie nie szczędził komplementów gospodarzom, chwaląc organizację turnieju.

Nie udało się jednak Oliwie nie mieszać hokejowego drinka. Jego sposób postępowania, mimo wielu słusznych uwag, a także znikome dotąd efekty postępowania, jak chociażby w sprawach finansowych - nie rokują dobrze przed mistrzostwami świata w Chinach.

A może to tylko złudzenie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!