To kobieta decyduje, kto będzie tatą jej dziecka. Jego zgoda i faktyczne biologiczne ojcostwo są tutaj najmniej istotne.
Gdy 9 września wieczorem do domu pana Kazimierza na bydgoskich Wyżynach zapukali policjanci i powiedzieli, że jego syn jest poszukiwany, pomyślał, że junior ostro narozrabiał podczas wakacyjnego wyjazdu nad morze. Zażądał, by przyznał się do wszystkiego policjantom. Ten jednak konsekwentnie zaprzeczał, a jedyny grzech, który sobie przypomniał, to sprzeczka z dziewczyną. Wkrótce wyjaśniło się, że policjantom nie chodzi o 19-letniego Mariusza, ale o drugiego syna, 24-letniego Macieja. Pan Ireneusz nie wiedział, co powiedzieć, bo całe życie żył w przeświadczeniu, że syna ma jednego. Prawo mówi jednak co innego: synów ma dwóch.
- Wciąż jestem w szoku. Okazało się, że moja pierwsza żona, z którą miałem tylko córkę, urodziła ze związku z innym mężczyzną syna.
I to długo po naszym rozwodzie. Podała jednak, że to ja jestem ojcem. Jak to w ogóle możliwe, że urzędnicy jej uwierzyli? Równie dobrze mogła powiedzieć, że ojcem jest prezydent Polski i też by to przyjęli.<!** reklama>
Pan Kazimierz jest w tarapatach. Była żona i jej konkubent nie żyją, a ich syna poszukuje policja. - Facet spłodzi dziecko, ja będę musiał płacić alimenty, narozrabia - mnie obciążą kosztami. Nawet będzie mógł się wprowadzić do mojego mieszkania - narzeka bydgoszczanin. Jego frustrację powiększa fakt, że w Urzędzie Stanu Cywilnego w Trzciance (w tej miejscowości przyszedł na świat Maciej), śmieją mu się w oczy i pytają, dlaczego wypiera się syna.
- Nie wiem, co robić. Ponoć będę musiał wystąpić do sądu, na własny koszt dokonać badań DNA, a skoro ojciec tego niby-syna nie żyje, może trzeba będzie zlecić ekshumację - też na mój koszt. Nie stać mnie na to. Taki proces trwa latami. Dlaczego ja mam ponosić winę za błędy urzędników? Nigdy tego Macieja nie widziałem na oczy! W dodatku jest poszukiwany przez policję. Nawet nie wiem, za co i nie mogę nic z tym zrobić.
- Takich informacji nie udzielamy ze względu na ochronę danych osobowych. Publikujemy tylko dane osób zaginionych lub takich, których wizerunek pozwoliła ujawnić prokuratura - dowiedzieliśmy się od bydgoskich policjantów, gdy zapytaliśmy, dlaczego szukają Macieja.
- Sytuacja prawdopodobnie wyglądała tak, że po rozwodzie kobieta nie zrezygnowała z nazwiska byłego męża. Urodzony z jej nowego związku syn na jej życzenie od razu otrzymał nazwisko poprzedniego męża. Imię ojca, zgodnie z art. 42 Prawa o aktach stanu cywilnego, mogła wpisać sama - przypuszcza Sławomir Wołoszyn, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Bydgoszczy.
Jeżeli dziecko urodziło się do 300 dni po rozwodzie, uznaje się automatycznie, że ojcem dziecka jest były małżonek. Jedyna droga, która pozostaje, by to podważyć, jest wystąpienie do sądu rodzinnego o zaprzeczenie ojcostwa. Trzeba jednak to zrobić najpóźniej po 6 miesiącach od daty narodzin dziecka. Potem zostaje już tylko jedna droga: przekonanie prokuratury, by ta sama wystąpiła
z wnioskiem o zaprzeczenie ojcostwa. - Nie są to jednak sprawy łatwe, zwłaszcza jeśli matka nie żyje. Można powiedzieć, że polskie prawo rodzinne bardziej sprzyja matkom niż ojcom. Przepisy, choć już raz nowelizowane, wymagają kolejnych poprawek - uważa Sławomir Wołoszyn.
O tym przekonani są ojcowie, a właściwie osoby, które uznano za ojców. Fora internetowe pełne są informacji o podobnych wypadkach. Powstało nawet stowarzyszenie walczące z niebiologicznym ojcostwem. Niestety, dla „ojców” zwykle ich działania nie okazują się skuteczne. Albo prokuratura nie chce (nie ma takiego obowiązku) wszcząć postępowania, albo matka nie godzi się na badania DNA (ma do tego prawo).
Jedynym plusem dla pana Kazimierza jest to, że - jeśli wykaże swoją trudną sytuację materialną - sąd może zwolnić go z kosztów postępowania.
PS Imiona wszystkich bohaterów, na życzenie Czytelnika, zostały zmienione.