Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O jednego kelnera za daleko

Mariusz Załuski
Magikom od politykowania zostawmy gdybanie, kto szczuł i co było grane. Kto chciał kogo ugotować i po co.

Bo w końcu nie sposób uwierzyć, że pan marszałek Radosław S. całą historię z rozbieraniem tej biednej Ukrainy wymyślił, w niecnym celu lansu, zemsty czy innych cudeniek. To jednak tak smakowity przykład strzelania sobie w kolano, że aż trudno zmilczeć.

Bo choć pan Radosław co jakiś czas wyskakiwał z czymś dziwacznym, to jednak świetnie rozumiał, że polityczny „duży miś” to dziś też gwiazda kultury pop. A gwieździe wizerunkowo musi się wszystko zgadzać. Tak jak gwiazda rocka nie może chodzić po domu w bamboszach, a idol hip-hopowy jeździć toyotą yaris. U pana Sikorskiego w tym angielskim sznycie zgadzało się wszystko. I odzienie, i mówienie, i ziemiańska poza z własną wsią. Jak dodać do tego realne funkcjonowanie w orbicie wielkich tego świata, to mieliśmy eksportowego dużego misia, do którego nawet to dowożenie pizzy pasowało.

Po rewelacjach na temat Putina pan Radosław wygląda jednak niepoważnie. A niepoważny to może być Palikot, albo Kłopotek Eugeniusz, bo to z kolei jest ich gęba. Cóż, pewnie marszałek kryzys przetrwa, spadnie do niższej ligi, ale mistrza upadku, Sławomira Nowaka raczej nie dogoni. Pamiętacie go? Pan Sławomir, przyspawany do partyjnej ścieżki kariery, wymodniony i zabawowy, długo był idolem młodych aparatczyków. Ale potem - jako minister - zaczął wizerunkowo poważnieć, co wychodziło mu całkiem, całkiem. Jednak kilka wpadek i na wieki wieków będzie już tylko żałosnym Lolo Pindolo z bajek kelnerów. Takie poważnienie wizerunku to zresztą fajna rzecz do obserwacji. Ot, na przykład nasz były premier. Wiadomo, że dziś popkulturalny idol musi być zdrowy, piękny i młody, nieustannie mieliśmy więc premiera biegającego albo haratającego w gałę. Co po oldskulowym premierze Jarosławie było nawet ożywcze. Aż w końcu z tego haratania kabarety zaczęły sobie robić szopki i jakoś były premier zrobił się nagle bardziej osiadły.

Niestety nie zawsze politycy mają obok siebie ludzi, którzy zauważą, kiedy jest o jednego kelnera czy jeden tweet za daleko. Choć czasami plan ratunkowy wypala. Bill Clinton podczas afery z Moniką L. wydawał się już idolem całkowicie upadłym. A dziś dalej jest skrzyżowaniem gwiazdy rocka z mężem stanu, a nie tanim lowelasem, co to się nawet nie zaciągał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!