Totalny chaos, odkrywane kolejne karty w grze politycznych interesów poszczególnych frakcji, grup i ludzi, demaskowane ambicje i sojusze, emocje sięgające zenitu, rozgrzane telefony, kalkulacje, setki plotek i tyle samo pisanych w kuluarach scenariuszy, niczym u schyłku rządów AWS - taka była atmosfera ostatniego tygodnia w obozie władzy. Bo i stawka bardzo wysoka. Najważniejszych polityków i obserwatorów łączy jedno przekonanie: przeciągająca się operacja pod tytułem „rekonstrukcja rządu” decyzją Jarosława Kaczyńskiego przeszła właśnie faktycznie w proces redefiniowania i przebudowy obozu prawicy. - Tu nie chodzi o zwykłą wymianę premiera. Gra toczy się faktycznie o przywództwo na prawicy, może zdecydować o tym, kto po tej stronie będzie rządził w dłuższej perspektywie - tłumaczy osoba z obozu władzy w odpowiedzi na pytanie, skąd zwrot pod tytułem „Mateusz Morawiecki na premiera”.
Rekonstrukcja rządu. Spotkanie Komitetu Politycznego PiS
Źródło:
TVN 24
Jeszcze dwa tygodnie temu jeden z polityków z rządu mówił nam: - Decyzję o tym, że Jarosław Kaczyński stanie na czele rządu, mogą już zmienić tylko lekarze. I dziś słyszymy z otoczenia prezesa PiS, że to właśnie stan zdrowia skłonił Kaczyńskiego do tego, by wbrew własnym planom nie przejmować jednak formalnie sterów. - Wydaje się, że prezes jednocześnie postanowił zrobić głębsze przetasowanie i poukładać ten obóz na nowo. A kogo ze swojego zaplecza miałby niby postawić na pierwszy front? Kto się nadaje, żeby udźwignąć to intelektualnie? - tłumaczy nasz rozmówca z rządu.
I tak pod koniec ubiegłego tygodnia nagle w kuluarach wraca nazwisko Mateusza Morawieckiego jako kandydata na premiera. Początkowo wydaje się, że to tylko kolejna plotka wypuszczona przez jakąś frakcję. W rzeczywistości, według naszych ustaleń, sam Kaczyński wzywa przynajmniej kilku polityków rządowych, w tym przeciwników Morawieckiego, by uprzedzić ich, że taki właśnie ma plan. Tłumaczy im, że Beata Szydło się nie sprawdza, że nie da rady dalej pociągnąć wszystkiego. Na poniedziałek Kaczyński zwołuje do siedziby partii przy ul. Nowogrodzkiej szefów okręgów i pełnomocników wyborczych PiS, by wysondować nastroje w partii. Według naszych informacji, na ten wieczór szykuje się też premier Beata Szydło z argumentami na swoją obronę. Nie zostaje jednak zaproszona na Nowogrodzką. - Kaczyński liczył, że ona sama, pod presją, w końcu poda się do dymisji, sama podejmie tę decyzję. Był wściekły, że trzyma się dalej - twierdzi jeden z naszych rozmówców. Tak czy inaczej sam prezes Kaczyński w poniedziałkowy wieczór nie miał też z pewnością powodów do radości. Kolejni przedstawiciele partyjnych dołów wychodzili ze spotkania raczej ze spuszczonymi głowami.
Dwa lata rządu PiS. Nasza ocena premier Beaty Szydło i jej ministrów
- Partia zawyła - takie głosy słychać było najczęściej. Na wyciekające informacje o planie Kaczyńskiego natychmiast żywiołowo zareagowali też zwykli sympatycy PiS. Jak w soczewce widać to było na portalach społecznościowych, gdzie natychmiast pojawiły się głosy wsparcia dla premier Beaty Szydło. Ruszyła akcja „MuremZaSzydło”. Odwoływanie popularnej, a jednocześnie lojalnej wobec prezesa PiS szefowej rządu wielu zwolennikom PiS wydaje się absurdalne, a w dłuższej perspektywie - zgubne.
- Mieliśmy premiera Tuska, teraz będziemy mieli premiera doradcę Tuska! - kpi w rozmowie z nami jeden z członków rządu, nawiązując do tego, że Morawiecki wchodził w skład Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku.
CZYTAJ TEŻ | JANUSZ KORWIN-MIKKE: MATEUSZ MORAWIECKI POSTĘPUJE JAK EUGENIUSZ KWIATKOWSKI. SKUTKI BĘDĄ FATALNE
„Prawicowy elektorat chce Beatę Szydło na stanowisku szefa rządu i nie chce Mateusza Morawieckiego w roli premiera. Czy to tak trudno zrozumieć na Nowogrodzkiej?” - pisze na Twitterze jeden z czołowych prawicowych publicystów Piotr Semka, a jego wpis zyskuje ogromną popularność. Lubi go m.in. marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który - jak nieoficjalnie wiadomo - od początku jest zwolennikiem pozostania pani premier na stanowisku.
Opór, jaki w partii wywołuje kandydatura wicepremiera Morawieckiego, pokazywały też gromkie brawa parlamentarzystów PiS, które przywitały Beatę Szydło we wtorek podczas posiedzenia Zgromadzenia Narodowego z okazji 150. rocznicy urodzin Józefa Piłsudskiego.
Ludzie Morawieckiego, widząc te nastroje, tracą nieco pewność siebie i nerwowo szukają wsparcia sojuszników: i w partii, i w mediach. Z kolei przeciwnicy wicepremiera w roli premiera, według naszych informacji, widząc nastroje w partii, próbują jeszcze namawiać premier Szydło, by zawalczyła. Okazją ma być wystąpienie w Sejmie podczas czwartkowej debaty nad wnioskiem PO o wotum nieufności dla premier, a także wystąpienie dzień wcześniej w Radiu Maryja.
CZYTAJ TEŻ | PAWEŁ KOWAL: W OBOZIE WŁADZY ROZBUDZONO SPORY, KTÓRE TRUDNO ZAŻEGNAĆ
Premier, mimo dotykających ją upokorzeń, nie decyduje się jednak na to. - To byłoby dla niej jak ojcobójstwo. Mentalnie nie była w stanie tego zrobić - mówi osoba z otoczenia premier. Ostatecznie Beata Szydło na antenie rozgłośni ojca Tadeusza Rydzyka zadeklarowała lojalność wobec prezesa PiS - mówiąc, że wierzy w „mądrość i roztropność” Jarosława Kaczyńskiego.
Bo na dobre ruszyła już machina, która ma pchać decyzję o postawieniu przez prezesa na Morawieckiego. W zorientowanej wprost na Jarosława Kaczyńskiego telewizji publicznej o głosach wsparcia dla Szydło nie słychać. Pojawiają się za to materiały czysto propagandowe: „Polacy ufają wicepremierowi Morawieckiemu”, „Sukces planu Morawieckiego” - migają kolejne przekazy w telewizji kierowanej przez Jacka Kurskiego. Szef „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz ewidentnie bierze na siebie oswajanie twardego elektoratu PiS z planem Kaczyńskiego, apelując, by zaufać liderowi PiS, bo on „nie odwołuje premierów dlatego, że się na nich obraził, ale dlatego, że zmieniła się sytuacja”. Jednocześnie politycy PiS, utrzymując, że żadna decyzja nie zapadła jeszcze ostatecznie, sączą przekazy, że teraz partia i rząd muszą postawić przede wszystkim na gospodarkę.
I tak już oficjalnie kandydatura Morawieckiego staje na komitecie politycznym PiS. Dlaczego znany z nieufności i ostrożności Jarosław Kaczyński decyduje się postawić dziś na człowieka, który do jego partii wstąpił niespełna dwa lata temu, którego wielkich ambicji jest świadomy i którego twardy elektorat PiS postrzega jako zimnego bankiera?
Nikt nie ma wątpliwości, że argument o potrzebie zmiany akcentów w rządzie, postawieniu zdecydowanie na gospodarkę w kolejnych dwóch latach nie jest wystarczającym wytłumaczeniem. Politycy obozu rządzącego, z którymi rozmawialiśmy, spekulują, że obecny plan Jarosława Kaczyńskiego wykracza daleko poza perspektywę dwóch lat, które pozostały do końca tej kadencji Sejmu, że w Morawieckim prezes PiS widzi po prostu swojego następcę. To tłumaczyłoby, dlaczego Kaczyński - rozgoryczony wetami prezydenta do ustaw sądowych - postanowił ostatecznie szukać porozumienia z Andrzejem Dudą, a faktycznie wręcz z nim konsultować zmiany w rządzie, wyrażając gotowość nawet do zdymisjonowania Antoniego Macierewicza, jednego z kluczowych polityków w dotychczasowym układzie w obozie władzy.
Dwa lata rządu PiS. Nasza ocena premier Beaty Szydło i jej ministrów
Po raz pierwszy zresztą plan Kaczyńskiego podzielił tak wyraźnie nawet najbliższe jego otoczenie, zwane zakonem PC. Część byłych polityków Porozumienia Centrum do ostatniej chwili działała na rzecz tego, by to sam Kaczyński stanął na czele rządu. Według naszych rozmówców praktyczna realizacja planu Kaczyńskiego opiera się na nieformalnym sojuszu uchodzącego dziś za osobę numer dwa w PiS wiceprezesa partii Joachima Brudzińskiego z Mateuszem Morawieckim. Plan - jak słyszymy - jest taki, że Brudziński przy Morawieckim ma być takim Schetyną przy Tusku. To on ma bezpośrednio kontrolować i ustawiać partię według poleceń Kaczyńskiego, a Morawiecki ma być gospodarczą, europejską twarzą partii. - Brudziński od zawsze aspirował do roli rozgrywającego i kontrolującego partię z tylnego siedzenia. Sądzi, że otoczą Morawieckiego w rządzie i dalej faktycznie będą rządzić. Tyle że - znając Morawieckiego - on ich szybko ogra, bo jego ambicje sięgają daleko - kontruje kolega Brudzińskiego z partii. Rzeczywiście w obozie władzy mówi się, że Morawiecki już dziś kontroluje ok. 80 proc. spółek skarbu państwa. I nie od dziś wiadomo, że ma apetyt na więcej, a w walce o wpływy potrafi być bezwzględnym graczem.
Wieczorem spotkało się ścisłe kierownictwo PiS, a po zakończeniu spotkania rzeczniczka PiS Beata Mazurek zakomunikowała, że premier Beata Szydło złożyła rezygnację ze stanowiska, ale pełnić będzie „ważną funkcję w rządzie”. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ma objąć funkcję wicepremiera.
Morawiecki będzie wkrótce formalnie desygnowany na nowego premiera i formalnie to on przedstawi skład nowego rządu, który z pewnością powie wiele o nowym rozkładzie sił w całym obozie rządzącym.
Spekuluje się m.in. o tym, że do roli wicepremiera w ramach równowagi ma awansować główny przeciwnik Morawieckiego w obecnym rządzie - minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Pełna rekonstrukcja rządu może się zakończyć w przyszłym tygodniu. Ale już dziś pewne wydaje się jedno: faktyczne rezultaty tej operacji, przetasowania mają być o wiele głębsze i bardziej długofalowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?