Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nigdy już nie będzie takiego lata, czyli pop kultura po Rolling Stonesach

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski

Na koncercie The Rolling Stones byłem raz i niewiele pamiętam. Najpierw jeden kolega wdał się w awanturę w kolejce po piwo i wyszła z tego afera gruba, a potem drugi, znużony okolicznościami, zaległ na płycie stadionu. I trzeba było go ewakuować , żeby lud nieszczęśnika nie przydeptał - co zapewniłoby mu status gwiazdy mediów lokalnych, a nawet światowych, ale skończyłoby się boleśnie. No ale kiedyś na koncerty jeździło się nie do końca po to, żeby słuchać muzyki. Zresztą przecież Stonesów i tak każdy miał w małym paluszku, a raczej główce.

Cóż, kiedy umiera ktoś taki jak Charlie Watts, odwieczny perkusista Stonesów, zawsze jest nam źle jakoś osobiście. Bo taką mamy konstrukcję, że gdy muzyk czy aktor towarzyszy nam ze swoją sztuką przez całe nasze życie, to w końcu mentalnie traktujemy go trochę jak członka rodziny. Choćbyśmy go widzieli na żywca raz w życiu, jak ja pana Wattsa. Śmierć perkusisty Stonesów ma jednak nie tylko taki kameralny wymiar - oznacza też koniec epoki w kulturze pop, którą zespół Jaggera przeciągał jak mógł, ale która właśnie znika. Bo nie tylko nigdy już nie będzie takiego lata, kiedy zagrają na stadionie, ale nigdy nie będzie już takiego zespołu.

Bo Stonesów słuchał mój ojciec, choć słabo mu pasowali, ja z kolegami awanturującymi się, ale i mój syn, który puszcza ich w samochodzie. Trzy generacje. A nie jesteśmy jakąś rodziną z Księżyca, tylko typową jak najbardziej. I co tu dużo gadać, Stonesi to ostatni taki międzygeneracyjny zespół. Bo kultura pop kompletnie odjechała.

Nie tylko dlatego, że mainstream chudnie, a nisze rosną. Przede wszystkim twarze kultury masowej, mody i trendy galopują i zmieniają się znacznie szybciej niż kiedyś. I nikt już nie mówi o międzygeneracyjności, tylko o tym, żeby na dłużej zahaczyć się w jednym pokoleniu. Jasne, kultura pop rozgrzebywana jest dziś w masie uczonych kontekstów – od ataku na tożsamość narodową po szatański wpływ na pedagogikę wczesnoszkolną – ale jej głównym wyznacznikiem jest przyspieszona zmiana. Epoka internetowa niby bowiem sprzyja globalizacji, ale też skraca żywot gwiazd. Mamy supernowe i wygaszone skorupy, a nie słoneczka, co to nam świeciły i świeciły nad główkami, jak The Rolling Stones. I oczywiście pandemia też swoje dorzuciła – ale raczej pogłębiając trendy, niż wyznaczając nowe.

Trudno mi oceniać, czy pan Charlie Watts był jednym z najwybitniejszych perkusistów swojego pokolenia – jak o nim piszą - czy po prostu miał to szczęście być perkusistą w tak ważnym zespole. Za mały pikuś jestem, żeby się mądrzyć. Na pewno był świetnym facetem, z tą siłą spokoju, staroangielskim sznytem, niegwiazdorzeniem. Z tymi arabami z Polski i cudnymi samochodami, które kolekcjonował, choć nigdy nie nauczył się prowadzić. Ale kto szczęśliwemu zabroni?

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Nigdy już nie będzie takiego lata, czyli pop kultura po Rolling Stonesach - Nowości Dziennik Toruński